"Dziewczyny lubią brąz, a słońce o tym wiem, że dziewczyny lubią brąz i czule pieści je".
Taką prawdę śpiewa Ryszard Rynkowski. Mądre i bezpieczne korzystanie ze słońca, czyli tak zwana helioterapia, potrafi w pożyteczny sposób oddziaływać na zdrowie człowieka. Ma też pozytywny aspekt kosmetyczny w postaci cieszącej oko opalenizny. Nie każdy jednak - w tym ja - może sobie pozwolić na czerpanie promieni słonecznych. Dla nas przydatne okazują się wszelkie produkty brązujące i samoopalające. Takie preparaty ma w swojej ofercie Kolastyna.
samoopalający żel do twarzy i ciała
Zarówno żel jak i omówiony potem balsam znajdują się z sporych, ale poręcznych tubkach z miękkiego plastiku. Mają śliczne szaty graficzne utrzymane w beżowo-brązowej tonacji. Z tylu znajdują się wszelkie niezbędna informacje.
Żel ma aplikator w formie małego dzióbka, który dozuje wąską strużkę produktu.
Skład nie powala, bo niby ma na drugim miejscu glicerynę, ale zaraz potem wysuszający skórę alkohol. Substancją mającą nadawać kolor jest oczywiście DHA, czyli dihydroksyaceton.
Skład nie powala, bo niby ma na drugim miejscu glicerynę, ale zaraz potem wysuszający skórę alkohol. Substancją mającą nadawać kolor jest oczywiście DHA, czyli dihydroksyaceton.
Konsystencja jest typowo żelowa, o przezroczystej barwie. Przyjemnie rozprowadza się po skórze. Jest lekka, więc nie pozostawia ani lepkiej, ani tłustej warstwy.
Samoopalacz stosujemy na oczyszczoną skórę, a następnie należy dokładnie umyć ręce. Czynność można powtórzyć dla uzyskania mocniejszego efektu. Warto przed aplikacją wykonać peeling.
Jakie zauważyłam działanie?
Zacznę od tego, że lubię swoją bladą buzię, a sparzyłam się raz na samoopalaczu Uriage, który zaserwował mi mocną pomarańczę, dlatego żelu nie odważyłam się nałożyć na twarz.
Już po pierwszych aplikacjach można zauważyć efekt na skórze. Przy czym jest on delikatny i naturalny. Plusem jest to, że skóra nabiera zdrowego, brązowego odcienia, a nie jakieś nieprzyjemnej pomarańczy. Nie zauważyłam u siebie żadnych nieestetycznych plam.
Chociaż żel zawiera alkohol to nie przesusza mojej skóry. Nie jest jednak nawilżona, wiec nie upatrywałabym tutaj działania pielęgnacyjnego.
Termin przydatności wynosi 6 miesięcy od otwarcia.
Cena oscyluje w okolicach 15 zł za pojemność 150 ml.
Cena oscyluje w okolicach 15 zł za pojemność 150 ml.
balsam brązujący do ciała
W przypadku tego produktu w składzie nie znajdziemy alkoholu, ale za to bazuje na parafinie. Substancją czynną jest oczywiście DHA.
Dozownikiem jest niewielka dziurka, przez którą wylewa się odpowiednia ilość specyfiku.
Balsam ma lekką, dość wodnistą konsystencję przypominającą mleczko. Trzeba uważać z nakładaną ilością, gdyż nadmiar lubi się prześlizgiwać po skórze. Jednak przy odpowiedniej ilości błyskawicznie się wchłania.
Dozownikiem jest niewielka dziurka, przez którą wylewa się odpowiednia ilość specyfiku.
Balsam ma lekką, dość wodnistą konsystencję przypominającą mleczko. Trzeba uważać z nakładaną ilością, gdyż nadmiar lubi się prześlizgiwać po skórze. Jednak przy odpowiedniej ilości błyskawicznie się wchłania.
Balsam przeznaczony jest do codziennego użytku. Aplikujemy go na czystą i osuszoną skórę.
Pora na przedstawienie działania.
Systematyczne stosowanie sprawia, że skóra szybko nabiera zdrowego, brązowego kolorytu. Efekt jest naturalny, ale przy mojej bladej skórze zauważalny. Nie wiem jak byłoby w przypadku ciemniejszych karnacji.
Niestety w moim przypadku balsam ma jedną zasadniczą wadę - bardzo nierównomiernie schodzi. Przyłapałam się na tym, że na łokciach miałam większe przyciemnienie, za to na tylnej części ręki pojawiły się brzydkie plamy i prześwity. Zaznaczę, że dokładnie i systematycznie wykonuję peeling.
Jeśli chodzi o działanie pielęgnacyjne to tutaj zaś jest lepiej, aniżeli w przypadku żelu. Skóra jest delikatnie nawilżona i wygładzona.
Termin przydatności wynosi 6 miesięcy od otwarcia.
Koszt to ok. 12 zł za pojemność 200 ml.
Na koniec muszę przedstawić kwestię mojego testowania. Oba produkty nakładałam na ciało w tym samym czasie, jednak każdy ma inną część. A dokładniej rzecz ujmując balsam na prawą stronę, a żel na lewą. Wiem, dziwna jestem... Ale przynajmniej w tym samym czasie mogłam ocenić ich działania i dokładnie porównać.
Znacie produkty Kolastyny? Korzystanie z produktów o działaniu brązującym czy stawiacie na promienie słoneczne? :)
Przeczytałaś/eś wpis? Szanuj moją osobę i nie zostawiaj linków!
Iwona
Systematyczne stosowanie sprawia, że skóra szybko nabiera zdrowego, brązowego kolorytu. Efekt jest naturalny, ale przy mojej bladej skórze zauważalny. Nie wiem jak byłoby w przypadku ciemniejszych karnacji.
Jeśli chodzi o działanie pielęgnacyjne to tutaj zaś jest lepiej, aniżeli w przypadku żelu. Skóra jest delikatnie nawilżona i wygładzona.
Termin przydatności wynosi 6 miesięcy od otwarcia.
Koszt to ok. 12 zł za pojemność 200 ml.
Znacie produkty Kolastyny? Korzystanie z produktów o działaniu brązującym czy stawiacie na promienie słoneczne? :)
Przeczytałaś/eś wpis? Szanuj moją osobę i nie zostawiaj linków!
Iwona
nie znam tej linii ale produkty brazujace uwielbiam
OdpowiedzUsuńSą przydatne :)
UsuńMam balsam do ciała i lubię efekt jaki daje na skórze :)
OdpowiedzUsuńTo najważniejsze :)
UsuńZdecydowanie stawiam na promienie słoneczne.
OdpowiedzUsuńRozumiem :)
UsuńNie znam tych produktów ale brzmią ciekawie:) Pozdrawiam:*
OdpowiedzUsuńNie są idealne, ale działają przyjemnie :)
UsuńNie używam tego typu produktów bo zwyczajnie nie muszę. Z natury mam ciemną karnację, jednak chyba bym się na takie i tak nie skusiła bo bałabym się nierównego pokrycia.
OdpowiedzUsuńJa jestem bladziochem, więc u mnie to dość ważny punkt :)
UsuńNie lubię takich produktów i nie używam.
OdpowiedzUsuńRozumiem :)
Usuńja sie ostatnio nieumiejęstnie załatwiłam Vita Luiberata ale to przez swoje ułomności;p więc przy delikatniejszym kosmetyku typu Kolastyna włąsnie, nie miałabym może takich przygód;p
OdpowiedzUsuńMyślę, że nie byłoby problemów :)
UsuńNigdy nie używałam takich kosmetyków i żadna z moich sióstr nie używała... są zbędne ;)
OdpowiedzUsuńZależy dla kogo :)
UsuńU mnie najlepiej sprawdza się suchy olejek brązujący z bielendy
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć :)
UsuńInteresujaca jest ta linia, ale szkoda ze nierowno schodzi opalenizna, sama czesto borykam sie z tym przy tanszych kosmetykach brazujacych ;)
OdpowiedzUsuńZauważyłam to tylko przy balsamie :)
UsuńZnam tę serię, ale żelu nie miałam nigdy :)
OdpowiedzUsuńUważam, że jest warty poznania :)
UsuńA ja jakoś nie przepadam za produktami brązującymi. Niezbyt się na tym znam, a kilka razy po użyciu miałam plamy, przebarwienia itd. Zdecydowanie wolę naturalne kąpiele słoneczne z ochroną i zdrowym rozsądkiem ;)
OdpowiedzUsuńWszystko zależy od indywidualnych preferencji i możliwości :) Przy kosmetykach trzeba pamiętać o peelingu :)
UsuńSzkoda, że nierównomiernie się rozkłada. Sama nie używam samoopalaczy - opalam się nawet w cieniu;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Schodzi nierównomiernie, ale tylko balsam. Oba produkty aplikują się przyjemnie.
UsuńCiekawy sposób testowania. :D
OdpowiedzUsuńTrzeba sobie radzić :D poza tym ciężko byłoby mi ocenić który produkt jak działa, gdybym aplikowała je na zmianę :)
UsuńThanks :)
OdpowiedzUsuńMiałam spray z tej serii żelu jestem ciekawa.
OdpowiedzUsuńJest przyjemny :)
UsuńSkusiłabym się na ten balsam brazujacy :)
OdpowiedzUsuńZawsze można wypróbować :)
UsuńTeż mam bladą skórę i nie wiem czy by u mnie zadziałało ;/
OdpowiedzUsuńMój blog-klik
Na mojej zadziałało, co zresztą na pewno przeczytałaś ;)
UsuńStawiam na słońce :) kosmetyki nie zachęciły mnie do siebie.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem nie są złe, ale nie każdy ich potrzebuje :)
UsuńMam tego typu balsamy ale naturalnych marek i na szczęście też dają naturalny efekt. Rzadko jednak chce mi się smarować całe ciało dokładnie i nie stosuję ich często. Niestety opalenizna po chłodnych dniach bardzo zbladła więc wypadało by użyć. Za Kolastyną nie przepadam, ale konsystencja żelu mnie ciekawi.
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu jeszcze nie obserwowałam, już nadrabiam :)
Podoba mi się, że efekt jest delikatny. Zwłaszcza, że nie brązowię twarzy, więc nie ma nienaturalnego przejścia kolorów :)
UsuńDziękuję za obserwację :)
ja się zawsze boję własnie tych plam, które opisujesz przy drugim kosmetyku, dlatego nigdy nie miałam nic brązującego :)
OdpowiedzUsuńJa już kilka stosowałam i nawet ten balsam nie jest najgorszy. Pewnie trzeba nauczyć się nim obchodzić :)
UsuńTrochę się obawiam tych produktów, ale chyba się skuszę :D
OdpowiedzUsuńEfekt nie jest przesadzony, więc nie skończysz jak marchewka :D
UsuńJa również nie mogę sobie pozwolić ze względów zdrowotnych na naturalna opaleniznę 😦
OdpowiedzUsuńChętnie wiec korzystam z produktów brazujacych, tyle że marki Bielenda ale te z Lirene o których piszesz też chętnie sprawdzę bo z tą firmą również mam mile doświadczenia☺
Pozdrawiam
Lili
Lirene? W poście nie ma ani słowa o tej marce.
Usuńja nie przepadam za takimi produktami opalającymi:D nie umiem ich używać w ogóle ;D
OdpowiedzUsuńIch stosowanie wcale nie jest takie trudne :)
UsuńO jaka elegancka oprawa. :)
OdpowiedzUsuńwww.natalia-i-jej-świat.pl
Ładnie wyglądają :)
UsuńZaś z linkami jak głową w mur...
Ten balsam brązujący do ciała miałam już chyba z 3 razy ;p
OdpowiedzUsuńWidać, że Ci służy, a to najważniejsze :)
UsuńNie używam takich produktów wolę się opalać.
OdpowiedzUsuńTeż bym wolała :)
UsuńMam ten balsam i jest spoko :)
OdpowiedzUsuńCieszę się :)
UsuńZ kolastyny chyba jeszcze nigdy nie miałam takich produktów :) Szkoda, że balsam tak nie równomiernie schodzi nie lubię takiego efektu :(
OdpowiedzUsuńTrzeba z nim uważać :)
UsuńBardzo rzadko sie opalam i tez nie uzywam tego typu produktow.
OdpowiedzUsuńNie każdy czuje taką potrzebę :)
Usuńnie używam samoopalaczy
OdpowiedzUsuńRozumiem :)
UsuńMoja Mama w zimie używała tego balsamu brązującego i bardzo go sobie chwaliła :)
OdpowiedzUsuńTo najważniejsze :)
Usuńna taką niepogodę jaka nas dopadła dobre rozwiązanie
OdpowiedzUsuńJuż zaczyna być cieplej :)
UsuńMam balsam i biorę go na wakacje :)
OdpowiedzUsuńUdanego wypoczynku :)
Usuńmoja koleżanka ma balsam i nic nie opala ;P
OdpowiedzUsuńNo widzisz, co osoba to inne doświadczenie :)
Usuńwolę bladość niż samoopalacze i słońce;)
OdpowiedzUsuńNie mam nic przeciw bladości, ale latem lubię mieć delikatny, zdrowy brąz :)
UsuńCiekawe produkty, jednak ja staram się nie opalać :) Inspiruję się azją, gdzie bladość jest modna i niezwykle zdrowa :D oczywiście jak odpoczywam gdzieś nad wodą to nie chowam się pod kamienie by nie złapać słońca, uważam że lekka opalenizna jest ok, skóra wygląda w tedy zdrowo, ale unikam skóry opalonej na czekoladkę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko myszko :*
Te produkty zupełnie nie dają takiego mocnego efektu. jest właśnie zdrowy i naturalny :) Jednak bladość rozumiem, bo sama na co dzień taka jestem :)
UsuńJa jednak wolę opaleniznę słoneczną, aktualnie nie mogę używać nic brązującego, ale fajnie wiedzieć o takich produktach na przyszłość. :)
OdpowiedzUsuńDla niektórych są przydatne :)
Usuńmiała je ale zdecydowanie wolę opalać się :D
OdpowiedzUsuńTeż bym wolała, ale chcieć a móc to dwie różne kwestie :)
UsuńNie używam tego typu produktów, wolę się opalać i mam taką karnację, że szybko moja skóra ma ładny odcień ;p
OdpowiedzUsuńMożna tylko pozazdrościć :)
UsuńJa mam okropnie bladą skórę i słońce albo nie 'złapie' mnie wcale, albo się spalę (potem zejdzie mi skóra i z opalenizny nici). Wszyscy już się przyzwyczaili do bladej mnie, a mi samej również to nie przeszkadza. Nie używam takich brązujących produktów. Nie wyobrażam sobie siebie w opaleniźnie, z resztą wszyscy od razy by wiedzieli, że trochę (bardzo) oszukiwałam :D
OdpowiedzUsuńNo tak, to już kwestia przyzwyczajenia. Najważniejsze to dobrze czuć się we własnej skórze :)
UsuńSkoro balsam schodzi nierównomiernie, to zdecydowanie bardziej wolałabym ten żel - choć aromat budyniu waniliowego kusi, oj kusi :D Nie stosuję samoopalaczy, bo boję się takiej tandetnej marchewki, plam i zacieków - wolę naturalną opaleniznę :D
OdpowiedzUsuńTutaj akurat kolor nie idzie w marchewkę co mnie bardzo ucieszyło :)
UsuńZnam produkty tej firmy kiedyś ich używałam i wgl 6 lat temu uwielbiałam się opalać teraz nie daje rady na takich upałach więc jeśli już miałabym się opalić to wolę użyć tych produktów niż leżeć plackiem kocu😁
OdpowiedzUsuńJa się wylęgiwać niestety nie mogę, więc takie produkty są w sam raz :)
UsuńJa w zeszłym roku stosowałam balsamy brązujące i trochę się do nich przekonałam, ale z racji, że jestem dość nieregularna w ich aplikacji, na razie daję sobie spokój :)
OdpowiedzUsuńZnam ten 'ból' :)
UsuńBardzo lubię te produkty za delikatne działanie :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście efekt jest naturalny :)
UsuńNie lubię takich kosmetyków, głównie za zapach i tą nierównomierność, ale na szczęście nie muszę ich używać, bo momentalnie łapie mnie słońce na brąz, mam ciemniejszą karnacje
OdpowiedzUsuńTutaj zapach jest bardzo przyjemny :)
UsuńPrzydałyby mi się takie produkty, jestem biała jak papier
OdpowiedzUsuńZawsze można wypróbować :)
UsuńRozumiem :)
OdpowiedzUsuńDzięki za recenzje :) Co prawda mi się nie przyda ale prześlę ją siostrze :D Ona lubi wszelkie kosmetyki brązujące :) Hihi :D Tego nie słyszałam żeby tak testować kosmetyki jeden na jedną nogę drugi na drugą :D
OdpowiedzUsuńTaka mała innowacja :D Przynajmniej wiem, który produkt jak działał. Gorzej byłoby to ocenić, gdybym stosowała je na zmianę :)
UsuńWolę naturalną opaleniznę :)
OdpowiedzUsuńRozumiem :)
UsuńBardzo ładne opakowanie, ale nie sięgam po takie produkty.
OdpowiedzUsuńNie każdy ma taką potrzebę :)
UsuńMam i używam obu produktów. Moje łokcie bardzo problematyczne, bo mam łuszczycę, ale mocniejszy peeling załatwia sprawę pozytywnie :)
OdpowiedzUsuńPorządny peeling to podstawa :)
Usuń