Tym razem projektu denko wyjątkowo nie zacznę stwierdzeniem, że luty zleciał mi w tempie błyskawicznym. Twierdzę nawet, że jest wręcz przeciwnie. Przyglądając się niektórym produktom mam wrażenie, jakbym zużyła je wieki temu. Aż dziw, że dokończyły żywota w kończącym się właśnie miesiącu. Niemniej jednak zanim wylądują w koszu podzielę się swoimi spostrzeżeniami na ich temat polecając coś ciekawego i ostrzegając przed ewentualnymi bublami.
- Mixa, oczyszczający tonik bez alkoholu przeciw niedoskonałościom - pojemność: 200 ml. Dobrze doczyszczał i odświeżał cerę. Nie podrażniał ani nie powodował uczuleń. Niestety nie wywiązywał się ze swojej głównej funkcji, czyli walce z pojawiającymi się niedoskonałościami;
- Isana, krem do ciała "masło shea i kakao" - pojemność: 500 ml. O tym rozczarowaniu napisałam tutaj;
- Ferdebalsam, maść końska - pojemność: 500 ml. Rodzaj produktu, który zawsze musi gościć na mojej półce. Poprzez swoje działanie chłodzące świetnie łagodzi bóle mięśni i stawów. Szybko się wchłania przez co jest niesamowicie wydajny;
- Bielenda, odżywczy krem ultra nawilżający - pojemność: 50 ml. Kupiłam go skuszona wieloma ochami na jego temat. Niestety okazał się kolejnym zachwalanym produktem, który nie zrobił na mnie wrażenia. Taki przeciętniaczek, który pozostawiał skórę miękką i dobrze nawilżoną. Nie zapychał ani nie uczulał;
- The Body Shop, żel pod oczy z wyciągiem z czarnego bzu - pojemność: 15 ml. bubel, którego recenzja dostępna jest w tej notce;
- Elkos, oliwkowy krem do rąk - pojemność: 125 ml. Miał treściwą konsystencję, ale na tyle lekką że szybko się wchłaniał i nie pozostawiał nieprzyjemnej powłoki. Niestety bardzo słabo nawilżał, a ewentualny efekt widoczny był przez krotki czas;
- Isana, zimowe mydło w płynie "wanilia i karmel" - pojemność: 500 ml. O tym pięknie pachnącym produkcie pisałam tutaj;
- Palmer's, Cocoa Butter Formula, nawilżająca oliwka do ciała - pojemność: 50 ml. Próbkę wykorzystałam jako olejek do kąpieli. Woda była przyjemnie zmiękczona przez co i ciało pozostawało delikatnie nawilżone. Efekt nie był jednak długotrwały. Zapach produktu nie wyróżniał się niczym szczególnym - był delikatny i subtelny;
- Cole & Lewis London, krem do rąk i ciała - pojemność: 50 ml. Treściwy krem o pięknym, męskim zapachu. Dobrze się wchłaniał, ale nie robił ze skórą niczego nadzwyczajnego. Wydobycie go do końca z tak małego opakowania było sporym wyzwaniem;
- Kur Color, odżywka do włosów farbowanych - pojemność: 30 ml. Odżywka miała rzadką konsystencję przez co musiałam uważać z aplikacją aby nie spłynęła z włosów. Pozostawiła je wygładzone nie powodując szybszego przetłuszczenia;
- Nivea, krem uniwersalny - pojemność: 2 x 50 ml. Widać, że to mój hit nad hitami.
- Dove, nawilżające mydło w kostce - pojemność: 100 g. Nie wiem czy trafił mi się wadliwy egzemplarz, ale mydło bardzo słabo się pieniło przez co nie miałam uczucia dokładnego oczyszczenia. Zapach delikatny i subtelny, typowy dla kosmetyków tej marki. Był neutralny dla skóry;
- Dentix 7, pasta do zębów - pojemność: 125 ml. Kolejne opakowanie taniej i dostępnej w każdej Biedronce pasty. Oczyszcza, dobrze się pieni i nie podrażnia;
- próbki
Jak prezentują się Wasze lutowe zużycia? :)
Iwona
Właśnie ten miesiąc też mi się jakoś dłużył ;) pokaźne denko.
OdpowiedzUsuńUwielbiam zapach zimowego mydła Isana :)
OdpowiedzUsuńJa znowu nie pamiętam czy coś zużyłam - wyrzucam opakowanie i zapominam o producie :D Pamiętam tylko, że kilka dni temu wykończyłam krem do twarzy ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMaść końska faktycznie dobrze się spisywała. Muszę do niej powrócić
OdpowiedzUsuńDenko u mnie zdecydowanie skromniejsze. Krem Nivea lubię - świetnie sprawdza się stosując go na usta :D
OdpowiedzUsuńlubię zapach tego mydełka z Isany ;)!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń