środa, 30 grudnia 2015

Eveline Cosmetics, kremy z serii "New Hyaluron"

Cześć :)

W paczce którą otrzymałam od firmy Eveline w ramach październikowego testowania znalazłam dwa produkty z serii "New Hyaluron" z informacją, iż mogę przekazać je innej osobie. Oczywiście od razu postanowiłam podzielić się nimi z moją Mamcią. Niestety traf chciał, iż miała ona w użyciu rozpoczęte wcześniej kosmetyki, przez co bohaterowie dzisiejszej notki goszczą w jej pielęgnacji od niedawna. Nie będę ukrywać, iż zobowiązałam się do umieszczenia ich recenzji do końca grudnia. Nie miejcie mi więc za złe, że skupię się na ogólnym przedstawieniu kosmetyków a nie ich dokładniejszym działaniu. Uważam, iż nierzetelnym z mojej strony byłoby przedstawienie efektów ich działania po tak krótkim czasie. Dodam jeszcze, iż poniższa opinia to głównie stwierdzenia zaczerpnięte od Mamci, ale sama również kilka razy zastosowałam owe kosmetyki aby mieć na nie lepszy pogląd.

Ujędrniający krem-wypełniacz zmarszczek 40+




Zdaniem producenta:

Ujedrniający krem-wypełniacz zmarszczek 40+ wypełnia ubytki budulcowe w strukturze skóry oraz przywraca właściwe napięcie i widocznie modeluje owal twarzy. Innowacyjna formuła spłyca zmarszczki i kurze łapki oraz sprawia, że cera odzyskuje promienność i widocznie młodszy wygląd.

Skład:
Aqua, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Cetyl Alcohol, Glyceryl Stearate, PEG-75 Stearate, Ceteth-20, Steareth-20, Cetearyl Alcohol, Caprylic/Capric Triglyceride, Dimethicone, Glycerin, Butyrospermum Parkii Butter, Plukenetia Volubilis Seed Oil, Butylene Glicol, Laminaria Hyperborea Extract, Centella Asiatica Leef Extract, Sodium Hyaluronate, Hydrolyzed Glycosaminoglycans, Hyaluronic Acid, Xanthan Gum, Hydrolyzed Viola Tricolor Extract, Malus Domestica Fruit Cell Culture Extract, Lacithin, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Triethanolamine, Panthenol, Maltooligosyl Glucoside, Hydrogenated Starch Hydrolysate, Polysorbate 20, PEG-20 Glyceryl Laurate, Tocopherol, Linoleic Acid, Retinyl Palmitate, DMDM Hydantoin, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Phenoxyethanol, Parfum.

Pojemność: 50 ml

Cena: ok. 20 zł

Opinia:
Krem zamknięty jest w bardzo eleganckim szklanym pojemniczku. Szczególną uwagę przyciąga nakrętka z a'la wygrawerowanymi liniami. 
Ma dość intensywny, ale ładny i kobiecy zapach. Nie jest ani drażniący, ani mdlący.
W opakowaniu konsystencja preparatu wydaje się być gęsta i zbita. Przy samej aplikacji jest treściwa, ale przy tym jedwabista. Sama aplikacja należy do przyjemnych, gdyż produkt bardzo szybko się wchłania. Na normalnej cerze mojej mamy nie pozostawia żadnej nieprzyjemnej powłoki. Moja mieszana skóra była natomiast lekko błyszcząca. 
W składzie kremu znajdziemy wiele wartościowych składników, jednak nie są one tak wysoko na liście jak chociażby w przedstawionych wcześniej na blogu balsamach tej firmy. Jednak również tutaj producent oszczędził nam parabenów.
Warto dodać, iż krem zawiera SPF 8. Niby niewiele, ale "lepszy rydz niż nic".
Zarówno u mamy jak i u mnie krem nie spowodował żadnych podrażnień ani uczuleń. Pozostawił za to skórę nawilżoną, gładszą i miękką w dotyku. 

Skoncentrowany krem przeciwzmarszczkowy pod oczy



Zdaniem producenta:
Skoncentrowany krem przeciwzmarszczkowy zapewnia spektakularny efekt wygładzenia zmarszczek i linii mimicznych. Formuła bogata w mikronizowany kwas hialuronowy tworzy na skórze ujędrniającą mikrosiateczkę zwiększającą sprężystość i napięcie skóry. Wykazuje silne działanie redukujące nawet głębokie zmarszczki, silnie liftinguje oraz długotrwale nawilża delikatną skórę wokół oczu. Błyskawicznie po aplikacji zwalcza oznaki zmęczenia, redukuje obrzęki i cienie pod oczami oraz przywraca spojrzeniu młodzieńczy blask. 

Skład: 
Aqua, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Mineral Oil, Sodium Hyaluronate, Hyaluronic Acid, Glycerin, Glycine Soja Oil, Octyldodecanol, Caffeine, Pullulan, Ceteareth-20 Cera Alba, Hydrolyzed Glycosaminoglycynans, Sclerocarya Birrea Seed Oil, Butylene Glycol, Niacinamisa, Fraxinus Excelsior Bark Extract, Silanetriol, Potassium Citrate, Dicaprylyl Carbonate, PEG-8, PEG-8/SMDI Copolymer, Palmitoyl Mirystyl Sernitate, Sodium Polyacrylate, Propylene Glycol, Acacia Seyal Gum, Adenosine, Hydrolyzed Viola Tricolor Extract, Castanea Sativa Seed Extract, Euphrasia Officinalis Extract, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Triethanolamine, Betaine, Panthenol, Tocopheryl Acetate, Retinyl Palmitate, Allantoin, DMDM Hydantoin, Phenoxyethanol, Ethylhexyl Glycerin, Parfum, Disodium EDTA. 

Pojemność: 15 ml

Cena: ok. 20 zł

Opinia:
Krem zamknięty jest w tubce typowej dla tego typu kosmetyków.
Ma bardzo gęstą konsystencję. Nie stosowałam dotąd tak treściwego kremu. Bardziej nadaje się na noc, gdyż pozostawia na skórze powłokę, która wyczuwalna jest przez ok. godzinę. Nie jest przez to odpowiedni pod makijaż. 
W składzie znajdziemy różne ekstrakty, ale ostatnie miejsce na podium zajmuje niestety olej mineralny. 
Producent uraczył nas tutaj SPF15. 
U mojej mamy produkt nie spowodował nieprzyjemności. Niestety nie mogę stwierdzić tego samego u siebie. Po aplikacji moja skóra pod oczami od razu stała się zaczerwieniona i piekąca, a wokół pojawiły się drobne plamki. Ponadto oczy zaczęły łzawić. Być może powoduje to fakt, iż preparat nie jest dostosowany do mojej grupy wiekowej przez co jest zbyt silny. Niemniej jednak wrażliwcy powinni mieć ten aspekt na uwadze. 
Po zastosowaniu skóra jest nawilżona, ale błyskawicznego usunięcia oznak zmęczenia czy redukcji cieni nie dostrzegłam. Te obietnice producenta są więc nieco nad wyraz. 

Cieszę się, że u mojej mamy kremy nie powodują jak na razie żadnych podrażnień ani nieprzyjemności. Mam nadzieję, że dłuższe stosowanie da fajne efekty i kremy posłużą jej przez dłuższy czas :)

Iwona

poniedziałek, 28 grudnia 2015

Kocham, lubię, szanuję - ulubieńcy 2015 roku.

Cześć :)

Rok 2015 nieuchronnie zbliża się ku końcowi, więc na blogach zaczyna się czas zdominowany przez notki przedstawiające wszelakich ulubieńców całego roku. Oczywiście u mnie również nie może zabraknąć przedstawienia kilku produktów, które w szczególny sposób podbiły moje serce. Niektóre z nich towarzyszą mi znacznie dłużej aniżeli tylko w tym roku. Inne zaś dopiero teraz stały się moimi hitami. Jeśli na bieżąco śledzicie bloga to zapewne nie będziecie zdziwieni tymi kosmetykami. Większość z nich doczekało się swoich recenzji, tak więc w nazwie od razu podam odnośnik. Warto jednak zebrać je wszystkie w jednym miejscu. Tak więc zaczynamy :)


Odkąd pamiętam w mojej pielęgnacji gości uniwersalny krem Nivea, którego chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Dobry na dłonie, stopy czy wszelkie inne miejsca wymagające silnego nawilżenia i natłuszczenia. Idealny podczas kataru do regeneracji podrażnionego nosa. Ktoś nie zna? ;)
Nieraz zachwalałam już także takie produkty jak rossmannowski tonik bezalkoholowy i migdałowy zmywacz do paznokci a także żel do higieny intymnej dostępny w Naturze.
Cieszę się, że dane mi było przetestować hypoalergiczne serum Inveo, gdyż dzięki niemu moje rzęsy zyskały zupełnie innego wymiaru. Wszelkie maskary wydłużające mogą obecnie poczekać cichutko w kąciku.
Grono moich ulubionych zapachów, do których bez wątpienia zaliczyć mogę "Pearl Garden" C-Thru, "Magic Woman" Bruno Banani'ego czy "Obsession Night" Calvina Kleina, zasilił dezodorant perfumowany "Sweet Rose".
Nie mogę nie wspomnieć o dwóch dodatkach, których opakowań zużyłam iksowatą ilość. Mowa oczywiście o płatkach kosmetycznych oraz wybielającej paście do zębów.


Czas na kolorówkę. Nie należę do osób, które malują się codziennie, jednak w tym roku makijaż i tak gościł u mnie wyjątkowo często. Zazwyczaj jednak stosowałam ten sam sprawdzony zestaw a zmieniałam tylko niektóry rodzaj produktów wśród których nie mam jeszcze ulubieńców.
Makijaż oczu to kończąca mi się powoli baza pod cienie, która świetnie współgra z mocno zmaltretowaną przeze mnie paletką matowych cieni Rival de Loop o wdzięcznej nazwie "Romantic Story Matt". Żałuję, że kosmetyk ten nie jest dostępny w polskim Rossmannie. Dopełnienie to szary matowy eyeliner. Przyznam, że dopiero od niedawna rozpoczęłam swoją przygodę z podkreślaniem brwi. Do tej czynności używam nowości marki my Secret, którą jest szara kredka do brwi z serii "Design your eyebrow".
Pora na twarz. Tutaj zdecydowany prym wiedzie róż z jedwabiem i witaminą E w nr 6 marki Wibo. Czytałam skargi na jego temat związane ze słabą pigmentacją. Dla mnie to jednak lekki atut, gdyż mogę kontrolować efekt bez obawy o zrobienie sobie nim plam. Kości policzkowe rozświetlam słynnym Diamond Illuminator tej samej firmy. Muszę jednak zrobić w tym miejscu małą aktualizację. W recenzji możecie przeczytać o wytrzymałości opakowania. No niestety, jak możecie zobaczyć na zdjęciu, po kilku kolejnych kontaktach z podłożem kosmetyk wreszcie nie wytrzymał i się pokruszył. Niemniej jednak nadal jest zdatny do użytku.
Słówko o paznokciach. Zazwyczaj malowałam je różnymi produktami, ale pozytywne wrażenie zrobił na mnie rossmannowski lakier marki Lovely z serii "Nude" w nr 4 będący delikatnym odcieniem kawy z mlekiem. To jeden z nielicznych preparatów, który nie odpryskuje od razu w ten sam dzień i chwała mu za to.

To by było na tyle jeśli chodzi o moje hity 2015 roku. Oczywiście jest wiele innych produktów które stosowałam a nie były bublami. Niemniej jednak, gdyby ktoś obudził mnie w środku nocy, to z całą pewnością wskazałabym na omówione powyżej. To też był mój wyznacznik przy tworzeniu tej listy :)

Znacie któryś z moich ulubieńców? Co u Was sprawdziło się najlepiej w 2015 roku? :)

Iwona

sobota, 26 grudnia 2015

Przekąski od Bakeo.

Hej :)

Kto lubi przekąsić coś między posiłkami? Łooooo, ale las rąk :D Ludzie często sięgają po wszelkiego rodzaju chipsy, batony czy inne mleczne kanapki spadające z nieba. Mam jednak znacznie zdrowszą, a mimo to smaczną alternatywę. Zaciekawieni?

Bakeo to firma oferująca mieszanki składające się m.in. z orzechów i bakalii. Do wyboru mamy opcję ze subskrypcją bądź jednorazowy zakup. Każda zamówiona przesyłka składa się z czterech skomponowanych zestawów dostępnych na stronie. Decydując się na zakup oceniamy interesujące nas mieszanki sugerując producentowi które chcielibyśmy otrzymać (np. "wyślij wkrótce" lub "bardzo"), a które nie przypadły nam do gustu ("nie"). Tak więc do samego końca nie jesteśmy w 100% pewni jakie wersje otrzymamy. Osoby lubiące niespodzianki mogą uznać to za ciekawą formę.

Podczas swojego zamówienia poprosiłam o wysłanie wersji "Hawajska Spódniczka" oraz "Are You Nuts?". Wyraziłam również chęć otrzymania takich zestawów jak "Bombajskie Czworaczki", "Koala & Co.". "Fat Cat" czy "To Pestka!". W ostateczności otrzymana przesyłka prezentowała się następująco:


Jakie jest moje zdanie na temat oferty Bakeo?
Jak najbardziej pozytywne, gdyż nie ma co ukrywać, że wiele mieszanek to kompozycje trudniej dostępnych i nieco droższych składników, jak chociażby orzechy pecan czy macadamia.
Podoba mi się również to, że chociaż otrzymujemy gotowe już zestawienia to możemy komponować nowe. Nikt nie zabroni nam przecież mieszać otrzymane mieszanki według własnych upodobań. Możemy także wybrać z nich tylko ten składnik, na który w danej chwili mamy ochotę. Jak to u mnie mówią: "pełna dowolka" :)
Oczywiście mieszanki posłużą nam nie tylko jako przekąska. W moim przypadku sprawdzają się jako dodatek do śniadania czy podwieczorku.
Wspomnę jeszcze o dodatkowej opcji. Rejestrując się na stronie można wziąć udział w programie lojalnościowym polegającym na otrzymaniu własnego kodu polecającego. Każde 10 poleceń można wymienić na darmową paczkę. Gdyby ktoś chciał skorzystać z zakupów to byłabym wdzięczna za skorzystanie z mojego kodu K5TEOCI .

Na koniec nie pozostaje mi nic innego jak zaprezentować jedno z moich zastosowań :)

Kasza jaglana i kukurydziana z bananem, mandarynkami,
orzechami włoski i laskowymi oraz makiem

Jak podoba Wam się oferta firmy Bakeo? Jakie przekąski najczęściej uwzględniacie w swoim jadłospisie? :)

Iwona

czwartek, 24 grudnia 2015

BÓG SIĘ RODZI...

Witajcie Kochani :)

W zamyśle post ten miał ograniczyć się tylko do złożenia Wam świątecznych życzeń. Naszły mnie jednak małe przemyślenia, którymi chciałabym się z Wami podzielić.

Gdy byłam dzieckiem czekałam na Boże Narodzenie ze względu na prezenty. Kolejnym etapem było oczekiwanie na czas, podczas którego można było dłużej pospać i odpocząć od szkoły i nauki. Nie wiem czy to dojrzałość, większe uduchowienie czy po prostu "starość", ale obecnie ten magiczny okres przeżywam zupełnie inaczej. Niewątpliwie jest to moment, gdy mogę pobyć z rodziną i swoim "Towarzyszem Życia". Jednak takich chwil w ciągu roku jest znacznie więcej. Jak wiadomo, wszystko się rozpoczyna i kończy. Boże Narodzenie uwidacznia mi w szczególnym stopniu istotę tego początku. Pokazuje, że bez względu na okoliczności warto rozpocząć ponowną walkę o coś co może nam się wydawać być skazanym na porażkę.

Pozwólcie, że nie postawię na rymowanki czy inne wierszyki obecne szerzej w internecie.

Chciałabym życzyć zarówno Wam jak i sobie samej, aby ponowne pojawienie się małego Dzieciątka pomnożyło w nas wiarę, wzmocniło nadzieję i rozpaliło miłość. 

Iwona

poniedziałek, 21 grudnia 2015

Zabieg kawowy - S.O.S dla suchych stóp?

Hej :)

Niedawno pisałam Wam, że oczywistym jest dbanie o skórę dłoni. A co ze stopami? O nich również nie możemy zapomnieć. Zwłaszcza teraz, gdy grubsze skarpety i ciepłe buty nie sprzyjają ich dobrej kondycji. W walce ze zniszczoną, suchą i zrogowaciałą skórą ma nam pomóc intensywnie zmiękczający zabieg kawowy marki Eveline. Czy rzeczywiście przynosi efekty, które obiecuje producent?

Zdaniem producenta + składy:




Pojemność: 2 x 6 ml

Cena: ok. 4 zł

Moja opinia:
Całość składa się z dwóch saszetek po 6 ml każda. Wystarcza na jeden solidny zabieg.
Peeling to gęsta, jasnobrązowa maź z wieloma drobnymi ziarenkami kawy. 
Są wystarczająco ostre i nie rozpuszczają się pod wpływem wody.
Zapach? Hmm… cóż może powiedzieć dziewczyna, której ulubionym napojem jest „kawa, kawunia, kawusia”? Przypomina mi świeżo zaparzonego szatanika, bez nuty chemii.  
Dla mnie cudowny.  
Samo działanie już takie cudowne nie jest. Nie twierdzę, że nic nie robi, ale złuszczenie zrogowaciałego naskórka jest bardzo delikatne. Moje pięty są twarde i mocno zniszczone przez co chcąc doprowadzić je do lepszego stanu muszę posiłkować się pumeksem bądź tarką. Drobinki kawy, choć ostre, nie są w stanie konkurować z przyrządami mechanicznymi.  
Przejdźmy do omówienia drugiego kroku, czyli maski. Tutaj mamy styczność z gęstą i treściwą konsystencją o białym kolorze.
Zapach? Najwidoczniej wypiłam już kawę, bo tutaj nie jest tak wyczuwalna jak w przypadku peelingu. Bardziej skłaniałabym się ku mentolowym, orzeźwiającym nutom.
Zatrzymam się chwilkę przy składzie, gdyż już na drugim miejscu mamy dobroczynny mocznik. To się chwali.
Gęsta i zbita konsystencja sprawia, iż maska niezbyt dobrze wchłania się w skórę stóp. Po zaaplikowaniu pozostawiłam ją na ok. 30 minut po czym musiałam wmasować w skórę dość sporą ilość produktu. Po zabiegu pozostała ochronna warstewka, która jednak nie była nieprzyjemna.
Maska sprawiła, iż stopy stały się nawilżone i gładsze. Efekt jednak nie utrzymał się długo. Już następnego dnia stan wrócił do normy, niestety tej gorszej.
Myślę, iż zabieg sprawdzi się u osób, których stopy nie sprawiają większych problemów. Dla tych zniszczonych może być zbyt delikatny. Sprawdzi się ewentualnie w przypadku szybkiego, jednorazowego i krótkiego efektu. Być może częste i systematyczne stosowanie mogłoby wskórać nieco więcej. 

Znacie? Stosujecie? Jakie są Wasze sposoby na zadbane stopy? :)

Iwona

piątek, 18 grudnia 2015

Panthera - łagodna kicia czy drapieżna bestia?

Witajcie :)

Jakiś czas temu na portalu Trusted Cosmetics można było wyrazić swoją chęć wypróbowania perfum od Paris Avenue. Miałam tę przyjemność zostania jedną z testerek. Jak spisał się u mnie zapach o intrygującej nazwie "Panthera"? Zapraszam do recenzji :)

Zdaniem producenta:
Perfumy damskie. 23% naperfumowania. Cytrusowa kompozycja oparta na nutach czerwonego grejpfruta, kwiatu jabłoni, liściach zielonej herbaty połączonej z bukietem białych kwiatów: fiołka, konwalii i jaśminu. Tłem zapachu są cedr, sandałowiec i mech dębowy. 

Skład:
Alcohol Denat, Fragrance (Parfum), Hexyl Cinnamal, Citronellol, Linalool, Benzyl Salicylate

Pojemność: 50 ml


Moja opinia: 
Produkt zamknięty jest w prostym, prostokątnym opakowaniu ze złotą nakrętką. Wygodnie leży w dłoni i nadaje się do torebki. Może nie powala na kolana, ale przecież liczy się wnętrze a nie wygląd :)
Czym uraczył nas więc producent? Czytając opis można mieć wrażenie, iż otrzymamy gamę wzajemnie przenikających się aromatów. U mnie jednak na główny plan wybijają się cytrusowe nuty. Po kilku chwilach od aplikacji zaczynają delikatnie przebijać się kwiatowe akcenty, natomiast drzewna domieszka jest zupełnie niewyczuwalna. 
Być może tak zwana "nuta bazy" ujawniłaby się dopiero po dłuższym czasie, jednak w przypadku tego produktu jest to niemożliwe. Powód? Zapach jest bardzo nietrwały. Już po 3-4 godzinach należałoby powtórzyć aplikację. 
W czasie zimowym stawiam na słodkie i otulające zapachy, to jednak wersja ta przypadła mi do gustu. Jest orzeźwiająca, dość mocna i charakterystyczna, ale przy tym nie drażni. Coś czuję, że w okresie letnich upałów ma szansę powalczyć o miano mojego ulubieńca. 
Jeśli zaciekawił Was ten zapach to odsyłam na stronę internetową, gdzie obowiązuje obecnie ciekawa promocja :)

Jeśli macie tę przyjemność testowania "Panthery" to napiszcie, czy Wasze odczucia pokrywają się z moimi :) Jakie aromaty towarzyszą Wam w zimowej porze? :)

Iwona

czwartek, 17 grudnia 2015

Ja pierniczę… ;)

Cześć :)

W przeciwieństwie do mnie, pozostali członkowie mojej rodziny wyznają żywieniową zasadę, że ma być dużo, tłusto i słodko. Nie inaczej sprawa ma się podczas Świąt. Boże Narodzenie nie może obejść się bez pierniczków, więc i u nas produkuje się ich hurtowe ilości. Oprócz takich klasycznych przygotowujemy również wiele innych rodzajów. Jeśli macie dużą ilość niepotrzebnego masła, cukru i mąki to zapraszam do zapoznania się z kilkoma propozycjami ciastek, które sprawdzą się nie tylko na czas bożonarodzeniowy.

"Rogaliki orzechowe"

Składniki:
200 g mąki pszennej
150 g masła
70 g cukru pudru
60 g mielonych orzechów włoskich
1 jajko
Przygotowanie:
Masło ucieramy wraz z cukrem pudrem i jajkiem na pulchną masę. Dodajemy przesianą mąkę oraz zmielone orzechy. Całość wyrabiamy do uzyskania zwartej konsystencji.
Z gotowej masy odrywamy małe porcje, które formujemy na kształt rogalików.
Pieczemy ok. 10 minut w 175 stopniach (z termoobiegiem).

"Santki"

Składniki:
250 g mąki pszennej
250 g mąki ziemniaczanej
250 g masła
250 g cukru pudru
Przygotowanie:
Masło ucieramy wraz z cukrem pudrem. Dodajemy mąki i wyrabiamy ciasto.
Z gotowej masy formujemy kulki, które układamy na blaszce zachowując odstępy.
Każdą kulkę przygniatamy widelcem.
Pieczemy ok. 10 minut w 175 stopniach (z termoobiegiem).

"Traktory"
(nazwa wymyślona przez Ciocię :D)

Składniki na ciasto:
280 g mąki pszennej
200 g masła
90 g cukru pudru
60 g mielonych orzechów włoskich
1 jajko
Składniki na krem:
Margaryna, cukier, gorzkie kakao (proporcje dowolne - w zależności od ilości napieczonych ciastek i własnych upodobań związanych ze słodkością)
+ wiórki kokosowe do dekoracji
Przygotowanie:
Masło, cukier puder oraz jajko mieszany do uzyskania jednolitej konsystencji. Dodajemy mąkę oraz zmielone orzechy włoskie. Całość wyrabiamy.
Gotowe ciasto wałkujemy na grubość ok. 3 mm i wykrawamy koła za pomocą kieliszka.
Pieczemy ok. 10 minut w temperaturze 175 stopni (z termoobiegiem).
Z miseczce umieszczamy margarynę, cukier oraz kakao i mieszamy do uzyskania gładkiego kremu.
Upieczone i ostudzone ciasteczko smarujemy masą kakaową po czym przykrywamy drugim. Boki smarujemy kremem i obtaczamy w wiórkach kokosowych. 

SMACZNEGO!

Jakie słodkości goszczą na Waszych świątecznych stołach? :)

Iwona

wtorek, 15 grudnia 2015

„Wkrocz zdrowo w Nowy Rok” - konkurs z Sante!

Cześć :)

Mam ogromną przyjemność poinformować, iż wraz z marką Sante organizuję konkurs, którego hasłem przewodnim jest „Wkrocz zdrowo w Nowy Rok”.

Aby wziąć udział w konkursie należy:
- wymyślić zdrowe i smaczne danie/przekąskę/wypiek/itd. zawierające chociaż jeden produkt firmy Sante, które warto zaserwować podczas zabawy sylwestrowej;
- pod postem konkursowym zgłosić swój udział w konkursie podając nazwę swojego przepisu;
- wysłać przepis (można dodać zdjęcie) na adres iwonka.bloguje@interia.pl w tytule wpisując „Wkrocz zdrowo w Nowy Rok”.

Nagrodę w konkursie stanowią dwie identyczne paczki, w skład których wchodzi 30 produktów marki Sante widocznych na zdjęciu.

REGULAMIN KONKURSU:
  1. Organizatorem konkursu jestem ja: Iwona, autorka bloga „Czerwona Strona Nieba”. 
  2. Konkurs trwa od 15.12.2015 r. do 01.01.2016 r., do godziny 23:59.
  3. Nagrodą w konkursie są dwie takie same nagrody – zestawy produktów marki Sante.
  4. Nagrody zostaną wysłane przez agencję Sonertime, której zostaną przekazane dane osobowe zwycięzców niezbędne do przekazania nagrody.
  5. Zwycięzcy zostaną wybrani według mojej oceny i od decyzji tej nie mam odwołania.
  6. Zadaniem uczestnika jest wyrażenie chęci udziału w konkursie oraz wysłanie przepisu zawierającego chociaż jeden produkt Sante (i ewentualnego zdjęcia) na adres iwonka.bloguje@interia.pl , w tytule wpisując „Wkrocz zdrowo w Nowy Rok”. Każdy może wysłać trzy propozycje.
  7. Wysłany mail powinien zawierać imię i nazwisko bądź nick uczestnika.
  8. Wyniki zostaną ogłoszone na blogu najpóźniej do dnia 06.01.2016r.
  9. Po ogłoszeniu wyników skontaktuję się z wybranymi osobami, które mają 3 dni na przesłanie  swoich danych osobowych zawierających imię i nazwisko, adres (wyłącznie na terenie Polski) potrzebnych do wysyłki nagród oraz numeru kontaktowego dla kuriera. W przypadku braku odpowiedzi prawo do nagrody przepada.  
  10. Wysyłając przepis potwierdzasz akceptację regulaminu konkursu „Wkrocz zdrowo w Nowy Rok”. 
     Zapraszam do udziału i życzę powodzenia! :)

     Iwona

sobota, 12 grudnia 2015

Eveline, Spa! Professional, luksusowy balsam intensywnie ujędrniający.

Witajcie :)

Jak mogliście zauważyć w listopadowym denku, udało mi się zużyć nawilżający balsam marki Eveline. Jego miejsce zajęła ujędrniająca wersja produktu tej samej firmy. Czy spisuje się równie dobrze jak poprzednik? O tym poniżej :)

Zdaniem producenta:
Luksusowy balsam intensywnie ujędrniający dzięki zawartości ekstraktu z imbiru pobudza mikrokrążenie skóry, przyspiesza spalanie tkanki tłuszczowej i skutecznie walczy z cellulitem. Bogata formuła zapewnia długotrwałe nawilżenie, głęboką regenerację i wzmocnienie struktur skóry, czyniąc ją aksamitnie gładką.
5x ultraregeneracja
3x moc drogocennych olejków

Skład:
Aqua, Glycine Soja Oil, Glycerin, Urea, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Propylene Glycol, Zingiber Officinale Root Extract, Octyldodecanol, Dimethicone, Citrus Aurantium Dulcis Oil, Argania Spinosa Kernel Oil, Butyrospermum Parkii Butter, Dicaprylyl Carbonate, Isopropyl Myristate, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Triethanolamine, Sodium Hyaluronate, Butylene Glycol, Laminaria Hyperborea Extract, Centelia Asiatica Leaf Extract, Panthenol, Glucose, Betaine, Allantoin, Tocopheryl Acetate, DMDM Hydontoin, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Phenoxyethanol, Parfum, Disodium EDTA, Coumarin, Hexyl Cinnamal, Benzyl Salicylate, Linalool, Limonene.

Pojemność: 200 ml

Cena: ok. 16 zł

Moja opinia:
Produkt zamknięty jest w opakowaniu z miękkiego plastiku o bardzo ładnej i przyciągającej wzrok szacie graficznej. Ma niewielki otwór aplikujący odpowiednią ilość kosmetyku.
Skład, pomimo swojej długości, wydaje się być całkiem przyjemny. Nie znajdziemy w nim parabenów, za to wartościowe ekstrakty zajmują czołowe miejsca. 
Pisałam Wam, że balsam nawilżający ma zapach masy marcepanowej. A tutaj? Mała zagadka… która z reklam zaczynała się od słów „Wszyscy mają…”? Tak, tak… Producent uraczył nas zapachem typowej pomarańczowej Mamby. Słodki, przyjemny aromat z całą pewnością przypomina beztroskie chwile dzieciństwa.
Treściwa, lecz aksamitna konsystencja sprawia, iż produkt szybko się wchłania. Nie pozostawia na skórze nieprzyjemnej powłoki a tylko delikatny ochronny film.
Przejdźmy do sedna sprawy, czyli działania.
Po aplikacji preparatu skóra jest nawilżona i miękka w dotyku.
Nie sugerowałabym się opisem producenta mówiącym o intensywnym ujędrnieniu. Niestety o efekcie niczym po zabiegu kosmetycznym nie ma tutaj mowy. Jednak z całą pewnością mogę potwierdzić, iż skóra staje się znacznie gładsza i sprężysta. Widoczne jest to zwłaszcza w miejscach problematycznych, np. na udach. 
Nie wiem czy kosmetyk redukuje cellulit, gdyż go nie posiadam. 
Zaskoczyło mnie to, jakoby produkt dawał efekt chłodzący. Wprawdzie informacja ta nie jest zaznaczona na opakowaniu, ale po każdej aplikacji odczuwam spore zimno co nie ma miejsca przy innych tego typu produktach pielęgnacyjnych. 
Gdybym miała wybierać pomiędzy przetestowanymi produktami Eveline to pewnie przychylałabym się ku wersji pistacjowo-migdałowej z tego tylko powodu, że daje mocniejsze nawilżenie. Niemniej jednak imbir z pomarańczą również tworzą zgrany duet zasługujący na uwagę.

Zaciekawiły Was kosmetyki pielęgnacyjne firmy Eveline?

Iwona

czwartek, 10 grudnia 2015

Isana, lotion do rąk z panthenolem i masłem shea.

Cześć :)

O dłonie dbać trzeba, to jasne jak słońce. Dotychczas jednak ich pielęgnacja kojarzyła mi się z typowymi kremami. Już spory czas temu w Rossmannie pojawił się nowy preparat do rąk w formie lotionu. Następnie pojawiło się wiele "ochów" i "achów" związanych z jego działaniem. Byłam ciekawa tego cuda i w końcu stał się częścią mojej pielęgnacji. Czy podzielam wszystkie pozytywne recenzje? O tym poniżej :)

Zdaniem producenta:

Lotion do rąk Isana Harmony pielęgnuje suchą i strudzoną skórę rąk, chroniąc ją przed czynnikami zewnętrznymi. Składniki formuły pielęgnacyjnej - bogaty olej z awokado, masło kakaowe i masło shea intensywnie rozpieszczają ręce. Działanie pielęgnacyjne uzupełnione jest przez nawilżający pantenol. Nuta kwiatowa, drzewna i odrobina wanilii tworzą zmysłową kompozycję zapachową, która pozostawia poczucie harmonii i komfortu. Lotion szybko się wchłania, nie pozostawiając tłustej warstwy na skórze. 

Skład:


Pojemność: 300 ml

Cena: 6,99 zł

Moja opinia:
Produkt zamknięty jest w opakowaniu z pompką. Na początku nie sprawia ona problemu, jednak z czasem aplikacja staje się coraz bardziej utrudniona. Butelka zrobiona jest z dość twardego plastiku, przez co jej rozcięcie i wydobycie kremu do końca może być skomplikowane.
Skład wydaje się być całkiem znośny i przyjemny. Nie mamy styczności z parabenami, za to wartościowe ekstrakty wysoko na liście. 
Zapach przypomina mi uniwersalny krem Nivea, lecz jest nieco delikatniejszy i mniej wyrazisty. Nie utrzymuje się długo na dłoniach.
Z racji formy, lotion ma lekką, jedwabistą i rzadką konsystencję. Szybko się wchłania nie powodując uczucia tłustej i nieprzyjemnej powłoki. Niestety nie dostrzegam również warstwy ochronnego filmu.
Preparat stosowałam zarówno systematycznie po kilka razy dziennie, jak i sporadycznie. Niestety w obu przypadkach nie dał u mnie spektakularnych efektów. Dłonie po jego nałożeniu są niemal w identycznym stanie jak chwilę przed. Wprawdzie wydają się gładsze, lecz efekt jest bardzo krótkotrwały. Często łapię się na tym, że idę do łazienki aby go zaaplikować po czym dociera do mnie fakt, że przecież przed chwilą to zrobiłam. 
Produkt może być dobry na lato dla osób z niewymagającą skórą dłoni. Z racji estetycznego opakowania z pompką warto postawić go w łazience bądź na biurku, dzięki czemu nie będziemy zapominać o systematycznej pielęgnacji. Na plus zasługuje z pewnością niska cena w stosunku do dużej pojemności. Myślę jednak, że osoby z bardzo przesuszoną skórą rąk powinny zainwestować w coś treściwszego i intensywniej działającego. 

Znacie ten lotion? Jak przedstawiają się Wasze relacje z nim związane? :)

Iwona 

wtorek, 8 grudnia 2015

Porcja Zdrowia: orkisz, czyli nie taka zła pszenica ta.

Hej :)

Ludzie od wieków jedli produkty zawierające pszenicę i żyli. Jednak ostatnimi czasy została ona poddana wielu modyfikacjom przez co wielu z nas stara się ograniczyć ją w swoich jadłospisach. Niemniej jednak na rynku dostępny jest coraz bardziej popularny podgatunek tego zboża jakim jest orkisz.

Wprawdzie orkisz znany był już w starożytności to ponownie zaczyna zbierać pochwały. Okazuje się, że to nie łuska tego zboża a ziarno wewnętrzne najbogatsze jest w składniki wartościowe dla naszego zdrowia. Warto wzbogacić naszą dietę produktami orkiszowymi, gdyż:

  • mają wysoką zawartość białka oraz niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych wpływających korzystnie na układ krążenia;
  • dzięki sporej ilości błonnika poprawiają pracę układu pokarmowego oraz zwiększają tempo przemiany materii;
  • są źródłem witamin z grupy B, witaminy PP oraz takich składników mineralnych jak żelazo, potas, wapń i cynk;
  • zawierają kwas krzemowy odpowiedzialny za zdrowy wygląd włosów, skóry i paznokci;
  • poprawiają wydolność organizmu, zmniejszają zmęczenie i stany apatii;
  • zapobiegają kamicy żółciowej, chorobom wątroby i nerek;
  • są lekkostrawne, a gluten zawarty w orkiszu jest lepiej tolerowany przez organizm aniżeli ten ze zwykłej pszenicy.
Warto mieć na uwadze, iż orkisz spożywany w celach leczniczych nie powinien być łączony z innymi zbożami. 

Od siebie dodam, iż produkty orkiszowe mają charakterystyczny, lekko orzechowy smak. Jest jednak na tyle delikatny, że pasuje zarówno do słodkich jak i wytrawnych posiłków. Na koniec propozycje ich wykorzystania w wersji śniadaniowej i podwieczorkowej. Użyte składniki otrzymałam w ramach współpracy ze sklepem Zdrowy Market 24.

Kasza orkiszowa z bananem, pomarańczą, 
orzechami włoskimi i makiem

Płatki orkiszowe z jogurtem naturalnym, jabłkiem, winogronem, 
mieszanką Euforia i cynamonem

Dajcie znać jak kształtują się Wasze relacje z produktami orkiszowymi :)

Iwona

niedziela, 6 grudnia 2015

Mikołajkowe rozdanie!

Ho, hoo, hooo! Czy są tu jakieś grzeczne istotki? Na pewno! :) Skoro przyszedł Mikołaj to nie może zabraknąć prezentów :)

Z zamiarem zorganizowania małego rozdania nosiłam się już od dłuższego czasu. Zawsze jednak odkładałam ten moment ze względu na strach... Bałam się, że nikt nie będzie chciał wziąć w nim udziału i tylko się ośmieszę. No ale kto nie ryzykuje ten jest trzeźwy, więc oto pojawiam się ze skromną paczuszką. Mam nadzieję, że chociaż jedna miła osóbka zgłosi chęć jej otrzymania :) Żaden z tych produktów nie był otwierany, a co za tym idzie używany. Skład przedstawia się następująco:
  • Yodeyma Paris, próbka zapachu "Red"
  • Essence, zestaw aplikatorów do cieni
  • L'Oreal Paris, Color Riche Matte, pomadka w odcieniu 640 
  • Miss Sporty, Ohh! Blushed again, róż do policzków w nr 009
  • La Luxe Paris, kredka do oczu w odcieniu czarnym
  • Ladycode (by Bell), szybkoschnący lakier do paznokci w nr 54
  • Maybelline, Colorama, lakier do paznokci w nr 749
Aby wziąć udział w rozdaniu należy:
1. Być obserwatorem publicznym mojego bloga;
2. Zgłosić chęć udziału w rozdaniu, w komentarzu, według poniższego schematu;
Warunek dodatkowy:
1. Obserwować mój profil na Instagramie; 
2. Udostępnić informację o rozdaniu w dowolnej formie i w dowolnym miejscu (np. na blogu, facebooku, Instagramie);
Wzór zgłoszenia:
- obserwuję blog jako:
- e-mail:
- obserwuję profil na Instagramie jako: 
- udostępniam: TAK/NIE + link

Regulamin:
1. Organizatorem rozdania jestem ja, prowadząca bloga http://iwonka-bloguje.blogspot.com.
2. Kosmetyki są nowe, nie używane i nie otwierane.
3. Konkurs trwa od 6.12.2015 r. do 6.01.2016 r., do godziny 23:59.
4. W konkursie mogą wziąć udział osoby będące publicznymi obserwatorami bloga.
5. Wysyłka nagród odbywa się na mój koszt i ma miejsce jedynie na terenie Polski.
6. Wygrywa jedna osoba wybrana w drodze losowania, z którą skontaktuję się po ogłoszeniu wyników. Ma ona 3 dni na podanie danych osobowych niezbędnych do wysyłki nagród.
7. Wyniki zostaną ogłoszone na blogu do dnia 10.01.2016 r.
8. Rozdanie nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 r. o grach i zakładach wzajemnych (Dz.U. z 2004 roku Nr 4 poz. 27 z późniejszymi zmianami).

Zapraszam do udziału i życzę powodzenia! :)

Iwona

czwartek, 3 grudnia 2015

Eveline Cosmetics, Grand Couture Spectacular Lashes Mascara.

Cześć :)

Też mieliście różne "fazy" kosmetyczne? Kiedyś tonęłam w błyszczykach, a potem nie wyobrażałam sobie funkcjonowania bez pomalowanych paznokci. Teraz zaś żaden mój makijaż nie może się obejść bez podkreślonych rzęs. W związku z tym moja szufladka wypełniona jest różnymi tuszami. Obecnie stosuję dwa, ale w dzisiejszej notce chciałabym się skupić na omówieniu maskary "Grand Couture Spactacular Lashes" marki Eveline. Ciekawi efektów jakie daje? Zostańcie ze mną :)

Zdaniem producenta:
Spektakularna objętość dzięki formule tuszu, który precyzyjnie otula każdą rzęsę warstwą lśniącej czerni. 
Receptura została wzbogacona o naturalne woski, które są odporne na działanie wysokich temperatur, przedłużają trwałość makijażu i przeciwdziałają kruszeniu się tuszu. Zjawiskowe spojrzenie przez długie godziny - gwarantowane. 
Innowacyjna silikonowa szczoteczka Flexy Brushtm gwarantuje spektakularne pogrubienie rzęs do 200%. 

Pojemność: 10 ml

Cena: ok. 19 zł


Moja opinia:
Produkt zamknięty jest z czarnym eleganckim opakowaniu ze złotymi napisami.
Ma niewielką, silikonową szczoteczkę z krótkimi włoskami.
Po otwarciu zauważyłam, iż konsystencja nie jest tak rzadka jak w przypadku innych tuszy. Jednak maskary Eveline zawsze szybko mi wysychają i tutaj jest podobnie.
Ze względu na specyfikę szczoteczki, aplikacja produktu nie należy do skomplikowanych. Można nią łatwo operować i dotrzeć do wszystkich włosków.
Wspomniałam Wam niedawno, że po kuracji serum Inveo moje rzęsy stały się znacznie dłuższe. Tusz ten jeszcze bardziej potęguje ten efekt. Do tego widocznie je pogrubia. Pozostawia jednak na końcach male grudki, które rozczesuję zawsze osobnym grzebykiem.
Warto dodać, iż maskara nie odbija się na powiekach. Niemniej jednak nałożona rano, w połowie dnia zaczyna się kruszyć i osypywać. Trzeba mieć ten aspekt na uwadze, aby nie straszyć ludzi "efektem pandy" ;)
Plusem jest fakt, iż tusz nie podrażnia ani nie uczula. Do tego nie ma większych problemów z jego zmyciem.
Wprawdzie większość obietnic producenta w moim przypadku się nie sprawdza to jednak maskara nie należy do bubli. Myślę, iż nada się dla osób, które nie wymagają trwałego i spektakularnego efektu. Nie posłuży nam też zbyt długo, więc jest dobrą opcją dla dziewczyn lubiących testować nowe kosmetyki i eksperymentować z makijażem.

Miałyście styczność z tym tuszem marki Eveline? Może macie inne ulubione maskary tej marki? :)

Iwona

wtorek, 1 grudnia 2015

Projekt denko - listopad.

Ostatni! Ostatni miesiąc 2015 roku... Czy tylko mi się wydaje, że dopiero co bawiliśmy się na wszelkich domówkach i zabawach sylwestrowych? No cóż, jeszcze troszkę i zaczniemy przygotowywać się do kolejnych.

Zanim jednak powitamy 2016 r., przed nami cały grudzień. Wypadałoby więc podsumować miesiąc ubiegły, więc na tapetę trafiają zużycia z listopada. Nieskromnie przyznam, iż jest to chyba moje najlepsze jak dotąd denko. Zapraszam więc do zapoznania się z owymi pustakami :)


  • Rival de Loop, bezalkoholowy tonik pielęgnacyjny - pojemność: 200 ml. Jeśli jeszcze nie wiecie, że go uwielbiam to odsyłam do osobnego wpisu;
  • L'oreal, Skin Perfection, udoskonalające serum do twarzy - pojemność: 30 ml. Produkt ten, który nie zyskał mojej aprobaty, został omówiony w tym poście;
  • Rival de Loop, wygładzający krem pod oczy z koenzymem Q10 - pojemność: 15 ml. Jego recenzja znajduje się tutaj;
  • Nivea, krem uniwersalny - pojemność: 50 ml. Klasyk nad klasykami. Oczywiście kolejne opakowanie w użyciu;
  • Nivea Care, lekki krem nawilżający - pojemność: 50 ml. Opis jego działania znajduje się pod tym linkiem.

  • Rossmann, Yung, szampon "Połysk jedwabiu" - pojemność: 50 ml. Stara, już dawno wycofana wersja polecanego szerzej szamponu. Dobrze się pienił i oczyszczał włosy. Nie powodował uczuleń ani łupieżu. Jak każdy tego typu produkt zostawiał moje włosy splątane;
  • Yves Rocher, kokosowy żel do mycia ciała - pojemność: 50 ml. Dobrze się pienił i oczyszczał skórę. Przy tym był dla niej neutralny - ani nie nawilżał ani nie wysuszał. Miał ładny, niechemiczny zapach;
  • Intimelle, delikatny żel do higieny intymnej z rumiankiem - pojemność: 400 ml. Mój ulubieniec z tej grupy produktów. Po raz kolejny odsyłam do recenzji;
  • Lirene, Terapia antycellulitowa 14 dni, żel rozgrzewający na noc - pojemność: 100 ml. Ciężko mi określić jego działanie, gdyż nie mam cellulitu. Niemniej jednak przyjemnie mi się go stosowało, gdyż powodował uczucie rozgrzania, które odpowiada takiemu zmarzluchowi jakim jestem. Poza tym delikatnie wygładzał skórę ud i ją nawilżał;
  • Balea, lekki balsam nawilżający - pojemność: 500 ml. Bubelek, którego recenzja znajduje się tutaj.

  • Wibo, czarny eyeliner - pojemność: 4 ml. jeden z lepszych, czego dowodem się zużyte drugie opakowanie. Świetnie nadaje się dla początkujących. Ma cieni, precyzyjny pędzelek. Nie osypuje się ani nie odbija na powiece;
  • Wibo, chabrowy eyeliner - pojemność: 8 ml. Produkt ze starej edycji limitowanej. Miał ładny kolor, jednak bardzo szybko zrobił się suchy przestając nadawać się do użytku;
  • Avon, Pricession Glimmer, brązowy eyeliner. Delikatnie błyszczący produkt, który stosowałam niegdyś na imprezy i wieczorne wyjścia. Zastygł, więc się pozbywam.

  • Smile, płyn do płukania jamy ustnej - pojemność: 600 ml. Tania i dobra płukanka z Biedronki, która już nieraz gościła w mojej pielęgnacji;
  • Blend-a-med, pasta do zębów - pojemność: 125 ml. Dobrze się pieniła i oczyszczała zęby, ale miała niezbyt przyjemny smak. Poza tym pozostawiała w ustach nieprzyjemny posmak;
  • Prokudent, pasta do zębów dla dzieci - pojemność: 75 ml. Tak, wiem że nie jestem dzieckiem :D Pasta należała do mojej siostry, jednak ta nie miała ochoty jej stosować. Zużyłam, żeby nie zajmowała miejsca. Dobrze się pieniła, ale miała słabiutki smak;
  • Celine Dion, Sensational, woda perfumowana - pojemność: 75 ml. Delikatny i subtelny zapach. Idealnie nadaje się na dzień i na każdą porę roku. Odpowiedni zarówni dla młodych dziewczyn jak i nieco starszych kobiet;
  • Carea, płatki kosmetyczne - 120 sztuk. Niektóre sztuki się rozwarstwiają, ale są miękkie i ogólnie sprawiają dobre wrażenie;
  • próbki
Znacie któreś ze zużytych przeze mnie produktów? Jak przedstawia się Wasze listopadowe denko? :)

Iwona