Każda cera - za wyjątkiem ten normalnej, która jest rzadkością - ma swoje mankamenty. A to zbyt sucha, a to zaczerwieniona, a to świeci się na potęgę. Jeszcze gorzej ma się cera mieszana, która - jak nazwa wskazuje - jest miksem wszystkiego. Tak "na bogato". W jednych partiach się przetłuszcza, w innych złazi partiami, ma tendencję do zmian trądzikowych i zaskórników. Trzeba tak manipulować, żeby pozbyć się niedoskonałości, a przy tym nie obciążyć jej zanadto. Czy w tej roli spisują się kosmetyki marki Oriflame? Sprawdźmy na przykładzie oczyszczającej maseczki Pure Skin oraz tonika z olejkiem z drzewa herbacianego Love Nature.
oczyszczająca maseczka Pure Skin
Produkt zamknięty jest w tubce z miękkiego plastiku. Ma zwykły, odkręcany korek i mały otwór przez który wydobywa się cienka strużka kosmetyku.
W składzie znajdziemy m.in. białą glinkę, kwas salicylowy oraz ekstrakt z papai.
Maseczka ma gęstą konsystencję. Po wydobyciu z opakowania łudząco przypomina typową glinkę. Jednak przy nakładaniu na twarz bardziej kojarzy się z treściwym kremem.
Sposób użycia jest bardzo prosty. Maskę nakładamy na czystą i suchą twarz, zostawiamy na 5 minut po czym spłukujemy wodą. Od razu dodam, że warto zaopatrzyć się w gąbki cellulozowe, bo z ich pomocą zmywanie jest znacznie łatwiejsze.
Przejdźmy do omówienia działania.
Zacznę od tego, że po nałożeniu maski Pure Skin odczuwam delikatne mrowienie skóry. Z pewnością jest to spowodowane obecnością kwasu salicylowego i ekstraktu z papai. Nie ma zatem powodów do obaw, zwłaszcza że dyskomfort szybko mija. Na jego miejscu pojawia się przyjemne odczucie chłodu.
Po zmyciu skóra nie jest podrażniona czy zaczerwieniona. Co ważne, nie odczuwam nadmiernego ściągnięcia.
Maska w wyczuwalnym stopniu oczyszcza moją skórę. Nie jest wprawdzie 'skrzypiąca' pod palcami, ale widać, że zyskuje świeżości i blasku. Co więcej, przy systematycznym stosowaniu moje zaskórniki na nosie zaczęły stawać się mniej widoczne. zaznaczam jednak, że do tego potrzeba regularności. Jedna aplikacja wiele nie da.
Odkąd stosuję maseczkę Pure Skin na mojej twarzy pojawia się bardzo mało niedoskonałości.
Termin przydatności wynosi 12 miesięcy od otwarcia.
Regularna cena katalogowa to 19,90 zł za pojemność 50 ml.
tonik z olejkiem z drzewa herbacianego Love Nature
Kosmetyk znajduje się w buteleczce z twardszego plastiku. Ma bardzo ładną szatę graficzną utrzymaną w zielonej kolorystyce. od razu przywodzi na myśl coś naturalnego. Po odkręceniu wieczka widzimy niewielką dziurkę wylewającą tonik.
Chociaż szata graficzna przywodzi na myśl naturę, to nie ma jej w składzie. Niestety tonik bazuje na alkoholu, więc posiadacze cery suchej czy wrażliwej powinni uważać. Mamy też glicerynę, a olejek z drzewa herbacianego jest pod koniec listy.
Tonik ma oczywiście konsystencję wody.
Zapach jest specyficzny, charakterystyczny dla olejku z drzewa herbacianego. Kto go zna, ten wie, czego można się spodziewać. Niemniej jednak jest on nieco stonowany kwiatowymi nutami. Mi ten aromat zupełnie nie przeszkadza.
Ponieważ tonik nie zawiera atomizera, producent sugeruje aplikowanie go za pomocą wacika. Mi jednak zdarza się wylewać go na dłoń i delikatnie wklepywać w twarz.
Zapoznajmy się z efektami.
Nieraz już pisałam o ważności stosowania toników. Ich głównym celem jest przywrócenie skórze prawidłowego pH i powinno stosować po każdym kontakcie skóry z wodą. Ciężko ocenić to naocznie, ale uważam, że tonik Love Nature wywiązuje się z tego zadania. Cera staje się odświeżona, znika ewentualne ściągnięcie spowodowane produktami do mycia i wodą.
Zawartość alkoholu sprawia, że tonik znacząco redukuje ilość wytwarzanego w danej chwili sebum, a przy tym jest na tyle łagodny, że nie wysusza skóry. Zaznaczę jednak, że stosuję go na zmianę z hydrolatami, dlatego nie wiem jak spisałby się przy codziennej, częstej aplikacji. Zapewne sprawa miałaby się nieco gorzej.
Zdarzyło mi się zastosować tonik kilka dni z rzędu, w miejscu pojawienia się kilku drobnych niedoskonałości. Alkohol sprawił, że zmiany szybciej się wysuszyły i zniknęły.
Termin przydatności wynosi 12 miesięcy od otwarcia.
Koszt to 24,90 zł za pojemność 150 ml.
Z obu produktów jestem zadowolona. Regularnie nakładana maseczka Pure Skin wpłynęła pozytywnie na stan mojej cery, zaś tonik Love Nature stosowany z umiarem nie wpłynął na nią niekorzystnie. Wręcz przeciwnie. Uważam jednak, że warto polować na promocje, a te - jak przystało na kosmetyki katalogowe - są dość częste.
Korzystacie z produktów Oriflame? Macie swoich ulubieńców? :)
Przeczytałaś/eś wpis? Szanuj moją osobę i nie zostawiaj linków - i tak je usunę!
Iwona
oczyszczająca maseczka Pure Skin
W składzie znajdziemy m.in. białą glinkę, kwas salicylowy oraz ekstrakt z papai.
Sposób użycia jest bardzo prosty. Maskę nakładamy na czystą i suchą twarz, zostawiamy na 5 minut po czym spłukujemy wodą. Od razu dodam, że warto zaopatrzyć się w gąbki cellulozowe, bo z ich pomocą zmywanie jest znacznie łatwiejsze.
Zacznę od tego, że po nałożeniu maski Pure Skin odczuwam delikatne mrowienie skóry. Z pewnością jest to spowodowane obecnością kwasu salicylowego i ekstraktu z papai. Nie ma zatem powodów do obaw, zwłaszcza że dyskomfort szybko mija. Na jego miejscu pojawia się przyjemne odczucie chłodu.
Po zmyciu skóra nie jest podrażniona czy zaczerwieniona. Co ważne, nie odczuwam nadmiernego ściągnięcia.
Maska w wyczuwalnym stopniu oczyszcza moją skórę. Nie jest wprawdzie 'skrzypiąca' pod palcami, ale widać, że zyskuje świeżości i blasku. Co więcej, przy systematycznym stosowaniu moje zaskórniki na nosie zaczęły stawać się mniej widoczne. zaznaczam jednak, że do tego potrzeba regularności. Jedna aplikacja wiele nie da.
Odkąd stosuję maseczkę Pure Skin na mojej twarzy pojawia się bardzo mało niedoskonałości.
Termin przydatności wynosi 12 miesięcy od otwarcia.
Regularna cena katalogowa to 19,90 zł za pojemność 50 ml.
tonik z olejkiem z drzewa herbacianego Love Nature
Kosmetyk znajduje się w buteleczce z twardszego plastiku. Ma bardzo ładną szatę graficzną utrzymaną w zielonej kolorystyce. od razu przywodzi na myśl coś naturalnego. Po odkręceniu wieczka widzimy niewielką dziurkę wylewającą tonik.
Chociaż szata graficzna przywodzi na myśl naturę, to nie ma jej w składzie. Niestety tonik bazuje na alkoholu, więc posiadacze cery suchej czy wrażliwej powinni uważać. Mamy też glicerynę, a olejek z drzewa herbacianego jest pod koniec listy.
Zapach jest specyficzny, charakterystyczny dla olejku z drzewa herbacianego. Kto go zna, ten wie, czego można się spodziewać. Niemniej jednak jest on nieco stonowany kwiatowymi nutami. Mi ten aromat zupełnie nie przeszkadza.
Ponieważ tonik nie zawiera atomizera, producent sugeruje aplikowanie go za pomocą wacika. Mi jednak zdarza się wylewać go na dłoń i delikatnie wklepywać w twarz.
Nieraz już pisałam o ważności stosowania toników. Ich głównym celem jest przywrócenie skórze prawidłowego pH i powinno stosować po każdym kontakcie skóry z wodą. Ciężko ocenić to naocznie, ale uważam, że tonik Love Nature wywiązuje się z tego zadania. Cera staje się odświeżona, znika ewentualne ściągnięcie spowodowane produktami do mycia i wodą.
Zawartość alkoholu sprawia, że tonik znacząco redukuje ilość wytwarzanego w danej chwili sebum, a przy tym jest na tyle łagodny, że nie wysusza skóry. Zaznaczę jednak, że stosuję go na zmianę z hydrolatami, dlatego nie wiem jak spisałby się przy codziennej, częstej aplikacji. Zapewne sprawa miałaby się nieco gorzej.
Zdarzyło mi się zastosować tonik kilka dni z rzędu, w miejscu pojawienia się kilku drobnych niedoskonałości. Alkohol sprawił, że zmiany szybciej się wysuszyły i zniknęły.
Termin przydatności wynosi 12 miesięcy od otwarcia.
Koszt to 24,90 zł za pojemność 150 ml.
Korzystacie z produktów Oriflame? Macie swoich ulubieńców? :)
Przeczytałaś/eś wpis? Szanuj moją osobę i nie zostawiaj linków - i tak je usunę!
Iwona
Jeszcze nie miałam niczego z Oriflame poza perfumami, taka maska oczyszczająca przydałaby mi się 😉
OdpowiedzUsuńPolecam :) A perfumy Oriflame są naprawdę fajne :)
UsuńTonik stosowałam jakiś czas temu i nie mam mu nic do zarzucenia. Maski nie miałam ale wiele razy zastanawiałam się nad jej kupnem. Za to jestem wierna olejkowi z drzewa herbacianego od Ori. U mnie sprawdza się rewelacyjnie.
OdpowiedzUsuńOlejek z drzewa herbacianego jest świetny. Miałam różnych firm i zawsze byłam zadowolona :)
UsuńJa dopiero od niedawna regularnie używam toników, i sama sobie zadaję pytanie dlaczego tak długo po nie sięgałam ;)
OdpowiedzUsuńTonik jest niezbędnym punktem w prawidłowej pielęgnacji :)
Usuńbardzo słabo znam kosmetyki Oriflame, jakoś nie po drodze mi z nimi :P Jeśli chodzi o używanie toników to nie wyobrażam sobie codziennej rutyny bez nich
OdpowiedzUsuńTak trzymać, jeśli chodzi o toniki :)
UsuńLovely post dear! :)
OdpowiedzUsuńJa byłam bardzo zadowolona z olejku z tej serii :). Miałabym ochotę na tonik ale tego alkoholu się trochę boję :).
OdpowiedzUsuńTrzeba uważać, dlatego nie przesadzam z ilością :)
UsuńNigdy nic nie miałam z Oriflame ☺
OdpowiedzUsuńObydwa produkty mnie zaciekawiły, ale chyba tylko skuszę się na maskę.
Tonik nie kupię bo po 1)nie lubię kosmetyków z alkoholem w składzie a po drugie odkąd postawiłam na kosmetyki które oczyszczają cerę, wole omijać te którego mogą podrażnic moja cerę ☺
Pozdrawiam
Lili
Myślę, że z maski będziesz zadowolona :)
UsuńKiedyś Oriflame miało w sprzedaży sam olejek herbaciany na niedoskonałości. Ale nie wiem czy tak jest nadal.
OdpowiedzUsuńOj, też nie wiem. Trzeba by było sprawdzić w katalogu :)
UsuńJestem całkiem na bieżąco z ofertą Oriflame i te dwa produkty też miałam okazję używać. Wspominam je mile i gdy jest na nie korzystna promocja, chętnie do nich wracam :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że u Ciebie też się sprawdzają :)
UsuńMusze przejrzeć katalog tej marki
OdpowiedzUsuńNa pewno wypatrzysz coś ciekawego :)
UsuńMaseczkę bym bardzo chętnie przygarnęła :D
OdpowiedzUsuńAlkoholowy tonik to nie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńRozumiem :)
UsuńKurczaki mnie to nie przekonuje :(
OdpowiedzUsuńRozumiem, ale cieszę się, że u mnie te produkty dają radę :)
UsuńGreat post! x.
OdpowiedzUsuńUwielbiam zapach drzewa herbacianego wiec bardzo mnie tonik zaciekawil :D
OdpowiedzUsuńMi się też bardzo podoba, zaś moja siostra od razu zatyka nos :D
Usuńhm, może skuszę się na tę maseczkę przy kolejnym zamówieniu :)
OdpowiedzUsuńPolecam :)
UsuńMaseczka bardzo ciekawa, tonik już nieco mniej:)
OdpowiedzUsuńNa szczęście oba produkty dają u mnie dobre efekty :)
UsuńTotalnie nie kojarzę tej serii.
OdpowiedzUsuńTutaj są dwie różne ;)
Usuńwonderful review dear, thanks for sharing, xo
OdpowiedzUsuńThank you :)
Usuńciekawe produkty , osobiście już bardzo dawno nie miałam nic z Oriflame , jeszcze za szkolnych czasów i pamiętam ,że głównie były to perfumy :)
OdpowiedzUsuńPerfumy mają świetne :)
UsuńWłaśnie widziałam, że produkty Love Nature z tej serii herbacianej bazują na alkoholu. Nawet sam olejek niestety mało ma wspólnego z naturalnym olejkiem herbacianym.
OdpowiedzUsuńNa szczęście działanie jest fajne, ale lepiej nie przesadzać z ilością :)
UsuńMaseczka prezentuje się ciekawie. Tonik ma bardzo przyjemną szatę graficzną , szkoda tylko, że ten alkohol w składzie się znajduje ... rzadko używam produktów Oriflame ale ostatnimi czasy w moje ręce wpadła świetna maskara 5 w 1 wonder lash wersja w fioletowym opakowaniu , która mocno mnie zachwyciła także polecam wypróbować;)
OdpowiedzUsuńDzięki, będę pamiętać :) Kolorówki Oriflame jeszcze nie miałam.
Usuńja z oriflame nie miałam jeszcze nic;)
OdpowiedzUsuńMoże będzie okazja coś poznać :)
Usuńmoże :) kto wie;)
UsuńCiekawa jestem tej maseczki z białą glinką, będę ją miała na uwadze :)
OdpowiedzUsuńPolecam :)
UsuńTonik miałam okazję stosować jakiś czas temu i byłam z niego zadowolona :)
OdpowiedzUsuńCieszę się :)
UsuńDawno nic nie miałam z tej marki. :/
OdpowiedzUsuńU mnie dopiero zaczyna się pojawiać :)
UsuńMaseczka ma nawet dobry skład i jest bardzo ciekawym produktem. :)
OdpowiedzUsuńTonik niestety nie dla mnie ;)
Maseczkę polecam :)
UsuńNa tonik się nie skuszę, ponieważ moja skóra bardzo źle reaguje na kosmetyki z dodatkiem alkoholu, ale maseczka, na pewno się u mnie pojawi. 😊
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będziesz z niej zadowolona :)
UsuńJa ostatnio testuję kolorówkę z Oriflame i mam takie mieszane uczucia. A perfumy bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńKolorówki jeszcze nie miałam.
UsuńNo właśnie - regularność w maseczkach to słowo klucz!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Jak przy wszystkich produktach pielęgnacyjnych :)
UsuńBardzo dawno nie miałam nic tej marki.
OdpowiedzUsuńCiężko byłoby stosować ciągle te same marki :)
Usuńthis post is so nice :)
OdpowiedzUsuńxoxo, Tijana
Thanks :)
Usuńtonik nie wpadl w moje rece, ale z maski korzystalam. i ja osobiscie lubilam to uczucie mrowienia a pozniej przyjemny chlodek. polecam ;)
OdpowiedzUsuńJest przyjemna podczas aplikacji :)
UsuńDawno temu odeszłam od kosmetyków tej marki i raczej nie wracam... wyjątkiem są dezodoranty w kulce.
OdpowiedzUsuńŻadnego nie miałam. Dobrze oceniam perfumy :)
UsuńZastanawia mnie od jakiegoś czasu obecność alkoholu w składzie różnych kosmetyków. Niby wiem, że jak się widzi alkohol, to od razu w głowie jest alarm, z drugiej strony nie wiem, czy nie jest nadmiernie demonizowany, a wysuszenie skóry to nie tylko jego wina, ale też składników towarzyszących. Kiedyś miałam toner Innisfree Tangerine Vita C, gdzie alkohol też był bardzo wysoko, ale jakoś w ogóle tego nie odczułam. podejrzewam, ze w tym toniku może być podobnie, chociaż osobiście razi mnie nazywanie serii "Natural" ze znikomą ilością tych naturalnych składników.
OdpowiedzUsuńZ alkoholem jest jak z każdym innym składnikiem - wszystko zależy od cery. U mnie krzywdy nie robi, a zaś uczula mnie zachwalany aloes. Trzeba po prostu obserwować cerę :)
UsuńFajnie, że produkty dają efekty :)
OdpowiedzUsuńTo prawda :)
UsuńVery interesting products!
OdpowiedzUsuńwyglada bardzo fajnie ale raczej unikam alkoholu
OdpowiedzUsuńMaseczka go nie zawiera :)
UsuńNie znam tych kosmetyków.
OdpowiedzUsuńAkurat te mogę polecić :)
UsuńRzadko używam produktów tej marki, ale ta maseczka bardzo mnie zaciekawiła :)
OdpowiedzUsuń