Baśniowa księżniczka miała swoje ziarnko grochu, a realna Iwonka ma swoje ziarenka komosy ryżowej. Pomyślicie "co ma piernik do wiatraka?" Ha, to jest nas więcej, bo ja też nie wiem :D Jeśli jednak wpadniecie na jakiś związek to dajcie znać :D Ale do rzeczy...
Quinoa, a inaczej komosa ryżowa - znacie? Lubicie? Produkt ten, który mogę włączyć do grupy "superfoods" intrygował mnie od dłuższego czasu. Niestety cena oscylująca w niektórych sklepach do 15 zł za 250 g nie była zachęcająca. Jednak dzięki uprzejmości Pani Aldony dostałam kilogramowe opakowanie w ramach współpracy ze sklepem Zdrowy Market 24. Teraz mogę korzystać z dobrodziejstw tych niepozornych ziarenek, a jest ich wiele o czym będziecie mogli się zaraz przekonać :)
Quinoa pochodzi z Ameryki Południowej i zaliczana jest do tak zwanych "pseudozbóż". Obecnie cieszy się bardzo dużą popularnością stając się alternatywą dla kaszy, ryżu czy ziemniaków. Jej główne zalety to m.in.:
- wysoka zawartość pełnowartościowego białka zawierającego komplet niezbędnych dla naszego zdrowia aminokwasów;
- bogactwo witamin z grupy B, kwasu foliowego, żelaza, magnezu, potasu, cynku;
- źródło cennego błonnika regulującego prace układu pokarmowego;
- zawartość przeciwutleniaczy chroniących przed starzeniem;
- niski indeks glikemiczny, przez co mogą spożywać ją cukrzycy;
- brak glutenu, dlatego nadaje się dla osób chorujących na celiakię
Cóż mogę dodać od siebie? Quinoa ma delikatny, ale jednak swój specyficzny smak. Jadłam ją zarówno na słodko jak i wytrawnie, i pasuje do obu wersji. Przy tym nie jest trudna w przygotowaniu, gdyż na jedną objętość komosy przypadają dwie objętości płynu. Może będę śmieszna, ale lubię patrzeć jak ziarenka przemieniają się w przezroczyste uwidaczniając maleńkie ogonki :D Wtedy też wiemy, że produkt jest gotowy do spożycia.
Jak wspomniałam na początku, cena quinoy lubi się znacząco wahać w zależności od firmy i miejsca zakupu. Można ją jednak upolować w atrakcyjnej promocji, tak jak ma to miejsce chociażby tutaj.
Nie może obejść się bez propozycji wykorzystania otrzymanego produktu. Jedno z moich śniadań wyglądało następująco:
Komosa ryżowa biała (na mleku) z bananem, mandarynkami,
orzechami włoskimi, gorzką czekoladą i makiem
Jak przedstawia się Wasza przygoda z tym ciekawym składnikiem? Jest częścią Waszego jadłospisu? :)
Iwona
Lubię komosę i jem dosyć często, ale zauważyłam, że w zależności od firmy różnią się smakiem... Takiej póki co nie jadłam, ale to danie z jej udziałem wygląda przepysznie !! :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCzęsto gdy widzę ją na półkach w sklepach zastanawiam się nad jej zakupem, niestety zawsze odstrasza mnie cena.
OdpowiedzUsuńCzytając wpis myślę jednak, że następnym razem pokuszę się o zakup ze względu na jej właściwości i ciekawość jak smakuje :D
Ania
Nigdy jej nie jadłam :)
OdpowiedzUsuńnie próbowałam, gdyby była tańsza to z pewnością bym się skusiła. ;)
OdpowiedzUsuńbardzo lubię jej smak :) Delikatny, genialnie sprawdza się i na słodko i na słono :)
OdpowiedzUsuń