wtorek, 31 marca 2015

Projekt denko - marzec.

Cześć :)

Dziś ostatni dzień marca, więc - bez zbędnych ceregieli - przedstawiam produkty które udało mi się zużyć w dobiegającym końca miesiącu.



  • Rival de Loop, tonik bezalkoholowy - pojemność: 200 ml. Po raz kolejny odsyłam Was do tej  notatki;
  • Ziaja, krem z bio olejkiem z awokado - pojemność: 75 ml. Recenzja tego kosmetyku znajduje się w tym poście;
  • Nivea, krem uniwersalny - pojemność: 50 ml. Jest osoba która nie znałaby tego kosmetyku? Kultowy, uniwersalny, niezastąpiony;
  • Balea, żel pod prysznic "Black Secret" - pojemność: 300 ml. Przyjemny produkt z zimowej edycji limitowanej. Dobrze się pienił i był wydajny. Nie wysuszał ani nie nawilżał skóry. Miał obłędny, otulający zapach;
  • Blanchette, dwufazowy płyn do demakijażu oczu - pojemność: 200 ml. To moje drugie zużyte opakowanie tego produktu. Pozytywną recenzję pierwszego umieściłam w tym poście. Ta wersja równie skutecznie zmywała każdy makijaż, ale tym razem często występowało u mnie podrażnienie oczu;
  • Farmona, Sweet Secret, waniliowy krem do rąk - pojemność: 100 ml. Jego recenzja znajduje się tutaj;
  • Farmona, Sweet Secret, szarlotkowe masło do ciała - pojemność: 225 g. O tym produkcie, który nie przypadł mi do gustu, pisałam tutaj.


  • Dove, Purely pampering shea butter, kremowa kostka myjąca - pojemność: 100 g. Mydło jak mydło - ani nie nawilżało skóry, ani jej nie przesuszało. Niestety słabo się pieniło przez co było niewydajne. Zaletą jest śliczny, otulający zapach. Często łapałam się na tym, że wchodziłam do łazienki i zastanawiałam się co tak ładnie pachnie;
  • Colgate, MaxFresh, pasta do zębów - pojemność: 100 ml. Dobrze się pieniła i oczyszczała zęby. Nie spowodowała zajadów co miało miejsce przy innej paście tej firmy;
  • Maść nagietkowa - pojemność: 20 g. Pojawia się drugi miesiąc z rzędu. Ratuje skórę w trudnych momentach. Dobrze natłuszcza, nawilża i regeneruje;
  • Synergen, puder antybakteryjny - pojemność: 9 g. Stara wersja dość popularnego pudru. Kiedyś stosowałam go częściej a ostatnimi czasy raczej sporadycznie. Dobrze matował skórę, ale efekt nie utrzymywał się spektakularnie długo. Był jednak wydajny. Niestety miał tendencję do zapychania;
  • Vollare, Salvadore, lakier do paznokci - pojemność: 10 ml. Jeden z moich ulubionych lakierów i bardzo żałuję że się skończył. Bardzo ładnie prezentował się zarówno sam jak i z nałożonym na niego lakierem brokatowym. Bez żadnej bazy czy utrwalacza zaczął odpryskiwać po dwóch dniach, a u mnie to i tak długo;
  • Essence, Soft touch mousse make-up, podkład w piance - pojemność: 16 g. Stosowałam go baaaardzo dawno temu, gdy nie ogarniałam świata kosmetyków w zbyt wielkim stopniu... Miał przez to niezbyt dopasowany odcień. Również konsystencja niezbyt dobrze sprawdzała się przy mojej cerze. Matował skórę, ale strasznie podkreślał suche partie. 
  •  My Secret, Eat me!, smakowy błyszczyk do ust "bounty" - pojemność: 10 ml. Wprawdzie zostało sporo kosmetyku to jednak miękkie opakowanie sprawia, iż nie da rady aby go wydobyć. Poza tym błyszczyk jest już tak stary, że zapach zmienił się z przyjemnie kokosowego na chemiczny. Produkt sam w sobie był przyzwoity. Duża ilość drobinek sprawiała, że usta ładnie się mieniły przy czym efekt nie był tandetny. Nie utrzymywał się zbyt długo i lekko się lepił.
W tym miesiącu nie będzie notatki z nowościami, gdyż w marcu kupiłam tylko waciki :D

Napiszcie czy znacie stosowane przeze mnie produkty i co Wam udało się teraz zużyć :)

Iwona

sobota, 28 marca 2015

Gdzie ta wanilia? Żel pod prysznic Isany.

Cześć :)

Chyba każdy poruszający się w świecie kosmetyków kojarzy przeuroczego pingwinka spoglądającego z rossmannowskiej półki. W okresie zimowym zapanował szał na limitowany żel Isany z ekstraktem z wanilii. Sama miałam na niego chrapkę, ale zapach nie przypadł mi do gustu, więc zrezygnowałam z zakupu. Tak się jednak złożyło, iż otrzymałam go od Mamci Chrzestnej w ramach świątecznej paczki. Czy produkt okazał się jednak trafionym prezentem? 

Zdaniem producenta:
Zimowy żel pod prysznic Isana zapewnia optymalną pielęgnację skóry delikatnej. Żel oczyszcza skórę szczególnie łagodnie i jednocześnie zapewnia jej poczucie komfortu. Łagodny kompleks pielęgnacyjny pomaga w utrzymaniu odpowiedniej gospodarki wodnej skóry i w ten sposób chroni ją przed wysuszeniem. Zimowa kompozycja zapachowa i ekstrakt z wanilii powodują dobre samopoczucie i przynoszą chwile komfortu. 

Skład + pojemność:

Cena: 2,99 zł

Moja opinia:
Opakowanie… Czy jest jakikolwiek sens aby się nad nim rozwodzić? Tak urocza butelka dawno nie gościła na mojej półce <3
Żel ma gęstą, kremową konsystencję. Dobrze się pieni przez co jest bardzo wydajny. 
Zapach, tak jak wspomniałam wcześniej, nie przypadł mi do gustu. Nie wyczuwam w nim żadnej wanilii. Wiedziałam jednak, że coś mi przypomina, ale nie wiedziałam w którym kościele mi gra. Aż w końcu mnie olśniło. Męska woda po goleniu! Gdyby to był zapach w stylu perfum Enrique Iglesiasa to z tego kościoła poszłabym i do 10-tego nieba. Ale nie… to coś w stylu wszystkich Bondów czy innych Hattricków. Taka tanioszka, którą się kupowało kiedyś  tatuśkowi, gdy nie miało się własnych pieniędzy na prezenty i na których etapie jest obecnie moja siostruńka… 
Nie muszę więc chyba dodawać, że w żadnym razie nie przyczynił się do spowodowania dobrego samopoczucia podczas kąpieli. 
Samo działanie żelu określiłabym jako standardowe. Wprawdzie skóry nie nawilża, ale też jej nie przesusza. Dobrze oczyszcza nie powodując podrażnień ani uczuleń.   

Wiem, że późno przychodzę z recenzją, gdyż produkt nie jest już dostępny. Ciekawi mnie jednak czy skusiliście się na niego w okresie zimowym i jak spodobał się Wam zapach. Pamiętam, że wiele dziewczyn go zachwalało, więc może mój nos jakoś inaczej odczuwa aromaty :D

Iwona

środa, 25 marca 2015

Zdrowe doładowanie, czyli batoniki musli.


Cześć :)

Na blogu był już przepis na owsiane ciasteczka. Dzisiaj przybywam z inną pełnowartościową przekąską, a więc owsianymi batonikami musli. Oczywiście w sklepach mamy multum tego typu produktów. Nie brakuje w nich jednak niezdrowego cukru i utwardzonych tłuszczy. Domowe batony są nie tylko zdrowsze, ale również możemy je dowolnie modyfikować ulubionymi dodatkami. Fajnie, jeśli przy okazji możemy zrobić je dla kogoś innego - tak "od serca" :) 

Na różnych stronach i blogach dostępnych jest wiele przepisów na podobne batony.
U mnie ich wykonanie odbyło się na zasadzie wrzucenia wszystkiego co było pod ręką, stąd też nie podaję źródła ;) 

Składniki:
szklanka płatków owsianych
1/2 szklanki mieszanki ulubionych pestek/nasion (u mnie Euforia oraz Słoneczne Pola)
1/2 szklanki suszonych owoców (rodzynki, daktyle, morele)
jajko
4 łyżki miodu
2 łyżki oleju rzepakowego


Przygotowanie:
Do miski wsypujemy płatki, pestki oraz suszone owoce. 
W drugiej misce mieszamy jajko wraz z olejem rzepakowym oraz płynnym miodem, 
a następnie przelewamy do suchych składników. Całość dokładnie mieszamy. 
Przekładamy do foremki wyłożonej papierem do pieczenia. Pieczemy ok. 15-20 minut 
w 175 stopniach (u mnie z termoobiegiem). 
Kroimy po całkowitym wystudzeniu*
SMACZNEGO! :)

* przyznam szczerze, że zaczęłam kroić zbyt wcześnie przez co batoniki lekko się pokruszyły

Skusicie się na taki słodki wypiek? :)

Iwona

poniedziałek, 23 marca 2015

Lovely, serum wzmacniające paznokcie.

Hej :)

Każda fanka lakierów wie jak istotny jest dobry stan paznokci, aby produkt długo się utrzymywał i dawał cieszący oczy efekt. Na rynku istnieje wiele wszelkiego rodzaju odżywek, serum, olejków czy kuracji wzmacniających. Czasami ciężko w szale nowości znaleźć coś dostosowanego do swoich potrzeb. Sama przetestowałam już kilka tego typu kosmetyków, ale nie wszystkie okazały się hitami. Dlatego też, gdy moje paznokcie potrzebowały solidnego wzmocnienia, skusiłam się na produkt który gościł w mojej kosmetyczce dobrych kilka lat temu i sprostał moim oczekiwaniom. Czy opłacił się ów eksperyment z "odgrzewanym kotletem"? 

Produkt przeszedł różne fazy testowania. Zarówno wówczas gdy moje paznokcie (z racji sezonowej pracy) były w stanie krytycznym, jak i wtedy gdy nie sprawiały większych problemów. Stosowałam go również zgodnie z zaleceniem producenta, jak i typową bazę pod lakier. Dziś na tapetę trafia serum firmy Lovely. 

Zdaniem producenta:
Serum wzmacniające z wapniem i wit. C.
Stymuluje regenerację komórek. Efekt - ekstremalnie wzmocnione paznokcie. Zawiera m.in. kompleks wyciągu z wiśni egzotycznej z zachodnich Indii oraz wapnia. 

Skład:
 nie wymieniony na opakowaniu 

Pojemność: 11 ml

Cena: 7,19 zł

Dostępność: Rossmann

Moja opinia: 
Kosmetyk zamknięty jest w małym, szklanym słoiczku. 
Posiada bardzo wygodny pędzelek, którym przyjemnie się operuje. Włosie jest zbite przez co nie rozchodzi się na wszystkie strony. 
Ma dość treściwą, żelową konsystencję dzięki czemu nie spływa z paznokci. 
Serum ma dość specyficzny zapach, który ciężko mi scharakteryzować. Ani to szczególnie delikatny, ni to pudrowy. 
Produkt nałożony w niewielkiej ilości bardzo szybko się wchłania. Jeśli jednak zaaplikujemy zbyt dużo, wówczas sporo pozostaje na płytce paznokcia. 
Przejdźmy do jego działania, gdyż to sedno recenzji :) 
Jak wspomniałam na początku, pierwsze opakowanie wywarło na mnie pozytywne wrażenie i miałam nadzieję uzyskać teraz podobne rezultaty.
Niestety tym razem serum nie spisuje się tak przyzwoicie. Aplikowany zgodnie z zaleceniem producenta, czyli 2-3 razy w tygodniu, nie daje jakiegokolwiek efektu na moich paznokciach. Nie są ani specjalnie zregenerowane, ani odżywione. Nie zauważyłam również, żeby wpływał na stan końcówek i zapobiegał ich rozdwajaniu.
Ponadto kosmetyk stosowany jako baza pod lakier sprawia, że schodzi on z paznokci tego samego dnia. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, iż serum nie jest typową bazą, więc nie mogę też oczekiwać wywiązania się z tej funkcji. 
Sama częstotliwość używania produktu może być nieco uciążliwa dla lakieromaniaczek, gdyż na ten czas warto ograniczyć tę kolorówkę. 
Pozytywem na pewno jest niewielka cena oraz wydajność z czego powinny być zadowolone osoby u których produkt ten daje lepsze rezultaty.

Dajcie znać czy stosowałyście ten kosmetyk. Zastanawia mnie czy moja poprzednia wersja była lepsza, czy może tym razem trafiłam na felerną butelkę.

Iwona

czwartek, 19 marca 2015

Daktylowe przesłodzenie Farmony.

 Cześć :)

Dziś recenzja kolejnego produktu firmy Farmona, który znalazłam w świątecznym zestawie. Po nieudanych doświadczeniach z szarlotkowym masłem do ciała pora na waniliowy krem do rąk i paznokci. Kiedyś stosowałam migdałowy, ale mnie nie powalił. Czy jego brat okazał się lepszy?

Zdaniem producenta:

Skład:
Aqua, Paraffinum Liquidium (mineral Oil), Petrolatium, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-20, Ethylhexyl Stearate, Propylene Glycol, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Cera Alba (Beeswax), Cocos Nucifera (coconut) Oil, Tamaryndus Indica (Tamarind) Extract, Dimethicone, Cyclopentasiloxane, Cyclohexasiloxane Glyceryl Stearate, Vanilla Planifolia Fruit Extract, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, PEG-60 Hydrogenated Castol Oil, Panthenol, Inulin Lauryl Carbamate, Xanthan Gum, Disodium EDTA, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, 2-Bromo-2-Nintropropane- 1,3-Diol, Parfum (Fragrance), BHA.

Pojemność: 100 ml

Cena: ok. 7 zł

Moja opinia:
Krem zamknięty jest w klasycznej tubce o ładnej szacie graficznej.
Ma konsystencję treściwszego mleczka.
Błyskawicznie się wchłania. Nie pozostawia na skórze nieprzyjemnej warstwy a raczej delikatny film.
Zapach... już masło szarlotkowe nie przypadło mi do gustu, a tutaj jest jeszcze gorzej. Jak dla mnie wanilia jest zupełnie niewyczuwalna. Przebijają się natomiast słodkie daktyle. Słodkie, a nawet przesłodzone. Aromat jest przytłaczający i nużący. Nie zapewnia mi doskonałego nastroju a raczej wprowadza w stan zamulenia. Jedynym jego atutem jest to, że aby go nie czuć coraz częściej pamiętam o zakładaniu bawełnianych rękawiczek. 
O samym działaniu będzie krótko, bo ciężko rozwodzić się nad czymś czego nie ma.
Kosmetyk praktycznie wcale nie nawilża. Pozostawiona powłoczka sprawia wrażenie miękkich dłoni, ale efekt jest krótkotrwały. Oczywiście nie zauważyłam jakiejkolwiek regeneracji czy odżywienia dłoni i paznokci. 
Przez brak efektów trzeba go często aplikować przez co okazuje się niewydajny.
Krem jest kolejnym produktem Farmony który się u mnie nie sprawdził. Na szczęście w zapasach został już tylko szarlotkowy żel pod prysznic, ale pewnie nie prędko po niego sięgnę.

Jak u Was spisują się kosmetyki tej firmy? Macie coś sprawdzonego i godnego uwagi? 

Iwona

wtorek, 17 marca 2015

Buraczkowe placki gryczane.

 Cześć :)

O zaletach kaszy gryczanej pisałam w tym poście, a dzisiaj przychodzę z pomysłem na jej wykorzystanie. Przepis jest prosty w wykonaniu i bazuje na kilku łatwo dostępnych składnikach. Placki mają charakterystyczny smak i myślę, iż mogą stanowić ciekawą alternatywę dla tradycyjnie gotowanej kaszy :)

Składniki (na 2 porcje):
woreczek/100 g kaszy gryczanej
jajko
2 średnie buraki
natka pietruszki
koperek
olej rzepakowy


Przygotowanie:
Kaszę mielimy, jajko parzymy wrzątkiem, buraczki ścieramy na drobnych oczkach, natkę pietruszki i koperek drobno siekamy.
Do miski wrzucamy powstałą mąkę, zieleninę, buraczki odciśnięte z nadmiaru soku i wbijamy jajko. Całość dokładnie mieszamy. 
Z powstałej masy formujemy mniej lub bardziej zgrabne placki, które smażymy na dobrze rozgrzanej patelni z niewielką ilością tłuszczu ok. 5 minut z każdej strony.
Podajemy z dodatkową porcją warzyw.
SMACZNEGO! :)

Pokusicie się na takie wykorzystanie tej pysznej kaszy? :)

Iwona

piątek, 13 marca 2015

Balea Professional, szampon do włosów z kofeiną.

Hej :)

Nie raz mgliście się przekonać, iż produkty marki Balea często goszczą w mojej pielęgnacji. Czytam recenzje i staram się wybierać te, które są na ogół polecane i warte uwagi. Gdy tylko mam możliwość, proszę o nie swoją Mamcię Chrzestną. Ta jednak często dodaje coś od siebie. Tak też było w przypadku szamponu, którego recenzję chciałabym Wam dziś przedstawić. Ucieszyło mnie jego otrzymanie, gdyż wchodzi w skład linii profesjonalnej przez co miałam nadzieję na jego lepsze działanie. Czy jego stosowanie wpłynęło pozytywnie na kondycję moich włosów?

Zdaniem producenta:
Szampon zawierający zestaw substancji czynnych, zapobiegających obniżeniu produkcji włosów spowodowanej wpływem hormonów. Szampon pielęgnuje delikatne włosy i wzmacnia ich strukturę zapobiegając wypadaniu. Balea szampon to preparat, którego substancją czynną jest kofeina. Szampon w swoim składzie ma biotynę i ekstrakt z owocu granatu. Wzmacnia włókna włosów nadając im objętość i gęstość oraz zdrowy blask.

Skład:
Aqua, Sodium laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Glycerin, Sodium Chloride, Caffeine, Glycol Distearate, parfum, Panthenol, Propylene Glycol, Hydroxypropyl Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Sodium Benzoate, Citric Acid, PEG-55 Propylene Glycol Oleate, Potassium Sorbate, laureth-4, Alcohol, Limonene, Linalool, Hexyl Cinnamal, Citronellol, Benzyl Alcohol, Biotin, Benzyl Salicylate, Punica Granatum Fruit Extract. 

Pojemność: 250 ml

Dostępność: Drogerie Markt / sklepy z chemią niemiecką

Cena: 1,65 euro / ok. 10 zł

Moja opinia: 
Szampon zamknięty jest w miękkiej, plastikowej tubce. 
Jest przezroczysty i gęsty. Podczas aplikacji nie spływa z dłoni.
Dobrze się pieni przez co jest wydajny. Wystarczy niewielka ilość, aby domyć włosy. Jednak z  przyzwyczajenia zawsze powtarzam czynność, gdyż zmywam oleje, odżywki bądź maski. Z tego typu produktami szampon radzi sobie bez większych problemów przez co włosy nie pozostają obciążone. 
Kosmetyk ma intensywny, ale przyjemny zapach o bliżej nieokreślonej nucie. Nie utrzymuje się jednak zbyt długo.
Szampon nie podrażnia ani nie uczula skóry głowy. Nie powoduje również łupieżu. Jednak po jego zastosowaniu niezbędna jest odżywka, gdyż mocno plącze włosy. 
Wprawdzie produkt nie zawiera silikonów to jego skład nie powala na kolana. Znajdziemy tam alkohol, a biotyna i ekstrakt z granatu wymienione są na samym końcu listy. 
Czy dodatek "profesjonalny" czyni ten szampon lepszym? Niekoniecznie...
Przy regularnym stosowaniu szamponu nie zauważyłam jakiegokolwiek wpływu na zmniejszenie ilości wypadających włosów. Nie są szczególnie odżywione ani wzmocnione. 
Produkt nie dodał również objętości i blasku moim mizernym kłaczkom. Odnoszę wrażenie, że efekt byłby identyczny gdybym go w ogóle nie stosowała. 
Jako taki zwyczajny produkt do pozbycia się zanieczyszczeń jest jak najbardziej ok. Ale to samo czynił każdy inny szampon którego do tej pory używałam. 

Mieliście styczność z profesjonalną serią marki Balea? Może inne produkty okazałyby się lepszą opcją :)

Iwona

poniedziałek, 9 marca 2015

Rival de Loop, regenerujący krem pod oczy.

Cześć :)

Na blogu jest już kilka recenzji kremów przeznaczonych do pielęgnacji okolic oczu. Nie zrobiły one jednak na mnie większego wrażenia.

Produkt o którym chcę Wam dzisiaj napisać od dawna uśmiechał się do mnie z rossmannowskiej półki. Nic dziwnego - ciężko przecież nie zauważyć mojej sympatii do marki Rival de Loop. No i komórki z mojej ukochanej dyni, Jak więc taki kosmetyk miałby nie trafić w moje rączki? :) Niemniej jednak nigdy nie było mi do niego po drodze. A to jakieś testowanie, a to dałam się naciągnąć na inną promocję. Aż wreszcie nastał dzień, gdy mogłam popędzić po ten krem niczym Indiana Jones w poszukiwaniu przygód. Czy po tak długich oczekiwaniach produkt okazał się wart zachodu?

Zdaniem producenta:
Rival de Loop Regeneration krem pod oczy ze świeżymi komórkami z dyni i kompleksem lipidowym to bogata, nawilżająca, intensywna pielęgnacja, dostosowana do potrzeb bardzo suchej skóry.
Działanie:
Witamina E chroni skórę przed oznakami przedwczesnego starzenia.
Kompleks lipidowy z oleju z pestek winogron, oleju sojowego i oleju z wiesiołka jest bogaty w nienasycone kwasy tłuszczowe. Intensywnie pielęgnuje skórę i chroni ją przed utrata wilgoci.
Świeże komórki z dyni koją skórę i zapobiegają powstawaniu małych zmarszczek. Są bogate w beta-karoten oraz minerały i pierwiastki śladowe. Dzięki ich zdolności do wyłapywania wolnych rodników skóra jest chroniona przed przedwczesnym starzeniem.
Aloes dostarcza dobroczynnego nawilżenia.
Efekt:
Przy regularnym stosowaniu wygląd zmarszczek może ulec złagodzeniu. Skóra sprawia wrażenie odczuwalnie odprężonej i wyraźnie bardziej witalnej, świeższej i gładszej.

Skład:
Aqua, Glycine Soja Oil, Polyglyceryl-6 Stearate, Cetearyl Alcohol, Glycerin, Sorbitol, Decyl Oleate, Simmondsia Chinensis Seed Oil, Squalane, Tocopheryl Acetate, Vitis Vinifera Seed Oil, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Oenothera Biennis Oil, Phenoxyethanol, Panthenol, Carbomer, Cucurbita Pepo Fruit Extract, Sodium Cetearyl Sulfate, Xanthan Gum, Ethylhexylglycerin, Allantoin, Sodium Hydroxide, Disodium EDTA, Biosaccharide Gum-1 Arachis Hypogaea Oil, Daucus Carota Sativa Root Extract, Isporopyl Myristate, Pantolactone, Sorbic Acid, Lacithin, Ascorbyl Palmitate, Citric Acid, Glyceryl Stearate, Glyceryl Oleate, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Beta-Carotene.

Pojemność: 15 ml

Cena: 6,99 zł

Dostępność: Rossmann

Moja opinia: 
Opakowanie to klasyczna tubka o standardowej pojemności i przyzwoitej szacie graficznej.
Miałam nieco trudności zastanawiając się nad jego konsystencją. Przy wydobywaniu z tubki przypomina delikatne mleczko. Z drugiej strony,podczas wklepywania, krem jest jedwabisty a zarazem bardzo gęsty i treściwy.
Nie wchłania się tak szybko jak inne kremy które stosowałam, ale nie pozostawia nieprzyjemnej i tłustej powłoki. Jednak osoby stosujące korektor pod oczy powinny mieć na uwadze, ale zaaplikować krem odpowiednio wcześniej.
Produkt jest bezzapachowy.
Główne składniki umieszczone wysoko na liście oraz brak parabenów sprawiają, że nawet stosunkowo długa lista składników wydaje się nie stanowić problemów.
Niektórym pewnie przypadnie do gustu fakt, iż kosmetyk ten należy do wegańskich. Poza tym nadaje się dla wrażliwców oraz osób noszących soczewki kontaktowe.
Przejdźmy do sedna rzeczy, czyli efektów.
Krem stosuję codziennie rano i wieczorem. Po aplikacji mam uczucie nawilżonej i wygładzonej skóry wokół oczu.
ponadto odnoszę wrażenie, że rano coraz rzadziej mam podkrążenia bądź worki pod oczami.
Wprawdzie moje oczy stały się ostatnio zaskakująco wrażliwe to krem ten nie powoduje żadnych dodatkowych podrażnień czy uczuleń.
Czy kosmetyk ten redukuje drobne zmarszczki i chroni przed starzeniem? Wydaje mi się, iż ciężko to stwierdzić w mlodym wieku. Zwłaszcza rezultat ochrony przed starzeniem będzie można zapewne ocenić w przyszłości. Niemniej jednak efekt wygładzenia na pewno jest korzystny w przypadku profilaktyki i pielęgnacji tych okolic. W końcu "lepiej zapobiegać niż leczyć":)
 Oczywiście, z racji chęci znalezienia ideału, zapewne po jego zużyciu rozejrzę się najpierw za czymś innym. Niemniej jednak krem ten pozostanie w mojej pamięci i będę go miała na uwadze.

Miałyście styczność z tym produktem? Ponoć wersja z Q10 jest bardzo dobra, więc jeśli stosowałyście to podzielcie się odczuciami :)

Iwona

czwartek, 5 marca 2015

Czeko...czeko...czekolada - nawet ona zdrowia nada :)

Hej :)

Czasami czytam że ktoś dziwi się faktem, iż można zjeść na raz całą tabliczkę czekolady. Wtedy ja jestem zdziwiona ich zdziwieniem, bo sama potrafiłam zjeść calutką i dołożyć drugą.

Czekolady gorzkie, mleczne, nadziewane, dmuchane, łaciate, pstrokate, białe itd... Sklepowe półki uginają się od nadmiaru tego typu słodkości.

Ech... były czasy gdy kupowało się pełno opakowań najtańszej mlecznej czekolady. Koniecznie z wiórkami kokosowymi! Bo jak żyć bez czegoś kokosowego panie premierze? :D Wszelkiego rodzaju gorzkie i białe "wydziwiasy" omijałam szerokim łukiem. Do czasu...

Człowiek zmienia swoje poglądy oraz doznania smakowe. Wreszcie przychodzi ten moment, gdy dowiaduje się, że im ciemniej tym lepiej a przy tym zdrowo i smacznie :) Przecież nikt nie twierdzi, iż z jedzenia czekolady trzeba rezygnować! Co to to nie... :) Jak zatem odnaleźć się w gąszczu tych niepozornych kosteczek, aby ich degustacja odbiła się pozytywnie na naszym samopoczuciu i zdrowiu? O tym w dzisiejszym, gorzko-słodkim poście ;)

Czekolada to źródło cennych składników, które korzystnie wpływają na nasz organizm.
W jej składzie znajduje się:

  • teobromina - stymuluje akcję serca;
  • flanowoidy -  przeciwutleniacze, które swoim działaniem zmniejszają ryzyko zachorowań na raka a także spowalniają procesy starzenia;
  • kofeina - pobudza oraz stymuluje układ nerwowy;
  • fenylotylamina - powoduje wzrost produkcji serotoniny i endorfin w mózgu odpowiedzialnych za dobre samopoczucie.
Czekolada dostarczy nam również ważnego dla organizmu magnezu, który usprawnia funkcjonowanie mięśni, ułatwia wchłanianie wapnia a także przeciwdziała napięciom i stresom. Zawarte w niej żelazo, cynk i wapń przyśpieszają krążenie krwi. Nie można zapomnieć również o zawartości takich witamin jak: A, B1, B2, B3, E i PP.  

Zjedzenie dziennie kilku kostek gorzkiej czekolady pozwoli nam uchronić skórę w pewnym stopniu przed promieniami UV. Ponadto wzmocnimy nasze serce i układ krwionośny, pobudzimy pracę nerek, zmniejszymy ryzyko zakrzepów  i zawałów serca. 

Rodzaje czekolad:

  • gorzka - składa się z minimum 70% miazgi kakaowej, tłuszczu kakaowego i cukru. W jej składzie znaleźć można również dodatek wanilii i/lub aromatu. Wysoka zawartość masy kakaowej a niewielka ilość cukru przyczynia się do tego, iż ten rodzaj czekolady określany jest najbardziej wartościowym;
  • deserowa - mamy tutaj do czynienia z 30-70% zawartością masy kakaowej. Resztę stanowi tłuszcz kakaowy, cukier oraz dodatki;
  • mleczna - zawiera maksymalnie 50% miazgi kakaowej. Dodatek mleka nadaje jej delikatnego i łagodnego smaku a spora ilość cukru powoduje, że jest bardzo słodka. Do jej produkcji często używa się tłuszczów roślinnych oraz substancji smakowych i aromatycznych;
  • biała - ciężko określić ją mianem czekolady, gdyż w jej zawartości nie znajdziemy miazgi kakaowej. Składa się natomiast z dużej ilości tłuszczu kakaowego, cukru, mleka/śmietanki oraz dodatków.  
Z czekolady rezygnować nie musimy! Warto jednak polubić się z tą mającą jak największą zawartość miazgi kakaowej. Z mlecznych lepiej sięgać po takie z dodatkiem orzechów aniżeli nadziewane, które z reguły mają dodatkowy cukier a znikome ilości owoców czy innych bakalii. 

Wprawdzie ten rodzaj słodyczy ma także swoje wady to jednak przymkniemy na nie nasze piękne oczęta :D Po co przecież niszczyć działanie serotoniny i endorfin? :D Niech więc idzie nam w dobry humor a nie w biodra! :D

Dajcie znać czy lubicie sięgać po czekolady i które należą do Waszych ulubionych :)

Iwona

poniedziałek, 2 marca 2015

BeBeauty, Foot Expertiv, balsam do stóp i paznokci.

Cześć :)

Stopy, niezależnie od pory roku zasługują na specjalną uwagę i troskę. Tym niewymagającym wystarcza zazwyczaj produkt nawilżający. Kapryśnym - takim jak moje - przydaje się dodatkowa dawka składników odżywczych mających wpływać regenerująco i wygładzająco.

W związku z tym, będąc na zakupach w poczciwej Biedronce skusiłam się na intensywnie nawilżający balsam do stóp i paznokci z oliwą z oliwek oraz kwasami owocowymi AHA. Obietnice producenta zapowiadały się ciekawie. Również obowiązująca wówczas, zawrotna cena 1,49 zł zachęciła do jego nabycia. Czy tak tani, dyskontowy produkt zyskał moja aprobatę?

Zdaniem producenta:

Skład + pojemność:

Cena: ok. 2 zł

Moja opinia:
Balsam zamknięty jest w klasycznej, miękkiej tubce z niewielkim otworem, z którego bez problemów wydobywa się odpowiednia ilość kosmetyku.
Ma przyjemny, cytrusowy zapach, który działa przy okazji na stopy nieco odświeżająco.  
Lekka konsystencja sprawia, że produkt szybko się wchłania, dzięki czemu od razu po aplikacji mogę założyć moje bawełniane skarpetki. 
Skład nie należy do najprzyjemniejszych, gdyż od razu na drugim miejscu mamy parafinę a nieco dalej alkohol. Producent nie oszczędził nam również parabenów. Na szczęście główne składniki znajdują się wysoko na liście.
 Przejdźmy do omówienia efektów, które udało mi się zaobserwować po aplikowaniu produktu na noc.
Rano skóra stóp jest nawilżona, wygładzona i miękka w dotyku, ale tylko w tych miejscach które nie wymagają u mnie szczególnej troski. Na popękane i szorstkie pięty zupełnie nie działa pozostawiając je w "stanie wyjściowym". 
Ni zauważyłam również, aby balsam działał w znaczący sposób na paznokcie i poprawiał ich kondycję.
Ciężko mi jednoznacznie określić działanie tego produktu. Niby sporo obietnic producenta sprawdziło się, ale z drugiej strony ciężko zachwycać się działaniem na miejsca, które nie wymagają szczególnej pielęgnacji. 
Czy kupię go ponownie? Być może - pod wpływem impulsu. Przy niewymagających stopach można się na niego skusić, zwłaszcza że kosztuje grosze. Dla osób borykających się z większymi problemami może być stanowczo zbyt słaby. Tutaj o wiele lepiej sprawdza się u mnie choćby zwykły krem Nivea.

Macie jakieś doświadczenia z tym balsamem? Podzielcie się swoimi ulubionymi kosmetykami i sposobami na zregenerowanie stóp :)

Iwona