"Dziewczyny lubią brąz, a słońce o tym wie,
że dziewczyny lubią brąz i czule pieści je"
Wiele osób czeka na pierwsze promienie słońca, które nie tylko dostarczają naszemu organizmowi witaminy D, ale także pozwalają nabrać skórze zdrowej opalenizny. Nadmiar słońca ma jednak także negatywne oddziaływanie. W dłuższej perspektywie chociażby w postaci szybszego starzenia, lecz nie trzeba czekać tak długo. Moja skóra ma tendencję do szybkiego pojawiania się przebarwień i znamion. Przez to też zabezpieczam skórę kremami z wysokim filtrem, a ciału nadają kolorytu za pomocą środków brązujących. Obecnie służą mi do tych celów dwa kosmetyki - krem przeciwsłoneczny do cery tłustej i problematycznej z spf 48 Cell Fusion C oraz samoopalająca pianka marki Vita Liberata.
Kosmetyk otrzymujemy w kartoniku, na którym widnieją wszelkie niezbędne informacje. Sam krem zamknięty jest w miękkiej tubce.
Skład jest długaśny, lecz producent informuje, iż zawarte w kremie filtry są pochodzenia mineralnego. Z wartościowych substancji warto wyróżnić olejek bergamotowy, olejek z kwiatów pelargonii, ekstrakt z kurkumy, ekstrakt z portulaki pospolitej, wąkrotę azjatycką, wyciąg z pstrolistki sercowej, szałwię lekarską.
Małym minusem jest dla mnie charakterystyczny zapach, w którym dość duży prym wiedzie wyciąg z pelargonii. Przypomina mi się dzieciństwo i czasy, w których tata pielęgnował sporo tych roślin. Na dłuższą metę lubi mnie drażnić, ale to oczywiście indywidualne preferencje.
Krem ma beżowe zabarwienie, jednak po rozsmarowaniu idealnie stapia się z cerą. Nie bieli, o ile oczywiście nie nałożymy na raz połowy tubki.
Konsystencja jest przyjemnie lekka, jedwabista w dotyku. Wchłania się zaskakująco szybko. Początkowo tworzy na mojej mieszanej cerze typowo matowe wykończenie, potem cera nabiera delikatnego, ale zdrowego blasku. Nie jest to chamski błysk spowodowany nadmiarem sebum.
Zapoznajmy się z efektami.
Od razu zaznaczę, że moja opinia wyrażona jest po stosowaniu przy obecnie ciepłych dniach, którym jeszcze (na szczęście) daleko do upalnych tropików. I przy noszeniu na co dzień lub podczas pracy na działce. Nie wiem jak spisałby się przy 40 stopniowych upałach i wylęgiwaniu się na plaży.
Krem nie jest kosmetykiem typowo nawilżającym, więc pod niego stosuję jeszcze dodatkowy produkt, który zapewnia mi ten efekt. Niemniej jednak nie daje też odczucia ściągnięcia cery czy wręcz jej przesuszenia, co zdarzyło się już u mnie przy kilku innych filtrach.
Jak już wspomniałam, buzia wygląda na zmatowioną, ale w taki zdrowy a nie płaski sposób. przy mniejszym słońcu moja skóra sama z siebie mniej się przetłuszcza, więc efekt ten (zwłaszcza w towarzystwie pudru) utrzymuje się praktycznie cały dzień.
Po spędzeniu czasu na świeżym powietrzu nie odczuwam podrażnienia skóry. Buzia nie jest zaczerwieniona. Myślę, że ochrona w tym wypadku działa.
Kosmetyk nie uczula, nie zapycha.
Z racji swojej lekkości krem Cell Fusion C idealnie nadaje się pod makijaż. Latem nie wykonuję ciężkiego makeupu, ale kilkukrotnie się poświęciłam, aby to sprawdzić. Współgra z podkładami o różnych formach a także kremami bb. Nic się nie warzy, nie roluje.
Dla wielu osób minusem może być cena, która wynosi ok. 155 zł za pojemność 50 ml.
Kosmetyk znajduje się w kartoniku, którego szata graficzna szybko daje nam podgląd na rodzaj produktu. W środku znajdziemy ulotkę z informacjami w języku polskim. Sama pianka zamknięta jest w brązowej butelce z twardszego plastiku. Ma wygodny aplikator w formie pompki.
Skład bazuje na aloesie. Znajdziemy w nim również witaminę E, ekstrakt z ogórka, ekstrakt z oczaru wirginijskiego, wyciąg z morszczynu pęcherzykowatego, ekstrakt z papai, ekstrakt z maliny właściwej.
Zapach jest dość specyficzny, ale w żadnym razie nie kojarzy się z typowymi samoopalaczami.
Niech Was nie wystraszy kolor pianki, który jest połączeniem brązu z zielenią. Tak też prezentuje się od razu po aplikacji. Jej konsystencja przypomina bardzo lekką pianę. Przyjemnie rozprowadza się po skórze.
Sam sposób aplikacji nie jest trudnością, aczkolwiek warto pamiętać o kilku przydatnych zasadach. Przed rozpoczęciem nakładania warto wykonać peeling skóry, ale była wygładzona, o jednolitej strukturze. Warto też zaopatrzyć się w specjalną rękawicę, która idealnie i szybko rozprowadzi kosmetyk, a przy okazji uchroni nasze dłonie przed nieestetycznym zabarwieniem. Vita Liberata oferuje specjalną miękką rękawicę Super Soft Tanning Mitt, która jest bardzo delikatna i nie podrażnia skóry.
Piankę aplikujemy okrężnymi ruchami po czym zostawiamy na 4 do 8 godzin. Dokładnie spłukujemy wodą. Dla najlepszych efektów zabieg warto powtórzyć trzy razy. Pamiętajmy, aby przed nakładaniem kosmetyku nie stosować żadnych środków nawilżających.
Pora na moje spostrzeżenia i działanie.
Po pierwszej aplikacji nie zauważyłam znaczącej różnicy. Specjalnie aby to dostrzec nałożyłam kosmetyk jedynie na połowę ręki i nogi. Zabieg powtórzyłam już na całym ciele, gdyż nie wiedziałam czego się spodziewać i nie chciałam potem paradować z opalonymi plackami. Po drugiej aplikacji skóra przybrała ładny, zdrowy kolor. Na mojej bladej skórze wyglądał jak taki mleczny, ciepły brąz. Bez żadnych pomarańczowych tonów. Z ciekawości nałożyłam raz jeszcze, ale tylko na niektóre miejsca - tak żeby porównać. I chociaż efekt dalej był naturalny to dla mnie już ciut za mocny. Pewnie dlatego, że jednam jestem przyzwyczajona do jasnego koloru skóry.
P.s. Na zdjęciu macie efekt zaraz po nałożeniu pianki, nie ten końcowy. ten uzupełnię, gdy uda mi się zrobić właściwą fotkę.
Trwałość jest zmienna w zależności od ilości zabiegów. Gdy nałożyłam tylko jedną warstwę to już praktycznie następnego dnia nie widziałam różnicy. Gdyby nie to, że wiedziałam gdzie ją nałożyłam to bym się nie zorientowała. Najbardziej satysfakcjonuje mnie efekt i trwałość po dwóch zabiegach. Przynajmniej 10-14 dni mogę cieszyć się zdrowo wyglądającą skórą. W miejscach gdzie aplikację ponowiłam działanie było jeszcze dłuższe. Niewątpliwym plusem jest fakt, że opalenizna zaczęła schodzić równomiernie, a miałam o to obawy. Nie chciałam, aby na skórze pozostały dziwne placki.
Warto wspomnieć o tym, że pianka nie brudzi ubrań.
Cena samoopalającej pianki pHenomenal 2-3 week ten mousse wynosi ok. 175 zł za pojemność 125 ml. Dodatkowa rękawica to koszt 32 zł.
Przedstawione produkty można zamówić w znanym Wam już pewnie sklepie Topestetic. Znajdziecie tak kosmetyki najwyżej jakości, z każdej kategorii. Do zamówienia otrzymacie dodatkowo próbki oraz ciekawy gadżet. Tym razem trafiła mi się kosmetyczka.
Z produktów jestem naprawdę zadowolona. Jako osoba musząca unikać słońca mogę cieszyć się zdrową opalenizną, a przy tym mam uczucie, że moja cera nie cierpi przy ewentualnym kontakcie z promieniami słonecznymi.
Jakie są Wasze doświadczenia z tego typu produktami? Pamiętacie i konieczności stosowania filtrów? :)
Przeczytałaś/eś wpis? Szanuj moją osobę i nie zostawiaj linków - i tak je usunę!
Iwona
Sunscreen is important when staying under the sun or even indoor. I have few range of sunscreen brands at hone but never heard of this brand. Maybe not found in Malaysia.
OdpowiedzUsuńThank you for your comment :)
Usuńmiałam inny preparat do samioopalania od tej firmy i fajnie się sprawdził. Chętnnie wypróbowałabym ten krem przeciwsłoneczny. Firmę znam i lubię
OdpowiedzUsuńFiltr polecam, myślę że i ten wariant by Ci odpowiadał :)
UsuńKrem z filtrem mnie zaciekawił, cena faktycznie do najniższych nie należy, ale skoro działa to myślę, że warto wypróbować. :)
OdpowiedzUsuńThanks for sharing this, I've never heard it before. I learned something new from you. Wishing you well. Stay Safe!
OdpowiedzUsuńMam tłustą cerę, więc ten krem przeciwsłoneczny chętnie bym wypróbowała. 😊
OdpowiedzUsuńPolecam :)
UsuńMyślę, że ten krem do byłby odpowiedni dla mnie, przydałby mi się tego lata kosmetyk do twarzy z tak wysokim filtrem słonecznym 😊
OdpowiedzUsuńWarto się skusić. Skórę trzeba chronić :)
UsuńTen krem przeciwsłoneczny mnie ciekawi. Dobrze, że nadaje się pod makijaż. No i gdzieś ktoś ukradł mi słońce...
OdpowiedzUsuńJa akurat za wielkim słońcem nie tęsknię, bo taka pogoda źle na mnie działa. Ale filtry lubię stosować przez cały rok, więc i tak mi się przydaje :)
UsuńZ VL miałam świetny bronzer :)
OdpowiedzUsuńCieszę się :)
UsuńJa nie używam takich preparatów do samoopalania.
OdpowiedzUsuńA filtry? :)
UsuńZaciekawilas mnie tym kremem z filtrem, chyba po niego siegne, moj sie wlasnie konczy i szukam zastepstwa :D
OdpowiedzUsuńNa mojej mieszanej cerze daje fajne efekty :)
UsuńŚwietny wpis + piękne zdjęcia !
OdpowiedzUsuńSamoopalająca pianka bardzo ciekawa, aż zapiszę sobie nazwę :)
Dziękuję za miłe słowa :) Piankę polecam, warto wypróbować :)
UsuńCiekawi mnie samoopalacz. Próbowałam różnych marek, ale nie byłam zadowolona. Cena nie jest niska, ale może będą dobre efekty. Pozdrawiam cieplutko ☀️
OdpowiedzUsuńJa jestem zadowolona. Pianka okazała się bezpieczna i nie tworzy plam jak wiele innych produktów :)
UsuńThe sunscreen looks very interesting. I'd like to try it.
OdpowiedzUsuńKisses
Ciekawy kolor ma ta pianka samoopalajaca. Ja miałam inna piankę tez ze sklepu topestetic i jestem pozytywnie zaskoczona jak one ładnie wyglądają na skórze :)
OdpowiedzUsuńPoczątkowo ten kolor może przerazić, ale jest bezpieczny :)
UsuńNie używam samoopalających kosmetyków.
OdpowiedzUsuńA te drugie? ;)
UsuńAni krem, ani pianka nie są dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńTak bywa :)
UsuńJa już więcej kremów przeciwsłonecznych na razie nie kupuje, bo i słońca ostatnio mi brak. Sama się dziwię, że to piszę, bo lata gorącego nie lubię. Ale myślę, że to takie nasze spokojne lato jest ok. Za to produkt samoopalający zawsze się przydaje. Jak chce dodać sobie nieco zdrowszej opalenizny.
OdpowiedzUsuńJa nigdy za upałami nie tęskniłam i tęsknić nie będę. Strasznie mnie męczy taka pogoda. Wolę właśnie takie spokojniejsze, umiarkowane lato :)
UsuńPianka nie dla mnie, kremu też nie ponieważ nie mam cery tłustej.
OdpowiedzUsuńNie zawsze trzeba sugerować się opisami na opakowaniu. Ważniejsze są potrzeby skóry :)
UsuńLooks funny, but sounds good :-)
OdpowiedzUsuńMousse?
UsuńMiałam ich piankę, ale już nie pamiętam, czy to była konkretnie ta, czy inna Vita Liberata. Użyłam raz i mnie uczuliła :P
OdpowiedzUsuńOj kurczę :/ cieszę się że u mnie nic takiego się nie dzieje.
UsuńKrem z filtrem na twarz to u mnie must have cały rok, oczywiście latem wybieram kosmetyk o większym filtrze. ;) A za opalaniem nie przepadam, moja blada skóra mi nie przeszkadza. :D
OdpowiedzUsuńMam tak samo :)
UsuńKrem przeciwsłoneczny mnie zaciekawił, natomiast jeśli chodzi o kosmetyki samoopalające - nie używam ich. :)
OdpowiedzUsuńOczywiście filtry to dla mnie obowiązek - przez cały rok ☺
OdpowiedzUsuńPianka to bardzo fajna alternatywa dla tych którzy nie mogą czy nie chcą się opalać na słońcu czy w solarium ☺
Zimą sama po nią sięgnę ,a póki co chętnie bym wypróbowała ten krem (chociaż cena mnie trochę przeraża 😁)
Pozdrawiam
Nie jest to niestety tani krem, ale na szczęście przyjemny w użytkowaniu i skuteczny. Co ważne dla wielu - nie bieli tak jak wiele innych takich kosmetyków :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJa własnie zapominam o filtrach xD A produkty za drogie dla mnie :{
OdpowiedzUsuńWarto jednak o nich pamiętać, choć początkowo sama miałam z tym problem, więc dobrze Cię rozumiem :)
Usuńgreat post
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że trochę brzydzą mnie wszelkiego rodzaju samoopalacze. Mamja tak okropny kolor.
OdpowiedzUsuńTen jest taki dziwny z początku. Później się go zmywa.
Usuńthis product looks interesting!
OdpowiedzUsuńWhich one? :)
Usuńja mam bardzo jasną karnację i raczej unikam opalania się
OdpowiedzUsuńJa także, dlatego też te dwa produkty są takie przydatne ;)
Usuńbardzo lubie vita liberata ale trzeba szybko zuzywac bo zielenieja po 6 miesiacach i nadaja sie do kosza;P
OdpowiedzUsuńOpakowanie też nie jest jakieś przesadnie duże, żeby przy stosowaniu na całe ciało wystarczyło na tak długo :)
UsuńJa w dzieciństwie przeszłam poważne poparzenie słoneczne, więc do dziś unikam słońca i zabezpieczam się przed nim. Samoopalacze to dla mnie więc idealne rozwiązanie.
OdpowiedzUsuńWarto korzystać z takich produktów skoro jest możliwość :)
UsuńKrem mi się podoba☺
OdpowiedzUsuńPolecam :)
UsuńTe pianki są naprawdę fajne, ja myślę że plusem jest to że jest widoczna pianka. Używałam takiej bezbarwnej i nie wiadomo było do końca czy dobrze się rozprowadzała, trzeba było wprawy w użyciu. Efektu super
OdpowiedzUsuńTo fakt, dzięki temu aplikacja jest znacznie łatwiejsza. Czasami smarujemy bezmyślnie i po chwili nie wiadomo gdzie już nałożyliśmy, a gdzie nie. I potem powstają plamy.
UsuńI don't like to use sunscreen cream, so I try to avoid the sun as much as possible.
OdpowiedzUsuńi understand :)
UsuńHmmm... którego?
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńI have heard so many amazing things about the Vita Liberata tan products, and it looks like such a natural colour on your skintone xo
OdpowiedzUsuńI love this mousse :)
UsuńTaki krem przeciwsłoneczny by mi się przydał. Ochrona przed słońcem latem jest bardzo ważna.
OdpowiedzUsuńZazwyczaj pod filtr nakładam swoją klasyczną pielęgnację, więc ewentualne braki jestem wstanie łatwo wyrównać :P
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że kosmetyki marki Cell Fusion C, ciekawią mnie od dawna, więc z chęcią wypróbuję kiedyś ten krem :)
OdpowiedzUsuńUżywam od czasu do czasu pianek samoopalających. Tej z marki Vita Liberata jeszcze nie miałam, ale być może wrzucę ją kiedyś do koszyka;).
OdpowiedzUsuńJa używam tylko kremu z filtrem, nie zależy mi na opaleniźnie ;)
OdpowiedzUsuń