poniedziałek, 29 lutego 2016

Projekt denko - luty.

Witajcie :)

Tym razem projektu denko wyjątkowo nie zacznę stwierdzeniem, że luty zleciał mi w tempie błyskawicznym. Twierdzę nawet, że jest wręcz przeciwnie. Przyglądając się niektórym produktom mam wrażenie, jakbym zużyła je wieki temu. Aż dziw, że dokończyły żywota w kończącym się właśnie miesiącu. Niemniej jednak zanim wylądują w koszu podzielę się swoimi spostrzeżeniami na ich temat polecając coś ciekawego i ostrzegając przed ewentualnymi bublami.


  • Mixa, oczyszczający tonik bez alkoholu przeciw niedoskonałościom - pojemność: 200 ml. Dobrze doczyszczał i odświeżał cerę. Nie podrażniał ani nie powodował uczuleń. Niestety nie wywiązywał się ze swojej głównej funkcji, czyli walce z pojawiającymi się niedoskonałościami;
  • Isana, krem do ciała "masło shea i kakao" - pojemność: 500 ml. O tym rozczarowaniu napisałam tutaj;
  • Ferdebalsam, maść końska - pojemność: 500 ml. Rodzaj produktu, który zawsze musi gościć na mojej półce. Poprzez swoje działanie chłodzące świetnie łagodzi bóle mięśni i stawów. Szybko się wchłania przez co jest niesamowicie wydajny;
  • Bielenda, odżywczy krem ultra nawilżający - pojemność: 50 ml. Kupiłam go skuszona wieloma ochami na jego temat. Niestety okazał się kolejnym zachwalanym produktem, który nie zrobił na mnie wrażenia. Taki przeciętniaczek, który pozostawiał skórę miękką i dobrze nawilżoną. Nie zapychał ani nie uczulał;
  • The Body Shop, żel pod oczy z wyciągiem z czarnego bzu - pojemność: 15 ml. bubel, którego recenzja dostępna jest w tej notce;
  • Elkos, oliwkowy krem do rąk - pojemność: 125 ml. Miał treściwą konsystencję, ale na tyle lekką że szybko się wchłaniał i nie pozostawiał nieprzyjemnej powłoki. Niestety bardzo słabo nawilżał, a ewentualny efekt widoczny był przez krotki czas;

  • Isana, zimowe mydło w płynie "wanilia i karmel" - pojemność: 500 ml. O tym pięknie pachnącym produkcie pisałam tutaj;
  • Palmer's, Cocoa Butter Formula, nawilżająca oliwka do ciała - pojemność: 50 ml. Próbkę wykorzystałam jako olejek do kąpieli. Woda była przyjemnie zmiękczona przez co i ciało pozostawało delikatnie nawilżone. Efekt nie był jednak długotrwały. Zapach produktu nie wyróżniał się niczym szczególnym - był delikatny i subtelny;
  • Cole & Lewis London, krem do rąk i ciała - pojemność: 50 ml. Treściwy krem o pięknym, męskim zapachu. Dobrze się wchłaniał, ale nie robił ze skórą niczego nadzwyczajnego. Wydobycie go do końca z tak małego opakowania było sporym wyzwaniem;
  • Kur Color, odżywka do włosów farbowanych - pojemność: 30 ml. Odżywka miała rzadką konsystencję przez co musiałam uważać z aplikacją aby nie spłynęła z włosów. Pozostawiła je wygładzone nie powodując szybszego przetłuszczenia;
  • Nivea, krem uniwersalny - pojemność: 2 x 50 ml. Widać, że to mój hit nad hitami.

  • Dove, nawilżające mydło w kostce - pojemność: 100 g. Nie wiem czy trafił mi się wadliwy egzemplarz, ale mydło bardzo słabo się pieniło przez co nie miałam uczucia dokładnego oczyszczenia. Zapach delikatny i subtelny, typowy dla kosmetyków tej marki. Był neutralny dla skóry;
  • Dentix 7, pasta do zębów - pojemność: 125 ml. Kolejne opakowanie taniej i dostępnej w każdej Biedronce pasty. Oczyszcza, dobrze się pieni i nie podrażnia;
  • próbki 
Jak prezentują się Wasze lutowe zużycia? :)

Iwona

sobota, 27 lutego 2016

Komosa ryżowa z fasolą i włoszczyzną.

Hej :)

Zauważyłam, że dawno nie ukazał się tutaj żaden nowy przepis. Z racji tego, iż mamcia ugotowała białą fasolę, postanowiłam z niej skorzystać i przygotować coś smacznego. Niestety większość roślin strączkowych jest ciężkostrawnych. Wykorzystałam więc delikatną komosę ryżową oraz takie warzywa, które nie obciążają dodatkowo naszego żołądka. Poza tym potrawa smakuje zarówno na ciepło jak i na zimno, więc można ją zabrać chociażby do pracy :)

Składniki (2 większe, 3 mniejsze porcje):
szklanka ugotowanej fasoli / puszka konserwowej
marchewka
korzeń pietruszki
1/4 selera korzeniowego
2 łyżki oleju rzepakowego
łyżeczka majeranku
łyżeczka słodkiej wędzonej papryki
koperek


Przygotowanie:
Miarkę komosy ryżowej gotujemy przez 15 minut w dwóch miarkach wody. 
Warzywa trzemy na tarce o grubych oczkach. Przekładamy do garna, podlewamy niewielką ilością wody i dusimy do miękkości co jakiś czas mieszając. 
Ugotowaną komosę mieszamy z warzywami oraz fasolą i przekładamy do naczynia.
Olej rzepakowy łączymy z przyprawami oraz posiekanym koperkiem. Tak przygotowanym sosem polewamy potrawę.
Smacznego!  

Przy okazji chciałabym Wam polecić facebookowy konkurs organizowany przez sklep Zdrowy Market 24. Na pewno zaciekawi fanów domowego pieczywa. Polega na udzieleniu odpowiedzi na konkursowe pytanie i zdobywanie tak zwanych "lajków". Wszelkie potrzebne informacje znajdziecie tutaj :)

Dajcie znać czy potrawa przypadła Wam do gustu. Chętnie poznam Wasze pomysły na wykorzystanie roślin strączkowych :)

Iwona

środa, 24 lutego 2016

Ziaja, oczyszczanie liście manuka, żel myjący normalizujący.

Cześć :)

Na rynku dostępnych jest wiele niemalże kultowych już produktów, których wcale nie trzeba stosować aby cokolwiek o nich słyszeć. Do ich grona z całą pewnością dołączyć chce Ziajkowa seria "oczyszczanie liście manuka". Ktoś jeszcze nie spotkał się z recenzją pasty do głębokiego oczyszczania? Sama na razie korzystałam jedynie z próbek, więc nie ośmielę się wyrazić obiektywnej opinii na jej temat. Niemniej jednak w mojej wieczornej pielęgnacji gości żel myjący normalizujący i zdanie na temat tego specyfiku chciałabym Wam przedstawić.

Zdaniem producenta:
Oczyszczający, spłukiwalny żel myjący. Nie zawiera mydła. Przywraca skórze naturalna równowagę i świeżość. 
Zapewnia efekt dokładnie oczyszczonej skóry. Łagodzi podrażnienia i zaczerwienienia skóry. Kwas laktobionowy ułatwia redukcję sebum. Poprawia nawilżenie i miękkość naskórka. Przygotowuje skórę do zabiegów pielęgnacyjnych. 

Skład:
Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Coco Glucoside, Zinc Coceth Sulfate, Glycerin, Panthenol, Allanoitn, Lactobionic Acid, Propylene Glycol, Leptospermum Scoparium Leaf Extract, Cocamide DEA, Sodium Chloride, PEG-7 G;yceryl Cocoate, Sodium Benzoate, Parfum, Benzyl Salicylate, Hexyl Cinnamal, Limonene, Linaloon, Citric Acid.

Pojemność: 200 ml

Cena: ok. 9 zł


Moja opinia: 
Produkt zamknięty jest w wygodnym opakowaniu z pompką, która się nie zacina. Dzięki temu dozuje odpowiednią ilość a sama aplikacja jest higieniczna.
Konsystencja żelu jest na tyle gęsta, że nie spływa z rąk. Przy tym niesamowicie się pieni. Do dokładnego oczyszczenia wystarczy niepełna pompka, przez co wydajność zasługuje na pochwałę. 
Zapach określiłabym jako świeży, orzeźwiający i lekko cytrusowy. Przy tym nie jest nachalny ani drażniący co bardzo mi odpowiada. 
Składu nie można postawić na półce z ideałami, ale przynajmniej producent oszczędził nam parabenów. Dodatkowo substancje łagodzące skórę znajdują się na wysokich pozycjach. 
Po omówieniu spraw technicznych przejdźmy do najważniejszego, czyli działania.
Żel bardzo dobrze oczyszcza skórę z całego brudu i resztek makijażu. 
Przeznaczony jest do cery normalnej, ale również tłustej i mieszanej. Jak wiadomo, tego typu preparaty lubią czasami działać ściągająco. Tutaj uczucie te nie jest nazbyt niekomfortowe, ale warto jednak przetrzeć twarz tonikiem bądź innym tego typu preparatem. 
Skoro twarz jest lekko ściągnięta to ciężko nazwać ją miękką. Jednak na pewno nie jest wysuszona. Co więcej, wygląda na zdrowszą i orzeźwioną. 
Zauważyłam, iż regularne stosowanie żelu przyczyniło się do zmniejszenia zaczerwienień moich niedoskonałości. Zresztą nie tylko zmniejszyło zaczerwienienia jak i sprawiło, że samych nieprzyjaciół jest nieco mniej. Na pewno nie są to już uciążliwe stany zapalne a raczej drobne krostki. 
Nie wiem czy produkt zmniejsza wydzielanie sebum, gdyż w czasie zimowym problem ten nie doskwiera mi tak bardzo jak w okresie wiosenno-letnim. 
Myślę, iż produkt zasługuje na uwagę osób posiadających cerę normalną bądź skłonną do niedoskonałości. Dla skóry suchej i wrażliwej może być nieco zbyt mocny

Napiszcie czy mieliście styczność z tą znaną serią firmy Ziaja. Macie swoich faworytów z tej grupy produktów bądź tej kultowej już marki kosmetycznej? :)

Iwona

sobota, 20 lutego 2016

Barwa, Barwy Harmonii, oliwkowe masło do ciała.

Witajcie :)

Zazwyczaj staram się wymyślić jakiś wstęp dotyczący głównej treści pojawiającej się notki, jednak tym razem nic mądrego nie przychodzi mi do głowy ;) Zatem bez zbędnych ceregieli zapraszam na recenzję oliwkowego masła do ciała marki Barwa :)

Zdaniem producenta:
Mało oliwkowe Barwy Harmonii GREEN OLIVE jest jak kremowy mus, który po nałożeniu na skórę momentalnie się wchłania nie pozostawiając tłustej warstwy. Połączenie osiągnięć współczesnej technologii z tradycyjnymi składnikami takimi jak: olejek z oliwek, naturalny olej ze słodkich migdałów, masło shea i witamina E, pozwoliło stworzyć unikalny produkt, który nie tylko głęboko nawilża, ale przede wszystkim zmiękcza i regeneruje naskórek chroniąc go przed czynnikami zewnętrznymi. Efekt zregenerowanej, jędrnej i miękkiej skóry poczujesz natychmiast po zastosowaniu! 

Skład:
Aqua, Cetearyl Alcohol, Butyrospermum Parkii Butter, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, Glyceris, Ethylhexyl Stearate, Paraffinum Liquidum, Glyceryl Stearate, Dimethicone, Ceteareth-20, PEG-100 Stearate, Tocopheryl Acetate, Sodium Polyacrylate, Allantoin, Methylisothiazolinone, Caprylyl Glycol, Butylene Glycol, Olea Europaea Extract, Parfum, Geraniol, Butylphenyl Methylpropional, Linalool, Citronellol, Hexyl Cinnamal, Limonene, Alpha-Isomethyl Ionone, CI 19140, CI 15985, CI 42090. 

Pojemność: 180 ml

Cena: ok. 20 zł


Moja opinia:
Masło zamknięte jest w okrągłym słoiczku z twardszego plastiku. Dzięki temu nie mamy problemów z wydobyciem go do końca.
Zapach określiłabym jako znacznie mocniejszą wersję kremu Nivea. Niby delikatny, ale dla mnie na dłuższą metę staje się drażniący i przytłaczający. 
Ma kremową, ale przy tym gęstą i treściwą konsystencję która nie kojarzy się z typowym masłem. Aplikując niewielką ilość łatwo się rozprowadza i błyskawicznie wchłania nie pozostawiając nieprzyjemnej powłoki. Gdy przesadzimy z ilością możemy mieć problemy z rozprowadzeniem produktu, Lubi wówczas opornie sunąć po skórze. Pomimo stosowania niewielkiej ilości produkt nie należy jednak do najwydajniejszych. 
Chociaż masło nie zawiera parabenów ani składników pochodzenia zwierzęcego to nie uważam, aby skład był idealny. Wartościowe substancje porozciągane są po całej liście. Ponadto dodatek parafiny może dawać złudne efekty. 
Czy pomimo tego udało mi się zauważyć coś pozytywnego?
Po zastosowaniu produktu skóra staje się nie tylko nawilżona ale i natłuszczona. Przy tym nie jest to uczucie typowej tłustości a bardziej jedwabistej warstwy ochronnej. Ponadto skóra jest wygładzona i miękka w dotyku. Po wieczornej aplikacji efekt widoczny jest jeszcze rano, więc utrzymuje się wystarczająco długo.  
Nie zauważyłam natomiast, aby preparat w większym stopniu przyczynił się do ujędrnienia bądź regeneracji naskórka. 
Masło mogłoby być nieco tańsze, zwłaszcza biorąc pod uwagę pojemność i mniejszą wydajność. Na drogeryjnych półkach z całą pewnością możemy znaleźć wiele produktów o podobnym działaniu.

Dajcie znać czy mieliście styczność z produktami tej firmy i jakie są Wasze odczucia z nimi związane :)

Iwona

piątek, 19 lutego 2016

Czekoladowa pięćsetka!

Cześć :)

500! Dokładnie taki post pojawia się tutaj w dniu dzisiejszym :) Liczba może wydawać się niewielka biorąc pod uwagę, że blog będzie niedługo obchodził czwarte urodziny. Początki jednak nie były łatwe, więc i motywacja do pisania nie była zbyt duża. Obecne jednak sytuacja uległa zmianie, a pojawianie się tutaj jest czystą przyjemnością :)

Myślałam jak uczcić tę okrągłą rocznicę, myślałam i myślałam... Postanowiłam, że ma być przyjemnie i smacznie. Pomyślałam więc, że warto postawić na moją ulubioną "słodycz" jaką jest gorzka czekolada. Co może być lepsze od tego przysmaku? Tak, dwie gorzkie czekolady! :D Dziś więc recenzja oraz wykorzystanie dwóch produktów, które otrzymałam w ramach współpracy.

Boifan, gorzka czekolada słodzona fruktozą 70%


Tę czekoladę otrzymałam od sklepu Zdrowy Market 24, lecz widzę, że nie jest ona obecnie dostępna w sprzedaży. 
Skład prezentuje się przyjemnie, aczkolwiek nie jest idealny. Poza miazgą kakaową, fruktozą i tłuszczem kakaowym mamy tutaj popularny emulgator jakim jest lecytyna sojowa. Oczywiście dodatek fruktozy sprawia, iż produkt staje się bardziej wartościowy, gdyż słodzik ten nie przyczynia się do nagłego skoku glukozy we krwi. 
Tabliczka składa się z 15 małych kosteczek o łącznej masie 50 g. Jest na tyle delikatna i kremowa, że przy przełamywaniu nie mamy charakterystycznego trzaśnięcia. 
Po pierwszych sekundach od skosztowania możemy mieć wrażenie, że otrzymujemy gorzką czekoladę w dosłownym tego słowa znaczeniu. Jednak smak bardzo szybko przeistacza się w delikatną i subtelną słodycz, która towarzyszy nam już do samego końca. 

Owsianka z bananem, pomarańczą, 
siemieniem lnianym, słonecznikiem, makiem i gorzką czekoladą

Vivani, gorzka czekolada 92%


Ta wersja otrzymana od sklepu BIO-KRAINA.pl ma najlepszy skład z jakim się dotąd spotkałam. Zawiera tylko masę kakaową, tłuszcz kakaowy i cukier kokosowy. Ponadto wszystkie składniki są w pełni ekologiczne. 
80 gramowa tabliczka składa się z 10 kostek. Niestety moja przyszła połamana, tak więc nie wiem czy łamie się w charakterystyczny sposób. 
Po otwarciu opakowania uderza nas zapach, po którym od razu możemy spodziewać się czegoś nadzwyczajnego. 
Kosztując tę czekoladę napisałam na swoim Instagramie "jest moooc" i tej opinii będę się trzymać. Kwaśność i nutka goryczy miesza się z kremowością i delikatnością. Przy tym, choćbym się dwoiła i troiła, nie doszukuję się domieszek słodkości. Dla mnie to kwintesencja gorzkiej czekolady, do której jednak trzeba dojrzeć. Miłośnicy zasłodzenia pewnie pluliby nią na kilometr. Ja jestem nią oczarowana i już zapowiedziałam Mamci, że po zdenkowaniu wszystkich posiadanych czekolad z całą pewnością będę chciała ją otrzymywać na wszelkie możliwe okazje. 
Minusem może być jedynie cena, gdyż kosztuje ok. 10 zł. Niemniej jednak trzeba mieć na uwadze, iż nie jesteśmy w stanie zjeść na raz dużej ilości, tak więc tabliczka wystarczy nam na dłuższy czas. 

Jaglanko-kukurydzianka ze startym jabłkiem, pomarańczą, malinami,
masłem orzechowym, słonecznikiem, sezamem i gorzką czekoladą

Obie czekolady zupełnie się od siebie różnią, ale każda jest na swój sposób pyszna. Jeśli oczekujecie domieszki słodkości polecam wersję firmy Boifan. Jeśli zaś zdecydujecie się na produkt marki Vivani "niech moc będzie z Wami" :D

Napiszcie czy znacie te czekolady lub które należą do Waszych ulubieńców :)

Iwona

wtorek, 16 lutego 2016

Gazetki przeglądamy -> Biedronka, Lidl.

Cześć :)

W zamierzeniu dzisiejsza notka miała być zupełnie o czymś innym. Nie można jednak przejść obojętnie obok ofert jakimi raczą nas obecnie popularne dyskonty. Zapewne większość z Was zdążyła zapoznać się z najnowszymi akcjami tematycznymi, jednak warto zebrać te najciekawsze w jednym miejscu. Zwłaszcza, że część z nich obowiązuje od kilku dni, więc zainteresowani nie powinni odkładać zakupów na późniejszy czas :)
Co zatem ciekawego piszczy w trawie? O tym poniżej.


Standardowo rozpocznę od poczciwej Biedronki. W tym dyskoncie już od 08.02 obowiązuje akcja, która z pewnością zainteresuje wiele osób. "Dla mamy, taty i maluszka" to gazetka przedstawiająca wiele produktów kosmetycznych - zarówno z pielęgnacji jak i z kolorówki. Wśród nich znajdziemy artykuły szerzej znanych firm oraz biedronkowej marki BeBeauty. Na uwagę zasługują z pewnością te, które nie są w stałym asortymencie, jak choćby płyny do kąpieli o aromatycznych zapachach czy nowe sole do kąpieli. Rodzice mogą zainteresować się ofertą spożywczą obfitującą we wszelkiego rodzaju kaszki, zupki czy deserki. Z całą gazetką możecie zapoznać się tutaj.


Są tutaj jacyś fani sportu? Biedronka wychodzi Wam naprzeciw i przedstawia akcję "Zadbaj o formę", która rozpoczęła się 15.02. Poza akcesoriami do ćwiczeń oraz ubraniami sportowymi znajdziemy w niej również produkty przeznaczone do pielęgnacji samochodów. Całość dostępna jest tutaj.


Skoro była Biedronka to musi być również Lidl. W sklepie tym od 15.02 obowiązuje Tydzień francuskiej kuchni, który obfituje w mnogość serów i wędlin. W tej gazetce znajdziemy także odzież przeznaczoną dla najmłodszych oraz dla osób aktywnych fizycznie.


Mało Wam ubrań? Spokojnie, Lidl nie zostawi Was z pustymi rękami ;) Od 22.02 do sklepu wkroczy wiosenna kolekcja firmy Esmara, a wśród nich m.in. sukienki, swetry i jeansy. W tym samym czasie nabyć będzie można również akcesoria kosmetyczne. Z całą ofertą zapoznacie się tutaj.

Wpadło Wam w oko coś ciekawego? Może zdążyliście się zaopatrzyć już w jakieś produkty? :)

Iwona

poniedziałek, 15 lutego 2016

Kontynuacja współpracy.

Cześć :)

Dziś chciałabym Was poinformować, iż mam przyjemność kontynuowania współpracy ze sklepem Bio-Kraina :) Pewnie niektórzy mogą mieć mieszane uczucia do tego typu akcji twierdząc, że skoro dostajemy coś za darmo to nie powinniśmy wydziwiać. Niemniej jednak fajnie jest, gdy otrzymane produkty wpisują się w nasze preferencje. Tak też jest w tym przypadku, gdyż miałam możliwość zasugerowania artykułów, które najbardziej mnie zaciekawiły. Nie będę ukrywać, iż w wyborze jednego z nich nieświadomie pomogła mi Ania (dziękuję kochana i pozdrawiam :)). Nie przedłużając już przedstawiam nowości, które dane mi będzie przetestować i zrecenzować :)

\

Bio Harmonie, żytni makaron kolanka
Pięć Przemian, bezglutenowe płatki Teff
Vivani, gorzka czekolada 92%

W paczce znalazłam również ulotki, kalendarzyki oraz dwa magazyny. Będzie co czytać :)

Iwona

sobota, 13 lutego 2016

Organizacja kosmetyków kolorowych.

Witajcie :)

Kilka dni temu Edyta pokazała na swoim blogu jak przechowuje kosmetyki kolorowe. Pomyślałam, że podkradnę pomysł na notkę i pokażę Wam jak mieszka moja kolorówka. Wyjęłam potrzebne rzeczy, usiadłam na podłodze i porobiłam zdjęcia po czym zaczęłam się zastanawiać czy moja organizacja ma jakiekolwiek ręce i nogi. Stwierdziłam jednak, że mimo wszystko Wam ją pokażę. Nie chodzi przecież o to, aby nagle prezentować ideał którego nie ma, a pokazać "oczywistą oczywistość" :) Jeśli zatem ciekawi Was jak przechowuję swoje kosmetyki do makijażu to pozostańcie ze mną :)

Główny punkt mojej organizacji stanowi kuferek. Przyznam, iż marzyłam o takim od bardzo dawna. Swój otrzymałam niegdyś na urodziny od "Towarzysza Życia". Na samej górze przechowuję takie produkty do twarzy jak korektory, pudry, róże i rozświetlacze.


Poniżej znajdują się pojedyncze cienie, eyelinery oraz część kredek do oczu. Kolejne piętro to paletki zawierające od dwóch do czterech kolorów cieni. Tam również umieściłam część produktów do ust, czyli błyszczyki i pomadki których akurat nie posiadam zbyt wiele. Na samym dole znajdują się te błyszczyki i kredki do oczu/ust, które z racji rozmiarów nie zmieściły się do mniejszych przegródek. Na dnie mieszakają również moje paletki Sleeka oraz MUA.


Dziwi Was brak podkładów? Mają swój osobny domek, którym jest opakowanie w kształcie torebki, w którym otrzymałam kiedyś do przetestowania produkty firmy Rimmel.


Napisałam, że kuferek stanowi główny punkt mojej organizacji. Główny, co tak naprawdę nie oznacza "najważniejszy". Tym jest moja komódka z trzema szufladkami. W pierwszej przechowuję te kosmetyki, które towarzyszą mi na co dzień. Zmieniam je w zależności od fazy na konkretny makijaż. Umieszczam tam również te produkty, które dobijają dna. Inaczej na pewno zapomniałabym o ich istnieniu i dalej zalegałyby w kuferku przez długi czas.


Piętro niżej umieściłam zapasy maskar i odżywek do rzęs.


Ostatnia szufladka to istny misz-masz. Są tam m.in. nieużywane jeszcze bibułki matujące, patyczki do korekcji makijażu, zapasowa gąbka do podkładu, temperówka czy zalotka. Jednak główną część tego miejsca zajmują opakowania po zużytych tuszach. Zapytacie po co mi one? Pośmiejecie się, ale co tam...Swego czasu w Sephorze były akcje, podczas których można było wymienić opakowanie po starym tuszu na próbkę jakiegoś z wyższej półki. No i tak odkładam stare opakowania z nadzieją, że akcje się powtórzą :D


To by było na tyle, jeśli chodzi o moją organizację kolorówki. Dajcie znać jak Wy przechowujecie swoje zbiory :)

Iwona

czwartek, 11 lutego 2016

Sweet Candy Coconut Dream - kokosowe marzenie czy wielkie zasłodzenie?

Hej :)

Dziś po raz kolejny chciałabym wziąć na tapetę produkt perfumowany. Jakiś czas temu w Drogeriach Hebe pojawiły się apetyczne wody toaletowe Sweet Candy od Jean Marc. Wiecie, że jestem wielką fanką wszystkiego co kokosowe, więc nie zdziwi Was fakt, że moją uwagę przyciągnęła wersja "Coconut Dream" inspirowana popularnymi pralinkami Rafaello. Dopiero od niedawna jestem jej posiadaczką, aczkolwiek do zakupu przymierzałam się kilka razy. Dlaczego? Historię wyjaśniającą tę kwestię znajdziecie w recenzji, dlatego ciekawych zapraszam do zapoznania się z jej treścią :)

Skład:
Alcohol Denat, Aqua, Parfum, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Hexyl Cinnamal, Linalool, Limonene, Benzyl Salicylate, Butylphenyl Metylopropional, Coumarin, Hydroxyisohexyl 3 Cyclohexene Carboxaldehyde, Alpha-Isomethyl Ionone, Citronellol, Geraniol, Citral. 

Pojemność: 100 ml

Cena: 24,99 zł


Moja opinia:
Zacznijmy od początku, czyli opakowania. Flakonik może wydać się niektórym tandetny a nawet dziecinny, innym zaś oryginalny i uroczy. Nie wiadomo czy to jakiś bałwanek, czy pajacyk. Dla mnie jest po prostu estetyczny. Szału nie robi, ale ukrywać również go nie trzeba :)
Zapach... z nim wiąże się owa historia, Gdy tylko wersja ta pojawiła się w Hebe od razu musiałam dorwać tester. Popsikałam się po nadgarstku i? Aż mnie zamdliło - tak przesłodzony i zupełnie nie przypominający nut kokosowych. Powiedziałam sobie, że nigdy więcej nie tknę tego badziewia. Jednak po godzinie niuchnęłam rączkę i zaskoczyło mnie, że zapach zrobił się niesamowicie przyjemny. Lekka słodycz kokosa i migdałów przeplotła się z delikatnym aromatem wanilii. Tym razem już bez żadnych mdłości a z poczuciem otulenia. Eksperyment powtórzyłam kilkakrotnie i za każdym razem efekt był identyczny. 
Trwałość również jest zaskakująca. Aplikuję go rano i po ok. 3-4 godzinach mój nos na tyle się przyzwyczaja, że przestaję go wyczuwać na moim ciele. Niemniej jednak osoby będące obok mnie czują ten aromat. Żeby tej magii było mało muszę dodać, iż wieczorem ponownie jest dla mnie wyczuwalny. Przyznam, że pierwszy raz się z czymś takim spotykam, ale nie ma co ukrywać iż na pewno można uznać to za zaletę.
Niewątpliwym plusem jest cena produktu, zwłaszcza dla takiego skneruska jakim bez wątpienia jestem. No dobra, chociaż i tak kupiłam go w promocji (:D) to nawet te regularne 25 zł jest sprawą groszową. Zwłaszcza w stosunku do pojemności i trwałości.
Nie ma co ukrywać, że z racji słodkich dodatków zapach nie będzie idealny na czas wiosenno-letni. Teraz jednak, gdy pogoda nas nie rozpieszcza, z pewnością będę się z nim często integrować.
Jeśli lubicie słodkie i otulające zapachy to z pewnością polecam zapoznać się z tą wersję. Nie zrażajcie się, gdyby pierwszy kontakt okazał się niewypałem. Być może z czasem podpasuje Wam tak samo jak mi :)

Posiadacie w swoich zbiorach zapachy inspirowane jedzeniem? Może stawiacie jednak na klasyczne nuty kwiatów, owoców bądź dodatków orientalnych? :)

Iwona

wtorek, 9 lutego 2016

TAG: Lustereczko powiedz przecie...

Hej :)

Kilka dni temu widziałam u niektórych youtuberek odpowiedź na TAG pt. "Lustereczko powiedz przecie...". Pytania bardzo mi się spodobały, więc pozwoliłam sobie wziąć udział w zabawie. Jeśli ciekawią Was moje odpowiedzi a przy tym chcecie mnie nieco lepiej poznać to zapraszam do dalszej części notki :)

1. Jak czujesz się bez makijażu?
Bardzo często zdarza mi się wychodzić z domu bez makijażu i nie mam z tym najmniejszego problemu.

2. Gdybyś mogła wybrać tylko jeden element w makijażu to jaki byś wybrała?

Osoby regularnie śledzące bloga mogły już się dowiedzieć, iż ostatnio mam fazę na podkreślanie oczu. Tak więc z pewnością postawiłabym na tusz do rzęs.

3. Z całego świata znikają podkłady do twarzy, możesz zatrzymać tylko JEDEN, dowolny. Który byś wybrała?

Z racji tego iż nie znalazłam jeszcze idealnego podkładu przez co rzadko go stosuję to bez problemu mogłabym obejść się bez tego produktu. 

4. Czym kierujesz się kupując kosmetyki kolorowe do makijażu?

Nie oszukujmy się... opinie, opinie i jeszcze raz opinie. Wszyscy wychwalają, wszyscy mają to Iwonka też chce. Jak jeszcze cena jest kusząca to czemu nie wypróbować? Oczywiście jedyne co należy stricte do mnie to dobór odpowiedniego odcienia danego produktu. Nie skusiłaby mnie np. czerwona szminka czy megasuperhiper świecące fioletowe cienie, w których wyglądałabym jakby moje oczy zaliczyły kontakt z podłożem...

5. Co Cię bardziej interesuje : makijaż czy pielęgnacja?
Ponieważ potrafię obejść się bez makijażu a większość kosmetyków pielęgnacyjnych stosuję regularnie to postawiłabym na pielęgnację. 

6. Stoisz przed lustrem, bez makijażu, bez ubrania - zupełnie nago. Kogo w nim widzisz?

Hmmm... O ile lustro by nie pękło to chyba nagą Iwonkę - bez makijażu i bez ubrania :D

7. Jak dbasz o swoje ciało i ile czasu dziennie mu poświęcasz?

Obecnie ograniczam się jedynie do stosowania kosmetyków pielęgnacyjnych. Wiadomo, kremy do twarzy, balsam czy produkty do dłoni towarzyszą mi codziennie. Mam jeszcze swój mały co "2-dniowy" rytuał podczas którego zawsze wzbogacam kąpiel o dodatkowe czynności. Raz jest to mycie włosów i nałożenie odżywki, zaś za 2 dni peeling ciała, twarzy i nałożenie maseczki. W porze wiosenno-letniej pewnie znowu dosiądę swojego rumaka :)

8. Wymień 3 produkty jedzeniowe które spożywasz i które Twoim zdaniem najbardziej dbają o nasze ciało, cerę i włosy.

Oj, duuuużo tego. Postawiłabym jednak na wszelkiego rodzaju owoce i warzywa a także źródła niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych typu siemię lniane, orzechy czy pestki słonecznika.

9. Jak czujesz się po zjedzeniu fast food/ słodyczy/ chipsów?
Jeśli chodzi o wszelkiego rodzaju słodycze czy chipsy to ich nie jem. No chyba, że wliczymy tutaj gorzką czekoladę to po niej czuję się fantastycznie :D Fast foody? Tylko domowe, w zdrowszej wersji. Do McDonald'sa zaglądam tylko wtedy, gdy mają akcje z darmową kawą :D

10. W skali od 1-10 na ile uważasz się za atrakcyjną?

Przez swoją skromność stwierdzę, że najchętniej dałabym w minusie :D

Nie wiem czy TAG krąży również w blogosferze, więc nie będę nikogo nominować do zabawy. Jeśli jednak chcecie wziąć w niej udział to serdecznie zapraszam :)

Iwona

niedziela, 7 lutego 2016

Waniliowy budyń jaglany.

Witajcie :)

Dziś chaiałabym się z Wami podzielić przepisem na domowy budyń wykonany z mąki jaglanej. Do jego wykonania wykorzystałam produkt, który otrzymałam w ramach współpracy ze sklepem Zdrowy Market 24. Taką mąkę możecie jednak przygotować sami mieląc kaszę jaglaną :) Poniżej podaję składniki na wersję bazową, którą możecie uzupełnić swoimi ulubionymi dodatkami :)

Składniki:
4 łyżki mąki jaglanej
1 i 1/2 szklanki mleka
laska wanilii
substancja słodząca (według upodobania)
+ ulubione dodatki

Przygotowanie:
W garnku zagotowujemy szklankę mleka. Dodajemy dowolną substancję słodzącą oraz ziarenka z laski wanilii. 
Resztą odmierzonego mleka dokładnie mieszamy z mąką. 
Gdy mleko zaczyna wrzeć, powoli wlewamy przygotowaną miksturę. 
Gotujemy ok. 5 minut do zgęstnienia i uzyskania odpowiadającej nam konsystencji.
Przekładamy do miski i podajemy z ulubionymi dodatkami.
Smacznego! 

waniliowy budyń jaglany z gruszką, mandarynką,
orzechami włoskimi i makiem

Oczywiście nie może zabraknąć krótkiego przedstawienia wartości zdrowotnych mąki jaglanej :) Warto wprowadzić ją do diety, gdyż:

  • jest bardzo dobrym źródłem witamin z grupy B oraz takich związków mineralnych jak miedź, cynk, żelazo, magnez czy selen;
  • zawiera krzemionkę, która korzystnie wpływa na stan skóry, włosów i paznokci oraz wpływa pozytywnie na nasze stawy;
  • jest bezglutenowa, dzięki czemu nadaje się dla osób cierpiących na celiakię;
  • jest lekkostrawna;
  • działa zasadotwórczo;
  • posiada właściwości antywirusowe.
Od siebie dodam, iż mąka jaglana ma dość specyficzny smak i zapach. Ni to pudrowy, ni orzechowy, ni lekko gorzki. Ciężko mi go określić. Spotkałam się ze stwierdzeniem, że jest neutralna. Jestem innego zdania, ale może to tylko moje osobiste odczucia.

Dajcie znać czy korzystacie z tej mąki, w jakim celu jej używacie i jak Wy odbieracie jej smak i zapach :)

Iwona

piątek, 5 lutego 2016

Fusswohl, chłodzący żel do stóp.

Cześć :)

O ile o dłonie dbam regularnie, tak pielęgnacja stóp jest moją zmorą. Z racji tego iż są one zazwyczaj zakryte, w ciągu dnia nie mam możliwości smarowania ich odpowiednimi produktami. Wieczorem zaś mi się nie chce i mówię sobie, że zrobię to jutro... Jutro zaś odkładam na pojutrze i tak w kółko. Niemniej jednak czasami zdarzy mi się wsmarować w nie inny produkt aniżeli klasyczny krem Nivea. Od jakiegoś czasu do tego celu stosuję żel chłodzący Fusswohl, i spostrzeżeniami na jego temat chciałabym się dzisiaj z Wami podzielić :)

Zdaniem producenta:
Żel chłodzący Fusswohl odświeża zmęczone stopy dzięki właściwościom mentolu, kamfory i olejku miętowego. Alantoina i pantenol koją skórę, która staje się delikatna i aksamitnie gładka.

Skład:
Aqua, Isopropyl Alcohol, Triethanolamine, Propylene Glycol, Acrylates/Vinyl Isodecanoate Crosspolymer, Menthol, Camphor, Eucalyptus Globulus Leaf Oil, Mentha Arvensis Herb Oil, Allantoin , Gaultheria Procumbens Leaf Oil, Mentha Viridis Leaf Oil, Rosmarinus Officinalis Leaf Extract, Aesculus Hippocastanum Seed Extract, Glycerin, Glucose, Caprylyl Glycol, Mentha Piperita Oil, Panthenol, Urtica Dioica Leaf Extract, Arnica Montana Flower Extract, Caprylhydroxamic Acid, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Sorbic Acid, Linalool, Geraniol, Limonene, Coumarin, Parfum CI 42090

Pojemność: 75 ml

Dostępność: Rossmann

Cena: 5,29 zł


Moja opinia:
Produkt zamknięty jest w tubce wykonanej z miękkiego tworzywa. Dzięki temu możemy bez problemu ją rozciąć i wydobyć żel do końca.
Moje opakowanie otrzymałam od Chrzestnej z Niemiec, stąd też różni się szatą graficzną. Niemniej jednak skład jest identyczny. Wprawdzie jest on długi, ale wartościowe składniki znajdują się wysoko na liście. 
Zapach od razu skojarzył mi się z popularnymi cukierkami eukaliptusowymi. Przywodzi na myśl miłe wspomnienia, gdyż bardzo je lubiłam i zawsze częstowała mnie nimi moja babcia. 
Preparat ma konsystencję typowego przezroczystego żelu o delikatnie błękitnym zabarwieniu. Wchłania się błyskawicznie nie pozostawiając na stopach nieprzyjemnej powłoki. Biorąc pod uwagę, że aplikujemy go na niewielki obszar ciała, jest bardzo wydajny. 
Żel z założenia jest chłodzący i z tym faktem się zgadzam. Po wsmarowaniu w stopy od razu mam wzmożone odczucie zimna. Efekt nie jest zbyt długotrwały, co w zimie odpowiada takiemu zmarzluchowi jakim jestem. Pewnie jednak w czasie letnim chciałoby się, aby efekt chłodzenia utrzymywał się nieco dłużej. 
Producent dodaje, iż specyfik ma pielęgnować naszą skórę. W tym aspekcie mam inne zdanie. Niestety po aplikacji nie mam żadnego uczucia nawilżenia czy odżywienia stóp. Co więcej, mam wrażenie jakby były tępe i oporne w dotyku co z pewnością nie jest "aksamitną gładkością". 
Niby cena jest niewielka, ale nie uważam aby było warto inwestować w ten produkt dla samego faktu chłodzenia i odświeżenia stóp. 

Jakie produkty do pielęgnacji tej części ciała są Waszymi ulubionymi? :)

Iwona

środa, 3 lutego 2016

Golden Rose, Matte Crayon Lipstick, nr 18

Witajcie :)

Tez zauważyliście ten "ustny" szał na produkty Golden Rose? Pomadki "Velvet Matte" czy kredki "Classic" od dawna robią furorę. Niemniej jednak ostatnimi czasy prym wiodą matowe pomadki w kredce "Matte Crayon Lipstick", które na wielu blogach i youtubowych kanałach znalazły się wśród ulubieńców roku. Czy byłabym sobą, gdybym nie miała na nie ochotki? Oczywiście że nie :)

Jakiś czas temu mój "Towarzysz Życia" był w galerii ze stoiskiem Golden Rose. Od razu zadzwonił do mnie i zapytał co bym chciała. Wybór padł oczywiście na ów produkt. Nie znałam dokładnie odcieni, więc powiedziałam ekspedientce (przez telefon :D), że chciałabym jakiś dzienny odcień. W ten sposób stałam się posiadaczką numeru 18. Dziś przychodzę z dodaniem swoich trzech groszy do wszystkich dostępnych już opinii na temat tych kredek.


Zdaniem producenta:
Matowa pomadka do ust Matte Crayon tworzy na ustach aksamitne wykończenie. Wysoka zawartość pigmentów oraz długotrwała formuła sprawia, że pomadka długo utrzymuje się na ustach. Idealnie się rozprowadza, a dzięki zawartości składników nawilżających oraz wit. E dodatkowo odżywia i nawilża usta. Bogata paleta kolorów zawiera odcienie od klasycznej czerwieni po różne odcienie nude.

Skład:
PPG-3 Hydrogenated Castol Oil, Isononyl Isononanoate, Eyhylhexul Palmitate, Ozokerite, Synthetic Wax, Hdi/Trimethylol Hexyllactone Crosspolymer, Hydrogenated Coco-Glycerides, Nylon-12, Euphorbia Cerifera Cera, Cetearyl Alcohol, Ethylhexyl Hydroxystearate, Octyldodecanol, Phytosteryl/Octyldodecyl Lauroyl Glutamate, Copernicia Cerifera Cera, Aroma, Phenoxyethanol, Tocopheryl Acetate, Silica, Octadecyl Di-T-Butyl-4-Hydroxyhydrocinnamate, Mica, CI 77891, CI 77491, CI 17200, CI 45410, CI 16035, CI 15850, CI 77499, CI 77492, CI 15985, CI 19140, CI 42090, CI 45380, CI 12085, CI 73360, CI 77742, CI 47005, Tin Oxide

Gramatura: 3,5 g

Cena: ok. 12 zł

Dostępność: stoiska Golden Rose, sklepy internetowe, małe drogerie osiedlowe


Moja opinia:
Pomadka jest w formie grubszej kredki, do ostrzenia której potrzebna jest temperówka z większym otworem. 
Kolor utrzymany jest w tonacji beżowo-brązowej. Wprawdzie u mnie bardziej sprawdzają się nudziaki z domieszką brudnego różu to uważam, iż nie wyglądam źle w tym odcieniu. Myślę, że sprawdzi się przy wielu typach urody.
Konsystencja pomadki jest kremowa i jedwabista. Bez problemu aplikuje się na usta nie pozostawiając żadnych smug czy prześwitów.
Produkt ma dawać matowe wykończenie, jednak mam wrażenie jakby było ono odrobinkę satynowe. Ładnie zastyga na ustach nie powodując nieprzyjemnego uczucia ściągnięcia. Przy tym nie powoduje żadnego przesuszenia.
Niestety u siebie nie mogę zaliczyć na plus trwałości pomadki. Po godzinie nie ma już po niej śladu. Poza tym ściera się nierównomiernie. 
Zaletą jest uniwersalność kosmetyku. Przy mocniejszym zaakcentowaniu oczu pomadka w tym dokładnie odcieniu w subtelny sposób uzupełnia makijaż. Natomiast przy delikatnych cieniach lubię czasami nałożyć na nią produkt innej firmy, który sam w sobie nie daje koloru a jedynie nabłyszczenie. 
Czasami mam wrażenie, że testowanie produktów wiąże się z efektem placebo. Skoro u wszystkich się sprawdza to i u mnie musi. Byłoby wielką gafą z mojej strony, gdybym nie doceniła zalet tej pomadki. Na pierwszy semestr dostaje jednak mocną czwórkę. Na celujący trzeba sobie bardziej zapracować. Być może zyska jednak w moich oczach (lub też straci), gdy będę mogła ja porównać z innymi tego typu kosmetykami.

Miałyście styczność z tą ogólnie polecaną pomadką czy macie innych ulubieńców ? Lubicie produkty w formie kredek czy stawianie na klasyczną aplikację? :)

Iwona

poniedziałek, 1 lutego 2016

Projekt denko - styczeń.

Hej :)

Dacie wiarę, że na nami pierwszy miesiąc 2016 roku? Trzeba przyznać, że momentami czas nie ma litości i biegnie niesamowicie szybko. Jak ma potem człowiek coś denkować, skoro wychodzi na to, że ma na tę czynność tak niewiele czasu? :D Niemniej jednak coś tam udaje się zużyć i z tymi właśnie styczniowymi pustakami dzisiaj do Was przychodzę :)


  • Soraya, morelowy peeling z kompleksem antybakteryjnym - pojemność: 150 ml. Bardzo przyjemny, mocny zdzierak. Dobrze oczyszcza cerę i sprawia iż staje się ona promienna oraz wygładzona. Duża pojemność wystarcza na bardzo długi czas;
  • Balea, dezodorant "kokos i kwiat tiare" - pojemność: 150 ml. O tym bubelku pisałam tutaj;
  • Palmolive, żel pod prysznic "miód i mleczko nawilżające" - pojemność: 250 ml. Przyjemny produkt, który bardzo dobrze się pienił i oczyszczał skórę. Miał delikatny, mleczny zapach. Większych właściwości nawilżających nie zauważyłam;
  • Yves Rocher, waniliowy żel pod prysznic i do kąpieli z drobinkami rozświetlającymi - pojemność: 50 ml. Dobrze się pienił i oczyszczał. Miał jednak chemiczny, niczym nieprzypominający wanilii zapach. Był neutralny dla skóry;
  • Eveline Cosmetics, Spa! Professional, luksusowy balsam intensywnie ujędrniający - pojemność: 200 ml. Moja opinia na jego temat znajduje się tutaj;
  • Bingo Spa, peeling solny z pyłem ze skały wulkanicznej i ekstraktu z czerwonej herbaty - pojemność: 580 g. Chętnym do zapoznania się z jego działaniem odsyłam do recenzji;
  • Isana, migdałowy zmywacz do paznokci - pojemność: 125 ml. Po raz kolejny odsyłam Was do osobnej notki.

  • Pharmaceris, krem przeciwtrądzikowy na zmiany mikrozapalne - pojemność: 30 ml. Krem przeznaczony do stosowania na noc szybko się wchłaniał i nie pozostawiał nieprzyjemnej powłoki. Niemniej jednak nie zrobił z moją cerą nic specjalnego. Poza tym okazał się bardzo niewydajny; 
  • Nivea, krem uniwersalny - pojemność: 50 ml. Tak, znowu... :) 10 kolejnych opakowań czeka w zapasach;
  • Rebi-dental, ziołowa pasta do zębów - pojemność: 100 g. Bardzo przyjemna pasta, która dobrze się pieni i oczyszcza zęby. Nie powoduje u mnie przesuszania kącików ust. Poza tym ma odpowiednio miętowy smak;
  • Sensique, błyszczyk do ust o zapachu toffi - pojemność: 10 ml. Był to jeden z pierwszych błyszczyków jakie kupiłam, więc wolę nie liczyć ile lat go miałam. Dawał na ustach efekt tafli, ale był nieco rzadki przez co nałożony w większej ilości spływał z ust. Na początku zapach był bardzo przyjemny, jednak ostatnio zaczął już śmierdzieć ze starości, dlatego pozbywam się resztki;
  • Avon, tusz do rzęs "Mega effects" - pojemność: 9 ml. Ciężko mi wypowiedzieć się na temat tego produktu. Na początku miałam ogromne problemy z poskromieniem nietypowej szczoteczki, a gdy wreszcie mi się to udało, wówczas tusz dokończył żywota. Niemniej jednak nie sklejał rzęs ani nie odbijał się na powiekach. Tyle tylko, że u mnie dawał "koślawy" efekt, gdyż nie wszystkie rzęsy były nim równomiernie pokryte;
  • Auchan, płatki kosmetyczne - 120 sztuk. Przeczytacie o nich tutaj;
  • próbki.
Znacie zużyte przeze mnie produkty? Jak przedstawia się Wasze denko z pierwszego miesiąca 2016 roku? :)

Iwona