Na pewno każdy z nas ma takie produkty, a nawet marki - z przeróżnej grupy przemysłowej - po które może sięgać niemalże z zamkniętymi oczami. Lubimy je, smakują nam, są skuteczne itd. Dotyczy to także kosmetyków. W końcu zależy nam właśnie na tym, aby znaleźć swojego ulubieńca i nie musieć już eksperymentować. Zdarza się także, że jakaś marka zupełnie nam nie leży. U mnie tak właśnie jest z L'oreal. Miałam kilka produktów, które albo nie działały, albo wręcz szkodziły. Blogowanie ma jednak to do siebie, że czasami warto podjąć ryzyko i przetestować coś na własnej skórze, aby zapoznać z tym innych. Tak też w moje ręce trafiła maseczka detoksykująco-rozświetlająca z bardzo popularnej ostatnio serii 'czysta glinka'.
Kosmetyk otrzymujemy w bardzo efektownym kartoniku w zielono-szarej kolorystyce, z białymi i czarnymi napisami. Zawiera wszelkie niezbędne informacje. Sama maska znajduje się w eleganckim, ciężkim słoiczku wykonanym ze szkła. Po otwarciu opakowania mamy dodatkową plastikową zatyczkę.
Producent informuje, iż w składzie maski występują trzy glinki. To fakt, można zauważyć ja na drugiej, trzeciej i dziesiątej pozycji. Jednak do 'czystej glinki' jej daleko, bo te kojarzą się głównie w proszkiem do samodzielnego mieszania. Zaraz po glinkach dostrzeżemy węgiel. Nie jest to jednak naturalny skład.
Maska ma odczuwalny, ale znośny zapach. Zupełnie nie wiem jak go scharakteryzować. Niby ma w sobie coś ziemistego i błotnego, ale przy tym perfumowanego. Czasami odnoszę wrażenie, jakby były tam kwiatowe nuty. Ciekawa, dość niespotykana mieszanka.
Konsystencja jest gęsta i treściwa. Najlepiej nakładać ją małymi partiami, gdyż szybko zastyga nam na twarzy i wówczas staje się tępa i trudniejsza do rozprowadzenia.
Kosmetyk aplikujemy na czystą, suchą skórę cienką warstwą. Pozostawiamy do wyschnięcia na 5-10 minut, po czym zmywamy ciepłą wodą. Tak sugeruje producent, jednak z doświadczenia wiem, że lepiej nie dać glinkom zastygnąć. Warto zatem mieć pod ręką jakiś tonik bądź hydrolat, którym możemy popsikać twarz. Niemniej jednak muszę zaznaczyć, że po tych 10 minutach glinka przeważnie nie jest całkiem sucha, więc nie trzeba się niczym wspomagać. Podczas samej aplikacji odczuwam delikatnie mrowienie, które jednak błyskawicznie znika. Zmywanie samą wodą nie należy do najprzyjemniejszych, ale wystarczy gąbka cellulozowa, aby wszystko przebiegło szybko i sprawnie.
Przejdźmy do najważniejszego punktu, czyli do działania.
Zacznę od tego, że glinki kocham miłością wielką - praktycznie każdy kolor i wariant. Od miksu trzech rodzajów miałam więc spore oczekiwania. Do tego ten węgiel. Chciałam, aby się to udało.
Glinka stygnąc na naszej twarzy daje delikatne uczucie jej ściągnięcia. Ale to normalne. Po zmyciu dyskomfort znika, a na jego miejscu pojawia się przyjemne uczucie napięcia cery. Odnoszę wrażenie jakby 'trzymała się kupy'.
Skóra jest świetnie oczyszczona. Pod palcami daje uczucie skrzypienia, ale - tak jak zaznaczyłam - bez efektu ściągnięcia.Wprawdzie nie zniknęły moje zaskórniki na nosie, ale mam wrażenie jakby były mniej widoczne. Przy stosowaniu tej maseczki nie pojawiły się żadne nowe niedoskonałości.
Nie mogę nie wspomnieć o widocznym rozświetleniu cery. Nabiera ona blasku, zdrowego wyglądu, a koloryt wydaje się bardziej ujednolicony.
Przy całych tych właściwościach maska wspomaga pracę gruczołów łojowych. Obecnie moja cera praktycznie się nie świeci - oczywiście nadmiarem sebum. Nie można tego mylić z pożądanym rozświetleniem.
Maseczka w żaden sposób nie uczuliła ani nie podrażniła mojej cery.
Termin przydatności wynosi 12 miesięcy od otwarcia.
Kosztuje ok. 30 zł za pojemność 50 ml.
Produkt otrzymałam w ramach współpracy z internetową drogerią eZebra. Zachęcam do zapoznania się z jej asortymentem, gdyż oferuje szeroką gamę produktów L'oreal, nie tylko z serii 'czysta glinka'.
Przeczytałaś/eś wpis? Szanuj moją osobę i nie zostawiaj linków - to nie miejsce na reklamę!
Iwona
Producent informuje, iż w składzie maski występują trzy glinki. To fakt, można zauważyć ja na drugiej, trzeciej i dziesiątej pozycji. Jednak do 'czystej glinki' jej daleko, bo te kojarzą się głównie w proszkiem do samodzielnego mieszania. Zaraz po glinkach dostrzeżemy węgiel. Nie jest to jednak naturalny skład.
Maska ma odczuwalny, ale znośny zapach. Zupełnie nie wiem jak go scharakteryzować. Niby ma w sobie coś ziemistego i błotnego, ale przy tym perfumowanego. Czasami odnoszę wrażenie, jakby były tam kwiatowe nuty. Ciekawa, dość niespotykana mieszanka.
Konsystencja jest gęsta i treściwa. Najlepiej nakładać ją małymi partiami, gdyż szybko zastyga nam na twarzy i wówczas staje się tępa i trudniejsza do rozprowadzenia.
Przejdźmy do najważniejszego punktu, czyli do działania.
Zacznę od tego, że glinki kocham miłością wielką - praktycznie każdy kolor i wariant. Od miksu trzech rodzajów miałam więc spore oczekiwania. Do tego ten węgiel. Chciałam, aby się to udało.
Glinka stygnąc na naszej twarzy daje delikatne uczucie jej ściągnięcia. Ale to normalne. Po zmyciu dyskomfort znika, a na jego miejscu pojawia się przyjemne uczucie napięcia cery. Odnoszę wrażenie jakby 'trzymała się kupy'.
Nie mogę nie wspomnieć o widocznym rozświetleniu cery. Nabiera ona blasku, zdrowego wyglądu, a koloryt wydaje się bardziej ujednolicony.
Przy całych tych właściwościach maska wspomaga pracę gruczołów łojowych. Obecnie moja cera praktycznie się nie świeci - oczywiście nadmiarem sebum. Nie można tego mylić z pożądanym rozświetleniem.
Maseczka w żaden sposób nie uczuliła ani nie podrażniła mojej cery.
Termin przydatności wynosi 12 miesięcy od otwarcia.
Kosztuje ok. 30 zł za pojemność 50 ml.
Po raz pierwszy mogę z czystym sercem stwierdzić, że spodobał mi się kosmetyk L'oreal. Jak głosi powiedzenie: 'lepiej późno niż wcale'. Mam nadzieję, że swoją recenzją rozwiałam Wasze ewentualne wątpliwości i zechcenie poznać działanie tej maski na własnej skórze.
Lubicie kosmetyki z glinkami?
Przeczytałaś/eś wpis? Szanuj moją osobę i nie zostawiaj linków - to nie miejsce na reklamę!
Iwona
Fajnie by było, gdyby całkowicie niwelowała zaskórniki, ale dobrze, że chociaż stają się mniej widoczne :)
OdpowiedzUsuńAż tak dobrze niestety nie jest.
UsuńPrzyznam, że bardziej bym poleciła zwykłą zieloną glinke. Efekty mocniejsze i lepsze, a tańsze :)
OdpowiedzUsuńZieloną glinkę bardzo dobrze znam, zresztą o tym napisałam :)
UsuńKupiłam tą maskę bez patrzenia na skład, bo bardzo lubię działanie węgla aktywnego i rzeczywiście widzę jej dobry wpływ na zaskórniki, chociaż nie wyciąga ich całkowicie. Jednak następnym razem sięgnę po coś o czystym składzie :)
OdpowiedzUsuńRozumiem :) Ważne jednak, że jakieś efekty są :)
UsuńZawsze chciałam przetestować tą glinke. Bardzo mnie ciekawi, jak moja skóra by zareagowała :D
OdpowiedzUsuńNie dowiesz się, jeśli nie spróbujesz :)
UsuńUżywałam tą maskę i byłam zadowolona z efektu jednak zmywanie było dla mnie udręką :D
OdpowiedzUsuńWystarczy mieć sposób, a jest banalnie proste :)
Usuńja zakochana jestem w czerwonej glince! ale tą też bym chętnie wypróbowała :)
OdpowiedzUsuńCzerwona glinka daje świetne efekty, zwłaszcza przy cerze z naczynkami :)
UsuńNie spodziewałam się takiego oczyszczenia po tym produkcie :)
OdpowiedzUsuńMnie też pozytywnie zaskoczyła :)
UsuńKiedyś ją miałam, ale był kłopot ze zmyciem w okolicach włosów przy czole :)
OdpowiedzUsuńZ glinkami tak już jest, dlatego warto mieć gąbki cellulozowe :)
UsuńMiałam tą maseczkę tylko że w saszetce ☺
OdpowiedzUsuńTeż było trochę problemów ze zmyciem w okolicach włosów, ale u mnie większość maseczek tak robi ☺
Pozdrawiam
Lili
Mi łatwiej zmywać glinki niż zdejmować maski peel off :)
UsuńMam w zapasach tą maseczkę i zachęciłaś mnie do niej jeszcze bardziej :P cieszę się że sprawdziła ci się, mam nadzieje że ja też się nie zawiodę :)
OdpowiedzUsuńOby :) Życzę przyjemnego stosowania :)
UsuńMiałam wersję zieloną i była bardzo słaba - na tyle, że nie kuszą mnie inne wersje :P
OdpowiedzUsuńRozumiem. Dobrze wiedzieć, że zielona jest słaba.
UsuńJa jestem fanką naturalnych glinek więc takie produkty u mnie nei goszczą ;/
OdpowiedzUsuńCzyste glinki też uwielbiam i najczęściej z nich korzystam :)
UsuńCałkiem fajny produkt, a glinki bardzo lubię i najczęściej sama sobie mieszam. W sumie spróbowałabym, choć z tym napisem "czysta glinka" mogli sobie darować :P
OdpowiedzUsuńChwyt marketingowy, z tym tak często bywa. Też najchętniej sama mieszam glinki, ale dla bloga można zrobić urozmaicenie :)
UsuńSo precise and detailed thanks!
OdpowiedzUsuńMyślę że marka idzie z składami w dobrą stronę, jeszcze trochę a będą naprawdę naturalne :) Sam pomysł na połączenie glinki z czarnym węglem mi się podoba i taką naturalną maseczkę z chęcią bym użyła
OdpowiedzUsuńMasz rację. Kiedyś składy były strasznie chemiczne, ale zaczynają zmieniać się na lepsze. Oby tak dalej :)
UsuńPodoba mi się jego konsystencja.
OdpowiedzUsuńJest przyjemna w użyciu :)
UsuńRównież kocham wszystkie glinki. Ten produkt również mam i sprawdza się całkiem fajnie :).
OdpowiedzUsuńMoże jeszcze trochę czasu minie zanim ta firma zrezygnuje z testów na zwierzętach, wtedy i składy będą bardziej naturalne, fajnie by było bo maska zapowiada się ciekawie :)
OdpowiedzUsuńW porównaniu z danymi składami widać, że wszytko zmierza w dobrym kierunku :)
UsuńByłam bardzo ciekawa Twojej opinii o tej masce, bo sama mam na nią chrapkę. Skoro się sprawdza pomimo nie do końca naturalnego składu, to ją wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto. U mnie ten miks glinek dobrze się spisuje :)
UsuńJuż dawno nie używałyśmy nic z glinki na twarz :)
OdpowiedzUsuńGlinki są świetne i warto z nich korzystać :)
UsuńDość zaskakujące było to, że producent zaleca aby glinkę zostawić do zaschnięcia 😅 każdy kto ma styczność z glinkami powinien wiedzieć, że glinki powinno się nawilżać aby do tego nie dopuścić 😂 noo.. nie małe zaskoczenie. Grunt jednak, że maska fajnie się u Ciebie sprawdza 😁 za to eZebrę chyba wszyscy znają 😁 no nie uwierzę, że ktoś tego sklepu nie zna 😅
OdpowiedzUsuńTak jak napisałam - wiem że glinki nie mogą zasychać, ale o dziwo po zalecanych 10 minutach i tak jest wystarczająco mokra :)
Usuńnie miałam tej glinki. Mam zapas póki co:)
OdpowiedzUsuńRozumiem :) Ale jeśli chodzi o glinki to lubię mieć zapas :)
UsuńWiele dobrego o niej słyszałam:)
OdpowiedzUsuńU mnie na szczęście też się sprawdziła :)
UsuńKosmetyki od tej firmy dobrze się sprawdzają, ale tego niestety nie miałam. Ale skoro z czystym sumieniem możesz polecić to chyba wypróbuję <3
OdpowiedzUsuńU mnie to pierwszy produkt, z którego jestem zadowolona. Więc polecam :)
UsuńPrzetestuję z ciekawości, bo skończyły mi się wszystkie maseczki :) A zaskórniki zimą mi dokuczają :/
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będziesz zadowolona :)
UsuńUżywałam wersji z czerwoną glinką i byłam bardzo zadowolona :)
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć :)
UsuńFajnie, że Ci się sprawdziła, zwłaszcza że miałaś wątpliwości ;)
OdpowiedzUsuńWreszcie jakiś kosmetyk L'oreal, który się dobrze sprawdził :)
UsuńWygląda dość ekskluzywnie-
OdpowiedzUsuńjestem jej ciekawa...
Moje siostry nie używają ;)
OdpowiedzUsuńCiekawie tak poznawać tak wiele rzeczy o osobach, których się w życiu nie widziało :D
UsuńNie znam tej glinki, lecz ogólnie bardzo lubię stosować takie produkty :)
OdpowiedzUsuńZawsze można się skusić :)
UsuńU mnie niestety się nie sprawdziła. Bardzo podrażniła moją skórę, która aż piekła i była bardzo mocno zaczerwieniona :/
OdpowiedzUsuńOjć, to kiepsko :/ jak zawsze wszystko zależy od skóry i co u jednych działa, u drugich niekoniecznie.
UsuńMoja skora bardzo lubi glinki wiec mam w planach zakup tej maseczki :)
OdpowiedzUsuńWybieram się po nią do sklepu :)
OdpowiedzUsuńZatem udanych testów życzę :)
UsuńWidziałam tę maskę już w kilku miejscach, ale nie próbowałam ;) Boję się eksperymentować na swojej skórze, bo często mam uczulenia. Mam tylko jedną glinkę z Nacomi, ale użyłam jej raz :P Zupełnie nie lubię bawić się w takie rzeczy, żeby nakładać, czekać, zmywać. Ale spróbuję się zmotywować i nałożyć w ciągu kilku najbliższych dni :) Super, że ta z Loreal na Ciebie dobrze działa, chociaż szkoda, że skład nie jest taki "czysty".
OdpowiedzUsuńMi już 'maseczkowanie' weszło w nawyk, więc z aplikacją nie mam problemu. Dla niektórych jednak będzie to szybsza forma od czystych glinek, które trzeba mieszać. Coś za coś :)
UsuńTej wersji niestety nie miałam ale miałam zieloną bodajże z eukaliptusem i była całkiem ok :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że zbiera różne opinie, ale tak to już zawsze jest :)
UsuńJA też mam tonik albo hydrolat "w psikaczu" pod ręką:)
OdpowiedzUsuńPrzydaje się :)
UsuńMiałam tę maskę w saszetce i wrażenie po jej zastosowaniu były całkiem przyjemne, jednak jeszcze nie zdecydowałam się na kupno pelnowymiarowego opakowania :)
OdpowiedzUsuńFajnie jednak, że jest opcja wypróbowania saszetki :)
UsuńMiałam tę maseczkę w formie saszetki i mam bardzo podobne odczucia, co Ty :) Na pewno kiedyś sięgnę po wersję pełnowymiarową, bo maski oczyszczające goszczą u mnie bardzo często ;)
OdpowiedzUsuńU mnie także. To jeden z najlepszych typów maski dla mnie :)
UsuńCiekawy produkt i z wielką chęcią go wypróbuje :)
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się kiedyś nad tą maseczką, ogólem nad którąś z tej serii :)
OdpowiedzUsuńAkurat ten wariant mogę polecić :)
Usuń