Bio-Essence, żel głęboko złuszczający

 Cześć :)

Pewnie Was zanudzę, ale jak mantrę będę powtarzać, że demakijaż jest jednym z ważniejszych, jak i nie najważniejszym, etapem pielęgnacji. Odpowiednio oczyszczona twarz wygląda na zdrowszą i znacznie lepiej przyjmuje składniki aktywne zawarte w nakładanych później kosmetykach. Przetestowałam już wiele produktów, począwszy od klasycznych żeli, przez pianki i pasty. Dziś mam Wam do zaproponowania żel, jednak nie byle jaki. Żel głęboko złuszczający typu gommage marki Bio-Essence. Zaciekawieni? Zapraszam do recenzji. 

Produkt otrzymujemy w kartonowym opakowaniu z naklejką zawierającą najważniejsze informacje w języku polskim. Znacznie rozbudowana wersja dostępna jest po angielsku. Sam kosmetyk znajduje się w tubce z miękkiego plastiku z lustrzaną nakrętką. Całość zachowana jest w niebieskiej tonacji. Aplikator w formie sporego otworu dozuje dość dużą ilość preparatu, dlatego trzeba uważać. 

Większa część składu bazuje na ekstraktach owocowych, m.in. z czarnej borówki, pomarańczy, cytryny czy jagód goji. Nie znajdziemy w nim parabenów czy SLSów.

Żel ma bardzo specyficzny i ciężki do określenia zapach. Przy krótkim kontakcie jest ok, jednak jeśli się zaciągniemy to zaczyna nużyć, a nawet przyprawiać o mdłości.

Z opakowania wydobywa się zwarta, żelowa konsystencja, jednak podczas rozsmarowywania odnoszę wrażenie jakby zmieniała się w wodę. 

Producent sugeruje stosować kosmetyk codziennie poprzez masowanie nim twarzy przez około minutę i spłukanie. Przyznam, że tutaj byłabym ostrożna. Żel ma jednak bogaty skład, który na dłuższą metę może działać zbyt silnie. Jego specyfika, o której opowiem poniżej, również do tego nie zachęca. Moim zdaniem lepiej aplikować go 1-2 razy w tygodniu w celu dogłębnego oczyszczenia bądź w formie kilkudniowej kuracji, gdy nasza cera ma pewne problemy. Przetestowałam go w obu tych formach.

Przejdźmy do zauważonych przeze mnie efektów.

Zacznę od charakterystycznej cechy, czyli formy gommage. Żel podczas masowania zaczyna ścierać z naszej twarzy zanieczyszczenia tworząc zrolowane grudki. Na zdjęciu poniżej starałam się oddać, jak poradził sobie ze szminką. Wolę jednak stosować go rano bądź wtedy, kiedy nie mam na sobie makijażu. Radzi sobie wprawdzie z kolorówką, ale potrzebuje sporo czasu, a nie mam do tego cierpliwości.

Żel w widoczny i wyczuwalny sposób oczyszcza naszą twarz. Staje się gładka i miękka w dotyku. Sprawia wrażenie odżywionej i promiennej. Kilkudniowa kuracja sprawia, że niedoskonałości szybciej się goją, pory kurczą się, a zaskórniki są mniej widoczne. 

Termin przydatności wynosi 12 miesięcy od otwarcia.

Cena to ok. 100 zł za pojemność 60 g. Możecie go kupić w sklepie Asian Store.

Żel zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Nie jest jednak tani, więc na pewno będę stosowała go z umiarem i głównie wtedy, kiedy moja cera będzie potrzebowała solidnego oczyszczenia i odżywienia. 

Lubicie takie niestandardowe formy kosmetyków? :)

Przeczytałaś/eś wpis? Szanuj moją osobę i nie zostawiaj linków! 

Iwona