Zbliża się lato i wakacje, więc przed nami perspektywa wylęgiwania się na słońcu i nabieranie złocistego, a nawet brązowego odcienia skóry.
Być może wspominałam Wam już, że mam bardzo jasną karnację, którą ciężko jest opalić. Poza tym tendencja do plam i znamion sprawia, że łapanie dużej ilości promieni słonecznych nie jest przyjemnością, na którą mogę sobie pozwolić. Na szczęście z pomocą osobom takim jak ja przychodzi rynek kosmetyczny oferując coraz to nowsze i ciekawsze produkty brązujące lub samoopalające. Jednym z nich jest olejkowy balsam brązujący marki Perfecta z serii "I love bronze", który otrzymałam w paczce z nowościami Dax Cosmetics.
Zdaniem producenta:
Olejkowy balsam brązujący stopniowo i delikatnie nadaje jasnej skórze odcień naturalnej opalenizny. Nawilża i regeneruje skórę dbając o doskonały wygląd ciała. Pomaga ujędrniać, modelować i wyszczuplać sylwetkę. Lekka, łatwo rozprowadzająca się i doskonale wchłaniająca konsystencja balsamu nie pozostawia smug ani tłustego odczucia na skórze. Tropikalny, aromatyczny zapach brazylijskiej passiflory doskonale relaksuje zmysły pozostawiając przyjemny, orzeźwiający zapach na skórze.
Skład:
Aqua, Isopropyl Palmitate, Cetearyl Ethylhexanoate, Glycerin, Caprylic/Capric Triglyceride, Dihydroxyacetone, Hydroxyethyl Acrylate/Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Cetearyl Alcohol, Theobroma Cacao Seed Butter, Caffeine, Macadamia Integrifolia Seed Oil, Theobroma Grandiforum Seed Butter, Coffea Arabica Seed Extract, Spirulina Platentis Extract, Soy Isofavones, Carnitine, Polysorbate 80, Alcohol, Cetearyl Glucoside, Disodium EDTA, BHA, Ethylparaben, Methylparaben, 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol, Linalool, Limonene, Parfum
Pojemność: 250 ml
Cena: ok. 15 zł
Moja opinia:
Produkt zamknięty jest w poręcznej butelce z dość twardego plastiku. To co od razu mnie w niej urzekło to szata graficzna. Nie wiem jak Wam, ale mi skojarzyła się ze wschodem
i klimatami rodem z Bollywood.
i klimatami rodem z Bollywood.
Drugim aspektem godnym uwagi jest zapach kosmetyku - tropikalny, nieco orzeźwiający, z przebijającą się nutą słodkości. Dość długo utrzymuje się na skórze.
Balsam ma lekką i jedwabistą konsystencję. Bardzo przyjemnie rozprowadza się na skórze, szybko wchłania i nie pozostawia niekomfortowej powłoki.
Preparat ma białą barwę. Bałam się, że brak pigmentu sprawi, że nałożę go nierównomiernie ryzykując smugami czy plamami. Nic takiego nie ma jednak miejsca, ale dla bezpieczeństwa - w newralgicznych miejscach takich jak łokcie czy kolana - aplikuję go nieco mniej.
Preparat ma białą barwę. Bałam się, że brak pigmentu sprawi, że nałożę go nierównomiernie ryzykując smugami czy plamami. Nic takiego nie ma jednak miejsca, ale dla bezpieczeństwa - w newralgicznych miejscach takich jak łokcie czy kolana - aplikuję go nieco mniej.
W składzie znajdziemy wartościowe składniki, jednakże w połowie listy. Na końcu dostrzeżemy dodatek parabenów.
Prawdą jest, że balsam nawilża skórę pozostawiając ją wygładzoną i miękką w dotyku.
Nie zauważyłam żadnego efektu modelującego, ujędrniającego bądź wyszczuplającego sylwetkę. Nie oszukujmy się jednak, że sam balsam jest w stanie to zrobić. Zresztą nawet nie zależało mi na tym efekcie, wolałam bowiem skupić się na opaleniźnie.
Już po pierwszych aplikacjach zauważyłam, że skóra zaczęła wyglądać nieco inaczej. Była jakby bardziej błyszcząca i promienna. Efekty brązujące przyszły po tygodniu regularnego stosowania 2 razy dziennie. Skóra zaczęła nabierać zdrowego, lekko brązowego kolorytu bez jakichkolwiek domieszek pomarańczy.
Nie będę ukrywać, iż obecnie zaprzestałam stosowania tego produktu. Dlaczego? Z dwóch prostych powodów. Po pierwsze, chciałabym zostawić go na czas stricte letni, aby bez wylęgiwania się na słońcu móc cieszyć się ciemniejszym kolorem skóry. Po drugie, mam kolejne ciekawe preparaty które tylko czekają na otwarcie i wyrażenie opinii dotyczących ich działania :)
Mam nadzieję, że zachęciłam Was do zapoznania się z nowością Perfecty. Myślę, iż naprawdę warto. Sama zaś zabieram się na kolejne nowości licząc na to, że okażą się pielęgnacyjnymi perełkami. Czekajcie na recenzje :)
Nie zauważyłam żadnego efektu modelującego, ujędrniającego bądź wyszczuplającego sylwetkę. Nie oszukujmy się jednak, że sam balsam jest w stanie to zrobić. Zresztą nawet nie zależało mi na tym efekcie, wolałam bowiem skupić się na opaleniźnie.
Już po pierwszych aplikacjach zauważyłam, że skóra zaczęła wyglądać nieco inaczej. Była jakby bardziej błyszcząca i promienna. Efekty brązujące przyszły po tygodniu regularnego stosowania 2 razy dziennie. Skóra zaczęła nabierać zdrowego, lekko brązowego kolorytu bez jakichkolwiek domieszek pomarańczy.
Nie będę ukrywać, iż obecnie zaprzestałam stosowania tego produktu. Dlaczego? Z dwóch prostych powodów. Po pierwsze, chciałabym zostawić go na czas stricte letni, aby bez wylęgiwania się na słońcu móc cieszyć się ciemniejszym kolorem skóry. Po drugie, mam kolejne ciekawe preparaty które tylko czekają na otwarcie i wyrażenie opinii dotyczących ich działania :)
Mam nadzieję, że zachęciłam Was do zapoznania się z nowością Perfecty. Myślę, iż naprawdę warto. Sama zaś zabieram się na kolejne nowości licząc na to, że okażą się pielęgnacyjnymi perełkami. Czekajcie na recenzje :)
Zdarza Wam się sięgać po produkty brązujące? Podzielcie się swoimi faworytami :)
Iwona
Nie znam, ale czuje się skuszona, ja kocham Marula z Vita Liberata :)
OdpowiedzUsuńProdukt kusi swoim wyglądem, ale niestety ja unikam produktów brązujących.
OdpowiedzUsuńNie stosuję tego typu kosmetyków ;)
OdpowiedzUsuńMam w swojej szafce jakiś balsam bronzujący ale rzadko używam takie produkty :)
OdpowiedzUsuńNie używam takich produktów, więc i tego nie stosowałam ;)
OdpowiedzUsuńCiekawy produkt. Ja teraz używam mleczko Ozon i powiem, że jestem pod wrażeniem szybko skóra nabiera brązowego kolorytu. Mam również Ozon w spreju, ale jakoś słabiej działa ;)
OdpowiedzUsuńOj ciekawi mnie ten balsamik :)
OdpowiedzUsuńRzadko używam tego typu kosmetyków, ale mam w półce piankę brązującą z bielendy :)
OdpowiedzUsuńCiekawie brzmi ta formuła olejkowego balsamu :D Ja lubię gdy efekty widać już po pierwszej aplikacji, ewentualnie 2 więc to niezbyt dla mnie, nie jestem tak cierpliwa :D
OdpowiedzUsuńMoim faworytem jest vita liberata :)
OdpowiedzUsuńWygląda i sprawuje sie jak czytam fajnie:)) jednak ja nie używam tego typu produktów
OdpowiedzUsuńChyba skuszę się na niego ;) Może się przydać, gdyż nie mam czasu na opalanie ;)
OdpowiedzUsuńBoję się produktów tego typu.. Kiedyś użyłam samoopalacza na nogi i wyglądało to okropnie :D
OdpowiedzUsuńA ja ostatnio stosuję samoopalacz z Lirene, lubię efekt delikatnej opalenizny ;)
OdpowiedzUsuń