Hej :)
Ligol, lobo, jonagold, szara reneta... bez względu na rodzaj, darzę jabłka miłością wielką. Pod każdą postacią. Nic więc dziwnego, że otrzymując pod choinkę zestaw kosmetyków Farmony ucieszyła mnie wizja używania szarlotkowego masła do ciała i żelu pod prysznic. Czyż perspektywa smarowania się tak apetycznym ciastem nie jest kusząca? Tym bardziej, iż przed rozpoczęciem stosowania masła naczytałam się wiele komentarzy o jego pięknym zapachu. Czy produkt sprostał moim oczekiwaniom, a może okazał się "zakalcem"? Chętnych zapraszam do zapoznania się z recenzją :)
Zdaniem producenta:
Słodka uczta dla ciała i zmysłów!
Wyjątkowy kosmetyk do pielęgnacji ciała o przyjemnej, aksamitnej konsystencji i apetycznym zapachu został stworzony z myślą o tym, by rozpieszczać zmysły i ciało. Powstał na bazie ekstraktu z jabłka, olejku cynamonowego i protein mlecznych, dzięki czemu skutecznie pielęgnuje skórę, a do tego obłędnie pachnie, na długo pozostawiając kuszący zapach rajskiego deseru. Regularne stosowanie szarlotkowego masła do ciała daje uczucie wypielęgnowanej, jedwabiście gładkiej i pachnącej skóry. Bogata receptura zapewnia intensywne i długotrwałe nawilżenie, łagodzi nieprzyjemne uczucie szorstkości oraz doskonale odżywia i regeneruje skórę, a niepowtarzalny, wyjątkowo aromatyczny zapach pobudza zmysły oraz zapewnia uczucie niezmąconej błogości i szczęścia, wprowadzając w doskonały nastrój.
Skład:
Aqua, Butyrospermum Parkii (Shea) butter, Ethylhexyl Stearate, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-20, Paraffinum Liquidum (Mineral Oil), Glyceryl Stearate, Sodium Acrylate/Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Isohexadecane, Polysorbate 80, Cera Alba (Beeswax), Cyclopentasiolxane, Cyclohexasiloxane, Dimethicone, Parfum (Fragrance), Propylene Glycol, Pyrus Malus (Apple) Fruit Extract, Hydrolized Milk Protein, Lactose, Cinnamomum Zeylancium (Cinnamon) Bark Oil, Inulin Lauryl Carbamate, Xanthan Gum, Disodium EDTA, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethyparaben, 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol, BHA, E150C, CI 16255, Cinnamal.
Pojemność: 225 g
Cena: ok. 12 zł
Moja opinia:
Produkt zamknięty jest w klasycznym (jak na masła) plastikowym opakowaniu. Ma przepiękną, barwną szatę graficzną. Również brzoskwiniowy odcień samego kosmetyku przyciąga uwagę.
Produkt ma delikatną a przy tym treściwą konsystencję. Ze względu na dość spore napowietrzenie przypomina mi mus. Podczas samej aplikacji rozsmarowuje się na ciele z taką łatwością jak miękkie masełko na chlebie ;D Nie pozostawia przy tym nieprzyjemnej powłoki co jest korzystne zwłaszcza w chłodniejsze dni, gdy nie chce się marznąc po kąpieli.
Skład nie powala na kolana. Masło shea wysoko w składzie, ale zaraz za nim niezbyt pożądana parafina. Główne składniki wymienione przez producenta na odległych miejscach. Do tego parabeny i guma ksantanowa.
Przejdźmy do działania masła. Najprościej określiłabym je jako przeciętne. Po zastosowaniu skóra jest delikatnie nawilżona, wygładzona i miękka w dotyku. Efekt jest jednak krótkotrwały. Nie zauważyłam jakiejkolwiek regeneracji skóry czy jej silniejszego odżywienia.
Na koniec zostawiam wisienkę na torcie a raczej jabłuszko w szarlotce, czyli zapach. Kojarzycie te owoce w bardzo kwaśnej, robaczywej wersji? Tutaj właśnie to otrzymujemy... Przy pierwszym powąchaniu pomyślałam że producent pomylił je z cytrynami. Na szczęście dość mocno wyczuwalny jest olejek cynamonowy, który nieco neutralizuje zapach jabłek. Przewija się również słodka nuta, ale do głowy by mi nie przyszło że może to być bita śmietana. Jeśli już to taka chemiczna w spray'u a nie prawdziwa, którą kojarzę z dzieciństwa.Wprawdzie zapach nie utrzymuje się na skórze przesadnie długo to jest to wystarczający czas, aby mnie zmęczyć. Producent miał tyyyyle do "powiedzenia" odnośnie do zapachu. - uczucie "błogości i szczęścia", "wprowadzenie w doskonały nastrój". Taaa... coś w tym chyba jednak jest. Niezłą miałam polewkę przepisując te cuda na kiju. Okazuje się więc że to z czym wiązałam największe nadzieje najbardziej mnie rozczarowało.
.Dajcie znać czy miałyście styczność z tym produktem. Chętnie poznam również Waszych ulubieńców o przyjemnych, apetycznych zapachach :)
Iwona
ehhh ta parafina jednak mi nie służy
OdpowiedzUsuńNie miałam tego masełka i raczej się nie skuszę, a szkoda, bo zapowiadało się tak pięknie :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, CapelliSani.
Od jakiegoś czasu nie lubię ich nawilżających smarowideł...
OdpowiedzUsuńtylko ich peelingi używam ;) mają świetne
myślałam, że pachnie bosko... ja bardzo lubię masło z P&R, ale tylko otulające czy z serii hipoalergicznej...:)
OdpowiedzUsuń