piątek, 28 listopada 2014

Naszło Polaka na ruskie...


... pierogi oczywiście :) Zakasam więc rękawy i biorę się do roboty. A że są pyszne to lepię i lepię, i zamrażam. W końcu trzeba mieć co denkować :D

Moja wersja pierogów należy do tych nieco zdrowszych. Zamiast zwykłej mąki użyłam pełnoziarnistej. Całości nie wieńczą żadne dodatkowe skwarki, ale uwielbiany przeze mnie koperek oraz mieszanka ziaren Euforia :) Może nie są najpiękniejsze i najrówniejsze, ale co domowe to domowe :)

Składniki (na 3 porcje):
150 g mąki pszennej pełnoziarnistej
ok. ciepłej 50 ml wody
szczypta soli

200 g ziemniaków
200 g twarogu (u mnie półtlusty)
większa cebula
olej rzepakowy/oliwa z oliwek
ulubione przyprawy (np. sól, pieprz)


Przygotowanie:
Ziemniaki dokładnie szorujemy i gotujemy w mundurkach a następnie obieramy i studzimy.
Do miski wsypujemy mąkę i sól. Stopniowo dolewamy ciepłą wodę i wyrabiamy ciasto na dość twardą i zwartą masę. Ciasto cienko wałkujemy i wykrawamy placki za pomocą szklanki.
Cebulę kroimy w kostkę i podsmażamy na niewielkiej ilości tłuszczu. Ugotowane ziemniaki oraz twaróg ugniatamy i łączymy z cebulką. Doprawiamy całość do smaku. 
Farsz nakładamy łyżeczką na przygotowane wcześniej placki i zlepiamy.
W garnku zagotowujemy wodę i wrzucamy przygotowane pierogi. Gotujemy na niewielkim ogniu ok. 5 minut od wypłynięcia. 
SMACZNEGO! :)

Iwona

środa, 26 listopada 2014

Ziaja, de-makijaż, dwufazowy płyn do demakijażu oczu.

Witajcie :)

Nie od dzisiaj wiadomo, że jestem maniaczką promocji. Jak jednak przejść obojętnie obok sytuacji, gdzie przetestować możemy coś dotąd nieznanego? Wprawdzie czasami wychodzi się na tym lepiej, czasami gorzej, ale przynajmniej nie ryzykujemy utraty większej sumy pieniędzy ;)

Chyba nie ma osoby, która nie znałaby i nie używała choćby jednego produktu firmy Ziaja. Aż głupio przyznać, ale do niedawna nie miałam styczności z jednym z bardziej znanych i od dawna dostępnych na rynku kosmetyków, czyli dwufazowego płynu do demakijażu. Tak więc, gdy znajdował się w promocji, a dodatkowo w moim Rossmannie obowiązywał rabat -40% nie wahałam się ani chwili i umieściłam go w koszyku.
Czy zakup okazał się trafiony? O tym w poniższej notce :)

Zdaniem producenta:
Idealny do zmywania kosmetyków wodoodpornych.
Polecany również dla osób stosujących soczewki kontaktowe.
Przebadany okulistycznie.
Nie zawiera substancji zapachowych.
Szybko i skutecznie usuwa makijaż.
Nie pozostawia tłustej warstwy wokół oczu.
Zapobiega wysuszaniu wrażliwej skóry.

Skład: 
Aqua, Cyclopentasiloxane, Isohexadecane, Sodium Chloride, Sodium Benzoate, 2-Bromo-2-Nitropropane-1, 3-Diol, CI 42090.

Pojemność: 120 ml

Cena: ok. 6 zł

Moja opinia:
Produkt zamknięty jest w małej, poręcznej butelce.
Nie zawiera żadnych nut zapachowych - nawet w składzie, który jest zaskakująco krótki.
Składa się z dwóch warstw które łatwo się łączą, ale też szybko wracają do poprzedniego stanu.
Przejdźmy do jego działania, bo to w końcu kwintesencja recenzji ;)
Płyn dobrze spisuje się przy dziennym makijażu. Wystarczy na chwilę przyłożyć nasączony wacik do powieki, aby usunąć użyte produkty. Warto zaznaczyć, że ich nie rozmazuje.
Z mocniejszym makijażem oraz tym wodoodpornym również sobie radzi, ale tutaj czas trzymania wacika nieco się wydłuża. Czasami potrzebna jest również powtórna aplikacja. Niemniej jednak wszystkie produkty zostają usunięte.
Kosmetyk nie podrażnia ,o ile nie dostaje się przez przypadek do oczu. Wtedy zaczynają delikatnie szczypać.
Pozostawia na powiekach delikatnie tłustą warstwę, ale może to być również jego zaleta. Dzięki temu nie mamy uczucia przesuszenia skóry.
Płyn jest tani i bardzo łatwo dostępny.
Wprawdzie produkt jest przyzwoity to raczej do niego nie powrócę. Za taką samą cenę mam inne sprawdzone "dwufazówki", które mają większą pojemność.

Stosowałyście ten kultowy produkty marki Ziaja? Chętnie poznam Wasze odczucia na jego temat :)

Iwona

poniedziałek, 24 listopada 2014

Eko Straganik - pierwsze recenzje.

Cześć :)

Kilka dni temu wspomniałam Wam, iż nawiązałam współpracę z internetowym sklepem Eko Straganik. W ramach paczki otrzymałam kilka nieznanych mi dotąd produktów. Oczywiście nie omieszkałam części z nich od razy przetestować. Tak więc w dzisiejszym poście na tapetę trafia kawa z topinamburu oraz powidła śliwkowe.

Kawa z topinamburu z dodatkiem korzenia mniszka

Zdaniem producenta:

Skład:

Prażone klącze topinamburu 60%, prażony korzeń mniszka lekarskiego 37%, kardamon, cynamon, goździki 3%

Pojemność: 200 g

Moja opinia:
Po otwarciu puszki od razu wydobywa się dość intensywny, korzenny zapach.
Parzenie kawy nie należy do skomplikowanych. Wystarczy jedną czubatą łyżeczkę kawy gotować 2-3 minuty, a następnie napój odstawić na 5-10 minut. 
Smak kawy określiłabym jako bardzo specyficzny i charakterystyczny. Niestety nie przypadł mi do gustu. Próbowałam zarówno wersji klasycznej jak i z mlekiem. Niestety za każdym razem odczucie było takie same.
Nie można nie wspomnieć o dobrym składzie produktu, który wpływa na jego pozytywne wartości odżywcze i zdrowotne. Na pewno świetnie posłuży osobom z cukrzycą lub anemią.
Przyznam szczerze, iż otrzymując paczkę najbardziej ciekawa byłam tego właśnie produktu. Chyba jednak należę do smakoszy zwykłej mielonej kawy i ciężko przestawić mi się na coś innego. Niemniej jednak na pewno znajdą się miłośnicy tego typu produktu :)

Powidła śliwkowe

Zdaniem producenta:

Skład + pojemność:

Moja opinia:
Najpierw zaznaczę, że bardzo spodobał mi się słoiczek z produktem. Niby nic specjalnego, ale dodatek materiału tworzy bardzo ładny i estetyczny wygląd :)
Po otwarciu opakowania oczom ukazuje się mnóstwo niezbyt dużych kawałków śliwek. Całość jest gęsta.
Powidła bardzo ładnie pachną. Wyczuwa się delikatną nutę kardamonu oraz kwaskowatość soku z cytryny.
Skład należy do bardzo przyjemnych. Znajdziemy w nim aż 93% owoców, a także ksylitol zamiast białego cukru.
Przyznaję, iż są to pierwsze powidła śliwkowe jakie dotąd kosztowałam. Smak pozytywnie mnie zaskoczył. Przenika się delikatna słodycz owoców i ksylitolu z kwaśną nutą cytryny, która dla mnie jest nieco bardziej wyczuwalna.
Produkt jest bardzo uniwersalny. Świetnie sprawdzi się na kanapkach, jako farsz do naleśników bądź - tak jak u mnie - dodatek do niezbyt fotograficznej ale przepysznej podwieczorkowej owsianki. Nie najgorszą opcją jest również wyjadanie ich prosto ze słoiczka :D

Buraczkowa owsianka z powidłami śliwkowymi, jabłkiem, 
siemieniem lnianym i prażonym słonecznikiem

Za jakiś czas pojawi się recenzja kolejnych produktów spożywczych. Natomiast na rzeczy kosmetyczne musicie poczekać nieco dłużej. Jak wiadomo, na obiektywne oceny efektów ich stosowania trzeba więcej czasu :)

Iwona

piątek, 21 listopada 2014

Nieudane odżywianie z Himalaya Herbals.

Cześć :)

Niedawno w TAGu "40 pytań kosmetycznych" wspomniałam Wam, iż jestem w trakcie stosowania kremu firmy Himalaya, który jednak niezbyt dobrze się u mnie sprawdza. Pomyślałam więc, że napiszę Wam dlaczego uważam ten kosmetyk za bubel. 

Krem kupiłam w Hebe przy okazji jakieś promocji. Wcześniej czytałam kilka pozytywnych opinii na temat produktów tej marki. Niestety po raz kolejny sprawdza się sytuacja, gdzie polecane kosmetyki nie zyskują mojej aprobaty.

Zdaniem producenta:
Krem odżywczy do twarzy Himalaya - całodzienne nawilżanie.
Lekki, nie zawierający tłuszczu, odżywczy krem ziołowy przeznaczony do pielęgnacji twarzy i całego ciała. Skóra jest jędrna, zdrowa i miękka w dotyku. Wyciąg z aloesu odżywia ją i nawilża, a wyciąg z wiśni i indyjskiego drzewa kino chroni skórę przed wysuszeniem. 

Skład:
Aqua, Mineral Oil, Glycerin, Cetyl Alcohol, Cetearyl Ethylhexanoate, Glyceryl Stearate SE, Cetostearyl Alcohol, Triethanolamine, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Pterocarpus Marsupium Wood Extract, Glyceryl Stearate (and) PEG-100 Stearate, Carbomer, Phenoxyethanol, Parfum, Withania Somnifera Root Extract, Centella Asiatica Extract, Methylparaben, Propylparaben, BHT, Disodium EDTA, Hexyl Cinnamal, Butylphenym, Methylpropional, Benzyl Salicylate, Linalool, Hydroxycitronellal, Limonene.

Pojemność: 50 ml

Cena: ok. 7 zł

Moja opinia: 
Krem ma lekką konsystencję. Pozostawia na twarzy delikatną, aksamitną powłokę.
W miarę szybko się wchłania nie powodując świecenia się cery.
Zapach dość przyjemny, z lekko wyczuwalnymi ziołowymi nutami.
Po zastosowaniu kremu skóra jest delikatnie nawilżona. Nie zauważyłam jednak aby zyskała zdrowszy i bardziej promienny wygląd. Nie tylko brak efektów jest powodem dla którego nie wrócę do tego kosmetyku...
To co dyskwalifikuje u mnie ten krem jest fakt, iż zapycha mi skórę powodując masę niedoskonałości. Odstawiłam go na pewien czas i wtedy zauważyłam poprawę. Po powrocie znów pojawiły się przykre niespodzianki.
Kolejną wadą tego kosmetyku jest to, że po jego aplikacji bardzo często szczypie mnie twarz. Być może jest to spowodowane zawartością w składzie wyciągu z aloesu. Niemniej jednak uczucie podrażnienia nie należy do przyjemnych.
Jeśli mowa o składzie to też nie jest on idealny. Znajdziemy w nim wprawdzie ziołowe ekstrakty, ale również olej mineralny i parabeny. 
Wiązałam z tym produktem spore nadzieje, ale bardzo mnie rozczarował. Cieszy mnie tylko to, że można go stosować na całe ciało dzięki czemu powinno udać mi się go szybciej zużyć.

Napiszcie czy mieliście styczność z kosmetykami tej firmy i jak się sprawdziły. Nie chciałabym trafić na kolejnego bubla...

Iwona

wtorek, 18 listopada 2014

Eko Straganik - współpraca.

 Hej :)

Dzisiaj szybki, ale bardzo cieszący mnie post :) Miło mi poinformować, iż udało mi się nawiązać współpracę z ekologicznym sklepem internetowym Eko Straganik :) Jest to firma, która promuje zdrowy styl życia oraz polskie naturalne produkty. W ofercie ma zarówno produkty kulinarne jak i kosmetyczne. Dzięki uprzejmości Pani Justyny dziś dotarła do mnie paczka z bardzo ciekawą zawartością, którą zaraz przedstawię :) Oczywiście z biegiem czasu na blogu ukażą się recenzje otrzymanych rzeczy jak i ich zastosowanie :)

Produkty kulinarne
kasza jaglana bio
kawa z topinamburu z dodatkiem korzenia mniszka
tahini naturalne
powidła śliwkowe

Produkty kosmetyczne
mydło naturalne z nanosrebrem i białą glinką
krem do rąk z witaminą A i kompleksem odżywczym

Bardzo się cieszę, że będę mogła wypróbować nieznane mi dotąd produkty. Mam nadzieję, że sprawią mi wiele radości i satysfakcji :)

Iwona

niedziela, 16 listopada 2014

Na świąteczną nutkę...

 
Hej :)

Jest wiele klasycznych połączeń, które smakują większości z nas. Jabłka i cynamon, banan i masło orzechowe czy pomarańcza z gorzką czekoladą to jedne z wielu przykładów. U mnie dochodzi do tego zestawu połączenie mandarynek z makiem. Nie dość że jest smaczne to jeszcze kojarzy się ze świąteczną atmosferą. Zwłaszcza te mandarynki... od razu przypomina mi się dzieciństwo, mama wyciskająca mi świeży sok z tych owoców i widok oświetlonej choinki <3 :)

Z samego rana korzystam więc z biedronkowych mandarynek (:D) i dodaję do przygotowanego dzień wcześniej makowego puddingu z kaszki kukurydzianej :)

Makowy pudding z kaszy kukurydzianej nadziany kremem kakaowo-fasolowym;
z mandarynkami, migdałami i orzechami włoskimi

Wiem, za chwilę będę nudna z tą kaszą. Odkąd otrzymałam ją od firmy Sante zdążyłam już zużyć n-tą liczbę opakowań. Cóż jednak mam poradzić, że jest tak smaczna? Poza tym bardzo uniwersalna, gdyż świetnie komponuje się zarówno ze słodkimi jak i wytrawnymi dodatkami. Pasuje też zarowno na zimno jak i na ciepło.Nie można również zapominać o jej wartościach, które przedstawia producent:

Kasza kukurydziana posiada wiele cennych substancji odżywczych: błonnika pokarmowego i białka, składników mineralnych: fosforu i żelaza oraz witamin z grupy B (B1, B2, B6), niacyny i kwasu foliowego. 

Czy zdarza Wam się korzystać z tej kaszy? Pod jaką postacią najczęściej gości w Waszych jadłospisach? :)

Iwona

sobota, 15 listopada 2014

Kuszący skrót DDD.

Witajcie :)

Zapewne wiele wielbicielek kosmetyków już wie, ale 2 grudnia po raz kolejny odbędzie się wspaniały DDD, czyli Dzień Darmowej Dostawy :D Zapewne dla wielu osób będzie to świetna okazja do powiększenia swojej kolekcji oraz nabycia produktów, na które normalnie by się nie zdecydowały :)

Sama nie brałam dotychczas udziału w tej akcji. Tym razem znowu muszę być twarda i nie dam się na nic skusić :D Chociaż nie powiem, zaciekawił mnie asortyment drogerii ekobieca, a dokładniej jeden produkt...

Oczywiście Dzień Darmowej Dostawy wiąże się nie tylko ze sklepami kosmetycznymi. W ofercie mamy wiele ciekawych kategorii, więc na pewno każdy znalazłby coś dla siebie :)

Napiszcie jakie są Wasze doświadczenia z DDD. Zamierzacie skorzystać w tym roku z okazji? :)

Iwona

czwartek, 13 listopada 2014

TAG: 40 pytań kosmetycznych.

Hej :)

Kilka dni temu na youtubowym kanale PannaJoannaMakeUp zobaczyłam TAG: 40 pytań kosmetycznych. Przyznam szczerze, że na początku nieco przeraził mnie jego ogrom, jednak czego się dla Was nie robi :D Pytania okazały się bardzo przyjemne. Mam nadzieję, że zechcenie zapoznać się z moimi odpowiedziami :)

1. Ile razy dziennie myjesz swoją twarz?
Minimum 2 razy dziennie - rano i wieczorem. Czasami zdarza się, że zmywam makijaż również w środku dnia po powrocie do domu. 

2. Jaki masz typ cery?
Bliżej nieokreślony. Niby nie jest to cera stricte mieszana, ale też nie należy do normalnej. Niestety z tendencją do niedoskonałości. 

3. Co jest obecnie Twoim ulubionym produktem do mycia twarzy?
Niestety nie znalazłam jeszcze ideału w tej kategorii. Obecnie stosuję żel Rival de Loop, który spisuje się dobrze. Niemniej jednak potem wypróbuję coś innego. 

4. Czy używasz peelingów do twarzy?

Jak najbardziej. 

5. Jaka to marka?

Stosuję na zmianę peeling z Avonu oraz produkt Soraya. 

6. Jakiego kremu do twarzy używasz?
Rano stosuję nawilżający krem marki Himalaya (który notabene zupełnie się nie sprawdza), a wieczorem Ziaję z bio olejkiem z awokado.

7. Czy masz piegi?

Nie.

8. Używasz kremu pod oczy?

Tak. Na chwilę obecną jest to produkt Evy Natury.

9. Miałaś kiedyś problem z trądzikiem?
Miałam i nadal mam.

10. Używałaś kiedyś tabletek przeciw trądzikowych?
Tabletek nie, ale jakieś maści od dermatologa stosowałam. Niestety okazały się nieskuteczne.

11. Jakiego podkładu używasz?
Na razie jestem wierna matującemu fluidowi  firmy Ladycode.

12. Co z korektorem?
Jestem posiadaczką produktu Eveline, ale niezbyt często go stosuję. Wprawdzie korektor jest mi potrzebny, ale ten się nie sprawdza.

13. W jakiej tonacji jest Twoja skóra twarzy?
Nie mam pojęcia... Nie szczególnie się na tym znam. Mogę tylko napomknąć, iż spory ze mnie bladziuch ;)

14. Co sądzisz o sztucznych rzęsach?
Podobają mi się u innych, ale sama jeszcze nie stosowałam.

15. Czy wiesz, że maskary powinno się zmieniać co 3 m-ce?
Wiem, ale nie praktykuję. Stosuję swoje tak długo, aż są całkiem wyschnięte.

16. Jakiej maskary teraz używasz?
Na co dzień jest to maskara Wibo z kolagenem, a do zadań specjalnych wychwalany już przeze mnie nie raz tusz Sensique.

17. Sephora czy MAC?
Ani jedno, ani drugie. Nie posiadam kosmetyków tych firm. 

18. Masz kartę pro do MAC?
Nie. 

19. Jakich narzędzi używasz do aplikowania makijażu?
O swoich makijażowych akcesoriach pisałam tutaj.

20. Używasz bazy pod cienie?
Posiadam bazę marki Virtual,. Kiedyś stosowałam często, obecnie o niej zapominam.

21. Używasz bazy pod makijaż?
Nie posiadam, więc nie stosuję ;)

22. Ulubiony kolor cienia do powiek?
Wszelkiego rodzaju brązy i odcienie nude. Często stosuję kolor "Cappuccino" z ulubionej paletki Sleek, Au Naturel, która pewnie mogłaby zostać zdetronizowana przez matową paletkę Makeup Revolution <3 

23. Kredka do oczu, czy eyeliner w płynie?
Najczęściej stosuję kredkę do oczu.

24. Jak często dźgnęłaś się w oko kredką ?
Nie przypominam sobie, żeby zdarzało mi się to zbyt często.

25. Co sądzisz o pigmentach/ sypkich cieniach?

Posiadam tylko jeden cień sypki firmy My Secret, ale rzadko go stosuję. 

26. Używasz kosmetyków mineralnych?

Nie. 

27. Ulubiona szminka?

Nie mam. Wolę błyszczyki.

28. Ulubiony błyszczyk?

Niegdyś miałam wielką fazę na błyszczyki i nazbierałam ich na tyle dużo, że ciężko byłoby wybrać jeden. Dobrze wspominam produkty Essence, zwłaszcza wersję "My favourite milkshake" z serii Stay with me. 

29. Ulubiony róż?

Najczęściej stosuję produkt Bell, który służy mi jako róż oraz delikatny brązer. 

30. Kupujesz kosmetyki na E bay/Allegro?

Kiedyś się zdarzyło, ale dość dawno temu. 

31. Lubisz kosmetyki z drogerii?

A kto nie lubi? :D Oczywiście że tak. Praktycznie tylko tam je kupuję. 

32. Czy kupujesz swoje kosmetyki od ulicznych sprzedawców lub na bazarach?

Nie. 

33. Czy chciałabyś chodzić na lekcje wizażu?

Swego czasu marzył mi się kurs wizażu i kto wie, może kiedyś uda się to zrealizować :)

34. Czy zdarza Ci się niezdarnie nakładać makijaż?

Raczej nie. Albo robię najlepiej jak potrafię albo wcale. 

35. Zbrodnia w makijażu, której nie możesz przeżyć?

Chyba beznadziejnie dobrany kolor podkładu.

36. Lubisz kolorowe makijaże?

U kogoś tak. U siebie stosuję niezwykle rzadko. 

37. Która gwiazda wg Ciebie ma zawsze świetny makijaż?

Nie wiem. Nie jest to dziedzina moich szczególnych zainteresowań. 

38. Jeśli miałabyś wyjść z domu używając tylko jednego produktu, co by to było?

Kiedyś pewnie błyszczyk. Na chwilę obecną zdetronizowałby go tusz do rzęs. 

39. Czy wychodzisz z domu, bez makijażu?

Bardzo często.

40. Czy sądzisz, że wyglądasz dobrze bez makijażu?

Szczerze? Beznadziejnie... Nie przeszkadza mi to jednak w nazbyt wielkim stopniu. 

41. Która firma kosmetyczna jest wg Ciebie najlepsza?

Nie mam jednej ulubionej. Cieszę się, że sprawdzają się u mnie tanie marki jak Wibo, Eveline czy Essence. Nie najgorsze doświadczenia mam również z firmą Rimmel. 

42. Co sądzisz na temat wizażu/make upu?

Cóż na ten temat może sądzić osoba która się tym interesuje? Mogłabym stwierdzić, że "kocham, lubię, szanuję"... ;) Uważam, iż jest to dziedzina sprawiająca bardzo dużo radości i satysfakcji, w której można się zarówno odnaleźć jak i pozytywnie zagubić :)

Uff, trochę tego było, ale udało się przebrnąć :) Mam nadzieję, że milo czytało się Wam odpowiedzi na zadane pytania. TAG jest stary jak świat, ale jeśli ktoś nie brał w nim dotąd udziału to zapraszam do zabawy :)

Iwona

wtorek, 11 listopada 2014

Jaglane kotleciki z ciecierzycą.


 Cześć :)

Ciecierzyca... Znacie? Lubicie? Kupiłam ją jakiś czas temu i zaczęłam szukać przepisów z jej wykorzystaniem. Często pojawia się falafel, ale tradycyjna wersja jest dla mnie zdecydowanie zbyt tłusta. Próbowałam je zrobić w zdrowszej, pieczonej wersji jednak za każdym razem efekt nie był taki jakiego bym się spodziewała. Kotleciki rozpadały się i były suche.

Tym razem zmiksowałam ciecierzycę z kaszą jaglaną. Dzięki temu kotleciki okazały się w środku odpowiednio miękkie i wilgotne, a na wierzchu przyrumienione i chrupiące.

Ich przygotowanie może wydawać się czasochłonne. Jednak odpowiednia organizacja pozwala nam uniknąć ciągłego stania w kuchni. W czasie poszczególnych etapów możemy zająć się czymś innym :)

Od razu wspomnę iż kotleciki same w sobie są niezwykle sycące. Dla mnie jednak nigdy za mało warzyw, dlatego swoją porcję zjadłam z domowymi buraczkami :) Zaznaczę również iż potrawa świetnie smakuje zarówno na ciepło jak i na zimno :)


Składniki (na 3 porcje):
szklanka kaszy jaglanej
szklanka ciecierzycy
2 szklanki wody
mała cebula (polecam czerwoną)
1-2 ząbki czosnku
koperek
liść laurowy
1-2 kulki ziela angielskiego

Przygotowanie:
Ciecierzycę zalewamy zimną wodą i moczymy przez całą noc.
Kaszę jaglaną przelewamy zimną wodą a następnie wrzątkiem (aby pozbyć się goryczy). Zagotowujemy dwie szklanki wody, wsypujemy kaszę i dodajemy liść laurowy oraz ziele angielskie. Gotujemy 10-15 minut do momentu wchłonięcia wody. 
Ugotowaną kaszę odstawiamy do przestygnięcia. 
Z przestudzonej kaszy wyjmujemy liść oraz ziele a dodajemy ciecierzycę, posiekaną cebulę, czosnek oraz koperek. Całość blendujemy, lecz niekoniecznie na gładką masę. 
Z przygotowanej masy lepimy kotlety (najlepiej zwilżonymi dłońmi) i umieszczamy na papierze/folii do pieczenia. 
Pieczemy ok. 25-30 minut w temperaturze 175 stopni (z termoobiegiem).
SMACZNEGO!


Iwona

niedziela, 9 listopada 2014

Tydzień w obiektywie.

Hej :)

Mijają dni, tygodnie... Reklamy Tesco trąbią, iż do Świąt zostało ich już tylko siedem. Pewnie czas ten zleci w oka mgnieniu. Na razie jednak przybywam z fotograficznym podsumowaniem minionych siedmiu dni :)


  • Gray się skończył, więc trzeba było sięgnąć po coś innego. Nadrabiam zaległości z młodszych lat ;)
  • małe zapasy... bo lubię, bo denkuję, bo były w promocji, bo miałam ochotę. A co! ;D 
  • kilka nowości od Chrzestnej. Żeby nie było, poprosiłam o tylko jeden żel Balea z limitowanej edycji. Ktoś tam chyba liczyć nie potrafi :D
  • szybka, obiadowa potrawka z kaszy pęczak, warzyw i ziaren "Piekło-Niebo" (wprawdzie tej mieszanki nie dostałam do przetestowania, ale udało mi się ją wygrać);
  • taka bransoletka ukrywała się w biedronkowej kuli musującej. Spodziewałam się czegoś tandetnego, ale okazała się całkiem spoko :)
U mnie byłoby to na tyle. W sklepach coraz więcej Mikołajów, ozdób świątecznych i pomysłów na prezenty. Można się było tego spodziewać, bo co roku ten szał zaczyna się chyba coraz wcześniej. Szkoda tylko, że dla niektórych Święta te przybierają tylko taki wymiar. Chociaż nie powiem, sama czekam na choinki <3 

Iwona

czwartek, 6 listopada 2014

Kuchenni pomocnicy.

Witajcie :)

Odkąd w większym stopniu (aniżeli kiedyś) zainteresowałam się kuchnią i zaczęłam sobie sama gotować, ogromnie polubiłam się ze wszelkimi gadżetami kuchennymi. Kiedyś pytałam Was czy chcielibyście zobaczyć akcesoria przeze mnie stosowane. Pomysł przyjęliście z aprobatą, dlatego też w dzisiejszym poście pokażę Wam z czego najczęściej i najchętniej korzystam :) Oczywiście posiadam znacznie więcej rzeczy, ale nie widzę sensu pokazywania m.in. tarki czy innych takich niezbędników które posiada chyba każdy ;) Wybaczcie od razu nazewnictwo, ale nie wszystkie rzeczy jestem w stanie określić :)

Akcesoria silikonowe

W kategorii tej znajduje się forma do chleba/ciasta, łapka do gorących rzeczy/uchwytów, 
foremki do muffinek, forma do jajek sadzonych bądź placków, szpatułka do rozsmarowywania oleju oraz mini trzepaczka. Jako wielka niezdara zapomniałam oczywiście o innym zestawie foremek do muffinek, który dostałam na urodziny od swojej przyjaciółki. 

Naczynia do zapiekania

Znajduje się tutaj naczynie żaroodporne w którym najczęściej przygotowuję "jednogarnkowe" obiady oraz zestaw czterech kokilek, które świetnie sprawdzają się m.in. przy pieczonych owsiankach.

Lunchboxy

Niezbędnik wielu uczniów, studentów czy pracowników. Na górze mój ulubiony dwupoziomowy pojemnik z wkładem chłodzącym, zestawem sztućców oraz pojemnikiem na przyprawy. Następnie pudełka o pojemnościach: 0,75 l; 0,5 l oraz 0,85 l. 

Różności

Misz-masz w którym znalazły się pojemniki do deserów na zimno, zestaw miarek, oddzielacz do jajek, zestaw foremek do ciast, przyrząd do lepienia pierogów, łopatka oraz moooooocno wyeksploatowana już drewniana szpatułka :D

Miski

Na koniec zostawiłam moją ukochaną kategorię, czyli wszelkiego rodzaju miski i miseczki. Tutaj pokazuję tylko te, z których korzystam najczęściej. Mam ich jeszcze pewnie ze trzy razy więcej. 

Napiszcie z jakich gadżetów kuchennych Wy korzystacie najchętniej. Być może znajdzie się coś czego nie posiadam a chętnie dołączę do swojej skromnej kolekcji :)

Iwona

wtorek, 4 listopada 2014

Nie wydziwiam i mydło w kostce używam.

Hejka :)

Mydła w kostce... wprawdzie stosować je można m.in. do twarzy jak i całego ciała to u mnie zazwyczaj używane były do mycia rąk. Poprawcie mnie jeśli się mylę, ale mam wrażenie że ostatnimi czasy odchodzą one do lamusa. Mnogość wszelkiego rodzaju mydeł w płynie czy produktów antybakteryjnych zamkniętych w wygodnej formie z dozownikiem stanowi ciekawszą alternatywę. Wprawdzie też zdarza mi się czasami z nich korzystać to najczęściej myję swoje dłonie najzwyklejszym produktem Luksji. No dobra... w największej mierze ma na to wpływ fakt, iż mydła te w ilościach hurtowych dostaje mój tata w pracy. Niemniej jednak nie jest to jedyny powód. Mydło jest po prostu dobre, ale o tym poniżej :)

Zdaniem producenta:
Kremowe mydło nawilżające Luksja Creamy Cotton Milk & Provitamin B6. 
Testowane dermatologicznie. 

Skład:
Sodium Palmate, Aqua, Sodium Palm Kernelate, Glycerin, Talc, Parfum, Propylene Glycol, Gossypium Herbaceum Seed Extract, Gossypium Herbaceum Seed Oil, Glyceryl Stearate, PEG-60 Hydrogenated Castor Oil, Panthenol, Sodium Chloride, Tetrasodium Etidronate, Tetrasodium EDTA, Butylphenyl Methylpropional, Amyl Cinnamal, Benzyl Slicylate, Citronellol, Eugenol, Alpha-Isomethyl Ionone, Hexyl Cinnamal, ci 77891.

Gramatura: 100 g

Cena: ok. 1 zł

Moja opinia:
Kostka jak kostka - o samym wyglądzie czy gramaturze nie ma się co rozwodzić ;)
Zapach produktu jest bardzo przyjemny. Delikatny, bez konkretnej nuty.
Mydełko niesamowicie dobrze się pieni tworząc gęstą i kremową pianę. Jest bardzo wydajne. Stosuję go kilka razy dziennie a spokojnie wystarcza na minimum miesiąc. 
Kosmetyk nie wysusza skóry dłoni. Mogłabym się nawet pokusić o stwierdzenie, że delikatnie je nawilża. Nie mam wrażenia, że po jego zastosowaniu konieczna jest aplikacja kremu. 
Oczywiście co do głównego działania, czyli dokładnego domycia rąk nie mam żadnych zastrzeżeń. 
Ponadto mydło jest tanie i łatwo dostępne. Występuje w różnych wariantach, więc na pewno każdy znajdzie coś dla siebie :)

Stosujecie mydła w kostkach czy jednak skłaniacie się ku produktom w innej formie i aplikacji? 

Iwona

niedziela, 2 listopada 2014

Podwójna promocja = podwójna strata? O balsamie Europrofit słów kilka.

Cześć :)

Ach te promocje... Potrafią czynić z człowiekiem cuda na kiju. A co, jeśli promocja jest podwójna? Wtedy to już zupełny szał-ciał. Tak też było ze mną i balsamem Europrofit. Nie dość, że produkt sam w sobie jest tani to znajdował się w promocji, a dodatkowo w moim Rossmannie obowiązywało dodatkowe -10% od całego rachunku. Z racji tego, iż lubię wyszukiwać tanie perełki na sklepowych półkach nie mogłam nie skusić na ów kosmetyk. Czy jednak było warto? Zainteresowanych zapraszam do zapoznania się z resztą notatki :)

Zdaniem producenta:
Balsam do ciała do skóry suchej marki Europrofit nadaje się do codziennego stosowania. Łatwo się rozprowadza na skórze i szybko wchłania. 

Skład + pojemność:

Dostępność: Rossmann

Cena: 6,99 zł

Moja opinia:
Produkt zamknięty jest w bardzo prostej, plastikowej butelce bez szczególnej szaty graficznej. 
Zapach? Specyficzny... Niby bez określonej nuty, ale przypomina mi zwykły proszek do prania. Na dłuższą metę robi się drażniący.
Konsystencja standardowa jak na tego typu produkt. Wprawdzie nie jest nazbyt rzadka to jednak momentami lubi wylewać się zbyt dużo produktu.
Teraz kilka słów o aplikacji i działaniu, które są dla mnie fenomenem. Mam wrażenie jakby ciało dosłownie wpijało balsam, ale w dotyku zupełnie tego nie czuję. Produkt łatwo się rozprowadza  i wciera oraz błyskawicznie wchłania nie pozostawiając jednak jakiegokolwiek efektu. Po chwili można nałożyć drugą porcję i dalej nic. Nie odczuwam ani nawilżenia, ani wygładzenia. 
Niestety balsam nie zyska miana taniej perełki. Drugi raz nie dałabym za niego nawet tych 3 zł, które musiałam "zainwestować". W sumie cieszę się, że można aplikować podwójną dawkę produktu przez co powinien szybciej się skończyć... 

Napiszcie czy Wam udało się odkryć coś taniego na półce z kosmetykami do pielęgnacji ciała. Chętnie przeczytam Wasze rekomendacje :)

P.S. Wprawdzie dzisiaj niedziela, ale nie będzie fotograficznego podsumowania tygodnia. Nie uchwyciłam niczego godnego uwagi, a nie widzę sensu wstawiania czegoś na siłę ;)

Iwona