Kolejny miesiąc dobiega końca, więc pora na przedstawienie produktów które udało mi się w tym czasie wykończyć.
Żeby wstęp nie był aż tak banalny i krótki to przypominam oznaczenia ;D
- produkty które ponownie u mnie zagoszczą
- przyzwoite produkty, które być może jeszcze zakupię, ale poszukam czegoś lepszego
- kosmetyki do których nie powrócę (buble, wycofane, zbyt drogie, edycje limitowane)
- Isana, zimowy żel pod prysznic z ekstraktem z wanilii - pojemność: 300 ml. O tym limitowanym bubelku pisałam tutaj;
- Isana Med, krem do rąk z olejkiem z wiesiołka i witaminą E - pojemność: 100 ml. Ciekawych jego działania odsyłam do recenzji;
- L'Oreal, Nutri-Gold, olejek do twarzy - pojemność: 30 ml.Stosowałam go codziennie wieczorem i wystarczył mi na pół roku. Biorąc pod uwagę firmę, obecność w składzie 8 olejków i obietnice producenta spodziewałam się po nim sporo. Niestety nieco mnie rozczarował. Nie zauważyłam większego odżywienia skóry czy nadania jej promiennego wyglądu. Samo nawilżenie i ładny zapach to trochę zbyt mało.
- Essence, tusz do rzęs "I love Extreme" - pojemność: 12 ml. Ma bardzo dużą i gęstą szczotkę, która przy moich małych oczach przysparzała znaczne problemy. Pogrubiała rzęsy, ale często był to efekt ich zlepienia. Nie odpijała się ani nie osypywała. Długo zachowała świeżość;
- Essence, błyszczyk z tubce "toffee frappuchino" - pojemność: 8 ml. Miałam go tak długo, że wersja ta zdążyła zostać wycofana. Produkt nadawał ustom bardzo ładny, naturalny wygląd. Zawierał mnóstwo iskrzących się drobinek, które nie dawały poczucia chamskiego świecenia. Nałożony w nieco większej ilości lubił się kleić. Długo się utrzymywał i miał śliczny zapach;
- Eurodont, pasta do zębów - pojemność: 125 ml. Tani produkt dostępny w sklepie Aldi. Dobrze się pieni i oczyszcza zęby, aczkolwiek dla mnie ma zbyt słaby smak. Z założenia powinien być miętowy, ale bardziej podjeżdża mi pod eukaliptus;
- Luksja, kremowe mydło nawilżające - pojemność: 100 g. Po raz kolejny odsyłam tutaj;
- próbki
Jak widzicie zużytych produktów jest bardzo mało. Niemniej jednak znalazły się tutaj bubelki, wobec czego ich zdenkowanie niezmiernie mnie cieszy. Dajcie znać jak prezentują się Wasze puste opakowania :)
Iwona
Ładnie ci poszło. Miałam olejek nie był taki zły ale też i nie rewelacyjny.
OdpowiedzUsuńNic z tego nie używałam :)
OdpowiedzUsuńMiałam tego pingwinka z Isany:)
OdpowiedzUsuńUuu, no to rzeczywiście sporo tych nietrafionych kosmetyków :(
OdpowiedzUsuńNic z tych rzeczy nie używałam... Ja w czerwcu ujrzałam denko jedynie w 2 kremach do rąk i szamponie ;) No i 2 maseczki z glinki jeszcze zużyłam (takie w saszetkach).
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńNie znam żadnego z tych kosmetyków:)
OdpowiedzUsuńFakt olejek szału nie roni, ja go jeszcze mam ;) a żel pingwinek był super ;)
OdpowiedzUsuńTeż zawsze się cieszę gdy uda mi się zużyć produkty, które nie przypadły mi do gustu ; ) Choć na szczęście pojawiają się one rzadko, ale jednak.. czasem coś wpadnie po nieprzemyślanych zakupach ; )
OdpowiedzUsuńZakochałam się w opakowaniu z pingwinkiem :)
OdpowiedzUsuń