piątek, 27 lutego 2015

Projekt denko - luty.

Cześć :)

Luty - najkrótszy miesiąc w roku nieubłaganie zmierza ku końcowi. Pora więc na przedstawienie kosmetyków, z którymi przyszło mi się rozstać.


  • Bielenda, drogocenny olejek arganowy 3w1 - pojemność: 150 ml. Recenzja tego bubelka znajduje się tutaj;
  • Linda, kremowe mydło w płynie "korzenna pomarańcza" - pojemność: 500 ml. Kolejny wielki bubel o którym pisałam w tym poście;
  • Balea, rumiankowy balsam do rąk i paznokci - pojemność: 125 ml. Poprosiłam o niego Chrzestną, gdyż czytałam pozytywne opinie na jego temat. Niestety u mnie się nie sprawdził. Miał przyjemny, nienachalny zapach. Lekka konsystencja sprawiała, że szybko się wchłaniał. Nie pozostawiał nieprzyjemnej warstwy. Niestety nie pozostawiał również żadnego efektu nawilżenia, wygładzenia czy odżywienia skóry dłoni;
  • Rival de Loop, żel do mycia twarzy - pojemność: 150 ml. Pisałam o nim tutaj.
  • Prokudent med, płyn do płukania jamy ustnej o zapachu mięty - pojemność: 500 ml. Produkt z Rossmanna, który w promocji nie kosztuje wiele. Jest lepszy od niebieskiej wersji, która zostawiała na języku nieprzyjemny nalot. Zielona dobrze doczyszcza zęby i odświeża oddech. Mocno miętowy smak bardzo mi odpowiada. Nie zawiera alkoholu; 
  • Colodent, pasta do zębów "eksplozja wybielania" - pojemność: 100 ml. Stanowcze "jestem na nie!". Pasta pieniła się tak choćby wcale. Musiałam nawet trzykrotnie ją aplikować. Nie miałam jakiegokolwiek uczucia oczyszczenia zębów. Zapach był dla mnie zbyt delikatny. O efekcie wybielania również nie ma mowy; 
  • Auchan, płatki kosmetyczne - 120 sztuk. Znowu ;);
  • Sensique, XXL Volume Color Care Mascara - pojemność: 11 ml. Mój hit, którego recenzja znajduje się tutaj;
  • Miss Sporty, Nail Expert Manicure, odżywka i baza do paznokci - pojemność: 8 ml. Zużyłam do końca, ale nie przypadła mi do gustu. Nie zauważyłam wzmocnienia paznokci oraz tego, żeby lakier dłużej się utrzymywał. Trzeba było długo czekać aż wyschnie. Za to w buteleczce zgęstniał dość szybko. Jedynym plusem było to, iż produkt chronił płytkę paznokci przed odbarwieniem. Niska cena nie zachęca mnie do ponownego zakupu. 
  • zestaw lakierów do frencha - pojemność: 10 ml. Lakiery te dostałam tak dawno, że zdążyły skamienieć... Niemniej jednak udało mi się je w większości zużyć, a teraz wyrzucam bez wyrzutów sumienia. Były z taniej, nieznanej mi firmy przez co niezbyt dobrej jakości. Dobrze służyła mi jedynie bezbarwna wersja, która przedłużała trwałość innych lakierów. 

Jak widzicie, zużyć jest bardzo mało. Niemniej jednak bardzo mnie cieszą, gdyż sporo z nich to bubelki z którymi męczyłam się przez dłuższy okres czasu. Poza tym mogę z "dumą" oznajmić, iż w lutym nic nowego mi nie przybyło :)
Jak prezentują się produkty przez Was zdenkowane?

Iwona

środa, 25 lutego 2015

Szarlotką się smaruję, czyli masło Farmony w roli głównej.

Hej :)

Ligol, lobo, jonagold, szara reneta... bez względu na rodzaj, darzę jabłka miłością wielką. Pod każdą postacią. Nic więc dziwnego, że otrzymując pod choinkę zestaw kosmetyków Farmony ucieszyła mnie wizja używania szarlotkowego masła do ciała i żelu pod prysznic. Czyż perspektywa smarowania się tak apetycznym ciastem nie jest kusząca? Tym bardziej, iż przed rozpoczęciem stosowania masła naczytałam się wiele komentarzy o jego pięknym zapachu. Czy produkt sprostał moim oczekiwaniom, a może okazał się "zakalcem"? Chętnych zapraszam do zapoznania się z recenzją :)

Zdaniem producenta:
Słodka uczta dla ciała i zmysłów! 
Wyjątkowy kosmetyk do pielęgnacji ciała o przyjemnej, aksamitnej konsystencji i apetycznym zapachu został stworzony z myślą o tym, by rozpieszczać zmysły i ciało. Powstał na bazie ekstraktu z jabłka, olejku cynamonowego i protein mlecznych, dzięki czemu skutecznie pielęgnuje skórę, a do tego obłędnie pachnie, na długo pozostawiając kuszący zapach rajskiego deseru. Regularne stosowanie szarlotkowego masła do ciała daje uczucie wypielęgnowanej, jedwabiście gładkiej i pachnącej skóry. Bogata receptura zapewnia intensywne i długotrwałe nawilżenie, łagodzi nieprzyjemne uczucie szorstkości oraz doskonale odżywia i regeneruje skórę, a niepowtarzalny, wyjątkowo aromatyczny zapach pobudza zmysły oraz zapewnia uczucie niezmąconej błogości i szczęścia, wprowadzając w doskonały nastrój.

Skład:
Aqua, Butyrospermum Parkii (Shea) butter, Ethylhexyl Stearate, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-20, Paraffinum Liquidum (Mineral Oil), Glyceryl Stearate, Sodium Acrylate/Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Isohexadecane, Polysorbate 80, Cera Alba (Beeswax), Cyclopentasiolxane, Cyclohexasiloxane, Dimethicone, Parfum (Fragrance), Propylene Glycol, Pyrus Malus (Apple) Fruit Extract, Hydrolized Milk Protein, Lactose, Cinnamomum Zeylancium (Cinnamon) Bark Oil, Inulin Lauryl Carbamate, Xanthan Gum, Disodium EDTA, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethyparaben, 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol, BHA, E150C, CI 16255, Cinnamal. 

Pojemność: 225 g

Cena: ok. 12 zł


Moja opinia: 
Produkt zamknięty jest w klasycznym (jak na masła) plastikowym opakowaniu. Ma przepiękną, barwną szatę graficzną. Również brzoskwiniowy odcień samego kosmetyku przyciąga uwagę. 
Produkt ma delikatną a przy tym treściwą konsystencję. Ze względu na dość spore napowietrzenie przypomina mi mus. Podczas samej aplikacji rozsmarowuje się na ciele z taką łatwością jak miękkie masełko na chlebie ;D Nie pozostawia przy tym nieprzyjemnej powłoki co jest korzystne zwłaszcza w chłodniejsze dni, gdy nie chce się marznąc po kąpieli. 
Skład nie powala na kolana. Masło shea wysoko w składzie, ale zaraz za nim niezbyt pożądana parafina. Główne składniki wymienione przez producenta na odległych miejscach. Do tego parabeny i guma ksantanowa. 
Przejdźmy do działania masła. Najprościej określiłabym je jako przeciętne. Po zastosowaniu skóra jest delikatnie nawilżona, wygładzona i miękka w dotyku. Efekt jest jednak krótkotrwały. Nie zauważyłam jakiejkolwiek regeneracji skóry czy jej silniejszego odżywienia. 
Na koniec zostawiam wisienkę na torcie a raczej jabłuszko w szarlotce, czyli zapach. Kojarzycie te owoce w bardzo kwaśnej, robaczywej wersji? Tutaj właśnie to otrzymujemy... Przy pierwszym powąchaniu pomyślałam że producent pomylił je z cytrynami. Na szczęście dość mocno wyczuwalny jest olejek cynamonowy, który nieco neutralizuje zapach jabłek. Przewija się również słodka nuta, ale do głowy by mi nie przyszło że może to być bita śmietana. Jeśli już to taka chemiczna w spray'u a nie prawdziwa, którą kojarzę z dzieciństwa.Wprawdzie zapach nie utrzymuje się na skórze przesadnie długo to jest to wystarczający czas, aby mnie zmęczyć. Producent miał tyyyyle do "powiedzenia" odnośnie do zapachu. - uczucie "błogości i szczęścia", "wprowadzenie w doskonały nastrój". Taaa... coś w tym chyba jednak jest. Niezłą miałam polewkę przepisując te cuda na kiju. Okazuje się więc że to z czym wiązałam największe nadzieje najbardziej mnie rozczarowało.
.
Dajcie znać czy miałyście styczność z tym produktem. Chętnie poznam również Waszych ulubieńców o przyjemnych, apetycznych zapachach :)

Iwona

poniedziałek, 23 lutego 2015

"Kipi kasza (...)"...

 Hej :)

Kasze... przez wielu niedoceniana, ale na szczęście coraz częściej spożywana grupa produktów. Przyznam szczerze, że kiedyś występowały w moim jadłospisie jedynie w postaci krupniku lub grysiku. Jaglana, gryczana, bulgur? Nazwy te były dla mnie czarną magią. Ziemniaki + kotlet, chleb z serem, kluski + rolada, chleb z szynką... i tak w kółko. Odkąd jednak odkryłam te niezwykłe małe ziarenka, moje jadłospisy stały się znacznie bardziej urozmaicone. Zresztą nie raz mogliście się już o tym przekonać, gdy wstawiałam (i nadal będę pokazywać ;)) swoje propozycje z ich wykorzystaniem.

Po co to wszystko piszę? Ano po to, aby w jednym miejscu ukazać i podsumować zalety wszelkiego rodzaju kasz oraz korzyści zdrowotne płynące z ich spożywania.  Dziś więc post bez recenzji czy inspiracji a z dużą dawką (mam nadzieję) pożytecznych i ciekawych informacji :)

Warto zacząć od tego, iż kasze swoimi wartościami odżywczymi wiodą prym nad ziemniakami, makaronem czy ryżem. Są świetnym źródłem węglowodanów złożonych, które powoli rozkładają się na glukozę dodając nam energii. Produkty te cechują się bogactwem błonnika, który pęcznieje w żołądku sycąc nas na dłużej. Pomaga przy tym przy zaparciach i kłopotach z trawieniem. Kasze to także źródło witamin z grupy B, witaminy E, kwasu foliowego oraz takich składników mineralnych jak magnez, fosfor, cynk, miedź, krzem czy wapń.

Kasza gryczana - nie zalicza się do zbóż, gdyż wytwarzana jest z nasion gryki - rośliny należącej do rodziny rdestowatych.
Jest świetnym źródłem białka dostarczającego wszystkich aminokwasów egzogennych, które nasz organizm nie jest w stanie sam wyprodukować.
Jest bogactwem takich przeciwutleniaczy jak rutyna i kwercetyna wzmacniających naczynia krwionośne. Ma właściwości przeciwzakrzepowe pozytywnie oddziałujące na leczenie chorób niedokrwiennych serca. Zawartość przeciwutleniaczy opóźnia procesy starzenia się, wzmacnia odporność, reguluje gospodarkę hormonalną.
Kasza gryczana ma niski indeks glikemiczny dzięki czemu polecana jest cukrzykom. Natomiast brak glutenu powoduje, że jest odpowiednia dla osób chorujących na celiakię.
W przeciwieństwie do innych kasz, gryczana nie zakwasza organizmu.
Podzielić możemy ją na:
  • nieprażoną/białą - jest najbardziej wartościowa, gdyż nie jest poddawana procesowi prażenia;
  • prażoną - poddawana procesowi prażenia przez co traci część swoich wartości. Ma natomiast wyrazistszy smak;
  • krakowską - najbardziej rozdrobniona odmiana kaszy gryczanej, która traci najwięcej pozytywnych składników.
Kasza jęczmienna - dzięki sporej zawartości rozpuszczalnego błonnika pokarmowego może zmniejszać stężenie złego cholesterolu we krwi. Pomaga utrzymać stały poziom glukozy w organizmie przez co zapewnia dłuższe uczucie sytości.
Jest bogata w przeciwutleniacze mające właściwości przeciwalergiczne, antybakteryjne oraz przeciwzapalne. 
Kasza jęczmienna zawiera najwięcej ze wszystkich kasz witaminy K, która uszczelnia naczynia krwionośne i zapobiega krwotokom. Ponadto zawiera najwięcej wapnia. Jest również źródłem cynku, potasu oraz żelaza, którego niedobór może prowadzić do anemii. 
Wśród kaszy jęczmiennej wyróżniamy:
  • pęczak - całe, wypolerowane i pozbawione łuski ziarno. Jest najmniej przetworzona dzięki czemu zachowuje najwięcej wartości;
  • perłową/mazurską - pęczak pocięty na kawałki poddany procesowi sortowania, obłuszczania, krojenia i polerowania ziaren jęczmienia;
  • wiejską/łamaną - to także rozdrobniony pęczak, jednak nie jest polerowana przez co zachowuje więcej cennych składników niż kasza perłowa.
Kasza jaglana - najstarsza z kasz, która powstaje z ziarna prosa. 
Spośród wszystkich kasz cechuje się największą zawartością żelaza, miedzi, witaminy B1, B2 oraz B6. Ma mało skrobi a dużo łatwo przyswajalnego białka. Jest świetnym źródłem krzemu przyczyniającego się do mocnych kości, stawów i paznokci. Zwiększa odporność, łagodzi stany zapalne a także ułatwia eliminowanie z naszego organizmu szkodliwych substancji.  Z racji tego, iż wysusza nadmiar wydzieliny uważana jest za dobre, domowe lekarstwo na katar.
W jaglance znajdziemy także lecytynę odpowiadającą za prawidłowe funkcjonowanie układu nerwowego, która wpływa na pamięć i koncentrację.
Kasza ta jest lekkostrawna. Nie zawiera glutenu, dzięki czemu mogą ją spożywać osoby chore na celiakię. Ponadto ma działanie zasadotwórcze.

Kasza bulgur - otrzymywana jest z ziaren pszenicy durum, najbardziej wartościowej odmiany tego zboża.
Zawiera sporą ilość potasu, wapnia, magnezu i sodu, które połączone ze sobą wspomagają pracę układu sercowo-naczyniowego. Zawartość żelaza i kwasu foliowego zapobiega anemii. Obecność witamin z grupy B sprzyja prawidłowemu funkcjonowaniu układu nerwowego. Poprawia pamięć i koncentrację, utrzymuje równowagę psychiczną a nawet łagodzi bóle i zawroty głowy.
Bulgur jest bogatym źródłem błonnika obniżającego poziom złego cholesterolu. Zmniejsza ryzyko miażdżycy a przez to zawałów serca czy udarów mózgu. Usprawnia funkcjonowanie układu pokarmowego wspomagając trawienie i zapobiegając zaparciom.

Kasza kuskus - powstaje z ziaren pszenicy durum, które zostają gotowane na parze i polerowane.
Zawiera najwięcej białka i węglowodanów spośród wszystkich kasz dlatego też polecana jest sportowcom.
Duża zawartość wapnia przyczynia się do mocnych kości a obecność sodu sprzyja regulacji gospodarki wodnej w organizmie.
Ponadto kuskus jest lekkostrawny, dlatego też może stanowić element diety osób borykających się z problemami ze strony układu pokarmowego.

Kasza manna - powstaje z przemiału pszenicy na mąkę.
Zawiera witaminy z grupy B, żelazo, potas, magnez i kwas foliowy. Jako jedyna jest również źródłem jodu, dzięki któremu tarczyca jest w stanie produkować hormony odpowiedzialne za wiele ważnych procesów zachodzących w organizmie.
Jej największą zaletą jest lekkostrawność, dlatego stanowi częsty element w diecie osób chorych m.in. na choroby wrzodowe, zapalenie jelit, trzustki i wątroby lub będących po operacjach.
Manna polecana jest także osobom cierpiącym na biegunki, gdyż wykazuje działanie lekko zapierające.

Kasza kukurydziana - otrzymywana jest z obłuszczonego i połamanego ziarna kukurydzy.
Wśród kasz wyróżnia się  największą zawartością witaminy A, która odpowiada za dobry stan skóry.
Ponadto w jej składzie znajdziemy luteinę, która neutralizuje wolne rodniki przyczyniające się do pogarszania się wzroku. Jest polecana osobom chorym na zaćmę oraz zwyrodnienie plamki żółtej. Obecność selenu wzmacnia układ odpornościowy, pomaga w zaburzeniach nastroju czy nadmiernej nerwowości.
Podobnie jak manna, kasza kukurydziana jest lekkostrawna. Wyróżnia ją jednak fakt, iż nie zawiera glutenu, dlatego polecana jest osobom chorym na celiakię. Rzadko uczula, dlatego mogą ją spożywać dzieci od 5-tego miesiąca życia.

Uff, trochę się tego nazbierało :) Jak widzicie, kasze mają wiele cennych wartości odżywczych i warto wprowadzić je do codziennej diety. Ponadto są niezwykle smaczne i mają szerokie zastosowanie. Ich mnogość sprawia, iż każdy znajdzie coś dla siebie :)

Iwona

czwartek, 19 lutego 2015

Nudziak od Golden Rose.

Hej :)

Swego czasu miałam straszną "fazę" na błyszczyki i to one stanowiły podstawę mojego makijażu ust. Niemniej jednak w swojej kosmetyczce mam również kilka pomadek. Zachowane są w neutralnej tonacji, gdyż jakoś nie mam przekonania do swojego wyglądu w czymś wyrazistszym. O jednej z takich szminek chciałabym napisać Wam kilka słów.

Marki Golden Rose chyba nikomu przedstawiać nie muszę. Momentami bywają trudności z dostępnością tych produktów, ale są tanie i zazwyczaj zbierają pozytywne recenzje. Jeśli ciekawi Was jak pomadka tej firmy sprawdziła się na moim ustach to zapraszam do dalszej części posta :)

Od razu przepraszam za jakość zdjęć. Światło niestety nie chce współpracować.
Mam jednak nadzieję, że chociaż po części odtworzą odcień pomadki :)


Zdaniem producenta:
Kremowa konsystencja pomadki 2000 sprawia, że jej aplikacja jest niezwykle łatwa. Nawilża i nadaje ustom piękny, zmysłowy kolor.

Pojemność: 4,2 g

Cena: ok. 8 zł

Moja opinia: 
Szminka zamknięta jest w niczym niewyróżniającym się, klasycznym opakowaniu które jednak z biegiem czasu zaczęło mi strasznie pękać.
Ma dość specyficzny, pudrowy zapach. Przypomina mi takie stare, "babcine" nuty. Nie przeszkadza mi, ale pewnie nie każda stanie się jego zwolenniczką. 
Szminka ma delikatną, kremową konsystencję. Łatwo rozprowadza się na ustach. 
Kosmetyk nie utrzymuje się wybitnie długo, ale przynajmniej ściera się równomiernie.
Posiadany przeze mnie odcień nr 107 jest typowym nudziakiem. Nie odznacza się na ustach w szczególny sposób, a ładnie podkreśla i podbija ich naturalny kolor. Określiłabym ją przy tym jako satynową, gdyż nie posiada drobinek ale też nie jest matowa. Nadaje ustom ładny połysk. 
Niestety pomadki tej w żaden sposób nie określiłabym mianem nawilżającej. Wręcz przeciwnie... nie dość, że strasznie podkreśla wszelkie suche skórki to mam wrażenie, że przyczynia się również do pojawiania się nowych. 
Żałuję, że produkt ten nie do końca się u mnie spisuje, gdyż kolor bardzo mi odpowiada. Cena również zachęca do zakupu. Być może jest to jednak kwestią odcienia. 

Napiszcie czy znacie pomadki tej firmy. Kusi mnie seria "Velvet Matte" i chętnie dowiedziałabym się czy ich poszukiwania są warte zachodu :)

Iwona

niedziela, 15 lutego 2015

Śniadaniowy tydzień w obiektywie.

Cześć :)

Ostatnio, z racji sezonowej pracy, nic ciekawego się u mnie nie dzieje. Stąd też nie pojawiają się posty z fotograficznym podsumowaniem tygodnia. Niemniej jednak pomyślałam, iż pokażę Wam śniadania jakie serwuję sobie w ramach porannego doładowania energii ;) Nie są one zbyt wymyślne i bazują głównie na dobrze mi znanych i lubianych składnikach. Sposób serwowania również banalny, gdyż o tak nieludzkiej porze jedzenia nie chce mi się kombinować z ich podaniem ;)

  • kawowy kleik ryżowy z bananem, pomarańczą, orzechami włoskimi, wiórkami kokosowymi i słonecznikiem;
  • kasza jaglana na budyniu o smaku tiramisu z bananem, orzechami włoskimi, ziarnami Słoneczne Pola i gorzką czekoladą;
  • kasza kukurydziana z pomarańczą, orzechami włoskimi i migdałami;
  • owsianka a'la buraczkowe brownie z bananem, orzechami włoskimi, pestkami dyni i gorzką czekoladą;
  • kasza kukurydziana z pomarańczą, makiem, orzechami włoskimi i tahini.
Jakimi śniadaniami Wy umilacie sobie chłodniejsze i nieco ponure poranki? :)

Iwona

piątek, 13 lutego 2015

Ziaja, skoncentrowany krem oliwkowy.


Liście, liście, wszędzie liście... Manuki bądź oliwki. Wśród fanek kosmetyków zapanował istny szał-ciał na nowe serie marki Ziaja. Oczywiście ile osób tyle opinii, niemniej jednak w większości zdobywają pozytywne komentarze. Nic więc dziwnego że widząc w Rossmannie zestaw składający się z płynu dwufazowego i kremu, za zawrotne 5,49 zł, pokusiłam się o ich przetestowanie. Wprawdzie płyn na razie znajduje się w moich zapasach to drugi produkt towarzyszy mi codziennie w porannej pielęgnacji co daje mi możliwość wypowiedzenia się na jego temat.

Zdaniem producenta:
Polecamy lekki, nietłusty krem z esencją z liści zielonej oliwki. Zapewnia prawidłowe nawilżenie, ochronę i regenerację. Idealny na każdą pogodę, dla każdego rodzaju skóry, w każdym wieku.
Liście zielonej oliwki odświeżają i wzmacniają skórę oraz chronią przed transepidermalną utratą wody.
System nowoczesnych filtrów UV - chroni przed podrażnieniami słonecznymi.
Emolienty i witaminy zmiękczają naskórek i wygładzają drobne zmarszczki.

Skład:
Aqua, Ethylhexyl Methoxycinnamate, C12-15 Alkyl Benzoate, Octocrylene, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Capric/Caprylic Triglyceride, Glycerin, Glyceryl Stearate, PEG-100 Stearate, Ceteareth-20, Cetearyl Alcohol, Cetyl Palmitate, Cyclopentasixane, Dimethicone, Methylene Bis-Benzotriazolyl, Tetramethylbutylphenol (nano), Olea Europaea (Olive) Fruit Oil, Paraffinum Liquidum (Mineral Oil), Cera Microcristallina (Microcrystalline Wax), Paraffin, Sodium Acrylate/Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Isohexadecane, Polysorbate 80, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Panthenol, Propylene Glycol, Olea Europea Leaf Extract, Tocopheryl Acetate, Sodium Polyacrylate, PEG-8, Tocopherol, Ascorbyl Palmitate, Ascorbic Acid, Citric Acid, Xanthan Gum, DMDM Hydantoin, Methylparaben, Ethylparaben, Parfum (Fragnance), Limonene, Hexyl Cinnamal, Benzyl Salicylate, Buthylphenyl Methylpropional, Citronellol, Alpha-Isomethyl Ionone, Linalool, Geraniol

Cena: ok. 7 zł

Pojemność: 50 ml

Moja opinia:
Produkt zamknięty jest w plastikowej tubce z niewielkim otworem. Nie jest dla mnie zbyt odpowiednią formą, gdyż mam w środku jeszcze dużo produktu a już ciężko się go wydobywa. 
Ma dość specyficzny zapach. Mi nie przeszkadza, ale pewnie nie wszyscy staną się jego zwolennikami. 
Krem jest dość gęsty i treściwy, ale przy tym określiłabym go lekkim. Łatwo się rozprowadza i szybko wchłania. Na mojej skórze pozostawia jednak świecącą się powłokę. 
Przejdźmy do jego działania...
Kosmetyk nie podrażnia ani nie uczula. Ponadto nie zapycha dzięki czemu nie pojawiają się po nim dodatkowi nieprzyjaciele.
Przyjemnie nawilża i lekko natłuszcza skórę. Staje się ona gładsza i miękka w dotyku. 
Plusem jest również wysoka, biorąc pod uwagę cenę produktu, ochrona przeciwsłoneczna.
Krem na pewno zasługuje na uwagę. Wydaje mi się, iż zgodnie ze zdaniem producenta, spisze się przy każdej cerze. Nawilży normalną i suchą, a także ukoi wrażliwą.

Miałyście styczność z nowymi produktami Ziajki? Napiszcie które z nich są godne uwagi, a które lepiej omijać szerokim liśc...łukiem  :D 

Iwona

wtorek, 10 lutego 2015

Gryką naleśnikuję.

Hej :)

Dopiero co była propozycja wykorzystania kaszy gryczanej niepalonej a już przychodzę z kolejną. No co...? Pyszna jest przecież i bardzo wartościowa. Niech więc nam idzie w zdrowie! :)

Pomysł na naleśniki widziałam już na kilku blogach, ale podchodziłam do niego sceptycznie. Bo niby jak może coś wyjść z samej kaszy i wody? Oj może... I to "coś" jest niezwykle pyszne a przy okazji mega banalne. Najlepiej będzie jak sami się o tym przekonacie :)

Składniki:
kasza gryczana nieprażona
woda

Przygotowanie:
Za pomocą szklanki odmierzamy dowolną ilość kaszy. Zalewamy wodą i odstawiamy na kilka godzin. Po tym czasie odcedzamy ją i blendujemy z taką ilością wody jaką kasza zajmowała w szklance, np. 1/3 szklanki kaszy = 1/3 szklanki wody itd. Następnie smażymy naleśniki z obu stron na dobrze rozgrzanej (suchej lub delikatnie posmarowanej olejem) patelni do ich zarumienienia. 
Podajemy z ulubionymi dodatkami.
Smacznego! :)

Tutaj jeden z moich kolacyjnych naleśników. Nadziałam ulubioną wersją duszonych warzyw (propozycja nr 4). Podałam z serkiem wiejskim, pomidorem i pestkami dyni :) 


Skoro mamy pestki dyni to warto przy okazji przybliżyć nieco ich właściwości, gdyż korzystanie wpływają na nasze zdrowie: 
  • zawierają duże ilości białka i minerałów;
  • dzięki zawartości NNKT są polecane osobom z chorobami skóry, alergiami, egzemami;
  • dzięki właściwością moczopędnym korzystnie działają na nerki i pęcherz;
  • są bogatym źródłem witaminy A, B9, B15, cynku, lecytyny i witaminy C;
  • dzięki zawartości fitosteroli pomagają zapobiegać m.in. chorobom serca i naczyń krwionośnych
Pestki te nie tylko korzystnie oddziałują na organizm, ale są przy tym niezwykle smaczne. Świetnie pasują do dań na słodko jak i wytrawnie. Już nie raz gościły w moich śniadaniach i na pewno będą jeszcze przeze mnie "molestowane" :D

Skusicie się na taką małą, naleśnikową wariację? :)

Iwona

niedziela, 8 lutego 2015

Gazetki przeglądamy -> Biedronka.

Cześć :)

Nie wiesz gdzie kupić taniej? Zapytaj Iwonkę! :D Uwielbiam przeglądać gazetki promocyjne i wypatrywać korzystnych okazji. W tej czynności mogłabym chyba bić rekordy Guinessa :D Pomyślałam więc, że połączę przyjemne z pożytecznym i wzbogacą te miejsce o posty przedstawiające ciekawsze oferty. Mam nadzieję, że pomysł przypadnie Wam do gustu :) Dzisiaj chciałabym się skupić na poczciwej Biedronce, gdyż zapowiada się tam kilka fajnych propozycji w ramach trzech akcji tematycznych.

Zapewne większość osób wie, że sklep ten wprowadza do stałego asortymentu wiele nowych kosmetyków. Z ich ofertą możecie zapoznać się tutaj. Wprawdzie sama niespecjalnie zainteresowałam się nowościami to hitem staną się pewnie produkty Tołpy, peelingi myjące Joanny, maseczki Biovaxu, płyny Luksji czy kolorówka Bell.

Promocje z Inspiracji Tygodniowych ważnych od 9.02 do 15.02. Tutaj z całą pewnością moją "zalodówkową spiżarkę" dopełnią 3 opakowania kaszy gryczanej, gdyż schodzi u mnie w ilościach hurtowych. Przy okazji rabatów na białe sery kupię twaróg, który wraz z kaszą posłuży mi jako farsz do pierogów. Ostatnie wyszły takie smaczne, że w zamrażarce została ostatnia porcja. Chcecie potem przepis? ;) Ale halo, halo... wracamy do tematu :) Niektórych skusić mogą m.in. gotowanie dania Swojskiej Chaty lub jajka od "nieszczęśliwej kurki".

Godną polecenia jest również oferta w zdrowym ciele zdrowy duch, która zacznie obowiązywać od 12.02. Znajdziemy w niej wiele przydatnych przyrządów gimnastycznych oraz stroje sportowe. Mnie jednak najbardziej zaciekawiły pojemniki na płatki i jogurt oraz na drugie śniadanie. Pewnie któryś z nich wzbogaci moją kolekcję lunchboxów.

Jak widzicie zaciekawiło mnie kilka promocji aczkolwiek moja "Biedra" jest tak biedna, że pewnie części produktów w ogóle nie będzie...

Jeszcze mały bonusik z Kauflandu...

Czyż nie są słodkie? :)

Skusicie się na coś w ramach biedronkowych gazetek? :)

Iwona

czwartek, 5 lutego 2015

Ciepło, kawowo, gryczanie...

Cześć :)

Kasza gryczana niepalona... Na blogach śniadaniowych pojawia się zazwyczaj w wersji surowej. Tutaj również była już w takiej odsłonie. Teraz jednak, ze względu na zimową porę, postanowiłam zaserwować ją w formie ciepłego kremu. Z racji jedzenia śniadania o dość nieludzkiej porze, przygotowałam ją na zaparzonej wcześniej kawie w celu lekkiego pobudzenia ;) Muszę przyznać, że efekt przerósł moje oczekiwania. Jeszcze banan i rozpływająca się gorzka czekolada. Miło rozpocząć dzień takim smacznym akcentem :)

Przyznam szczerze, że jestem zupełnie nieogarnięta... :D Kaszę moczyłam, odcedzałam, blendowałam, a na koniec gotowałam z kawą do uzyskania odpowiedniej konsystencji. Dopiero potem do mnie dotarło, że przecież mogłam od razu ugotować na kawie i na koniec tylko zblendować :D Następnym razem pójdę na taką łatwiznę i zobaczę czy efekt końcowy będzie taki sam :)

Kawowy krem gryczany z bananem,
orzechami włoskimi, mieszanką Słoneczne Pola i gorzką czekoladą

Iwona

wtorek, 3 lutego 2015

Podsumowanie stycznia - nowości kosmetyczne.

Hej :)

Zazwyczaj podsumowuję miniony miesiąc projektem denko i rzadko kiedy pojawiają się posty z nowościami kosmetycznymi. Niemniej jednak w styczniu przybyło mi trochę produktów, które chętnie Wam przedstawię. Na szczęście większość z nich stanowią kosmetyki które dostałam do przetestowania bądź wygrałam.

Zakupy:
  • Auchan, płatki kosmetyczne
  • AnnCo, pęsetka-nożyczki
  • Intimelle, płyn do higieny intymnej
  • Rival de Loop, regenerujący krem pod oczy

Produkty otrzymane/wygrane
  • L'Oreal, Skin Perfection, krem udoskonalający
  • L'Oreal, Skin Perfection, skoncentrowane serum udoskonalające
  • Maybelline New York, maskara Lash Sensational
  • Mixa, płyn micelarny przeciw przesuszaniu
  • Mixa, bogaty krem odżywczy z olejkiem
  • Kobo, maskara Ideal Volume
Pochwalcie się swoimi styczniowymi nowościami :)

Iwona

niedziela, 1 lutego 2015

Projekt denko - styczeń.

Cześć :)

Słyszeliście ten hałas na oknem? To styczeń przemknął niczym huragan... Nie ogarniam już tego czasu. Dopiero co był Sylwester a już nastał najkrótszy miesiąc w roku. Pora więc na podsumowanie tego minionego. Na pierwszy ogień idą pustaki, czyli produkty które udało mi się zużyć :)

Dla przypomnienia podaję legendę:
  • produkty do których chętnie powrócę
  • produkty które się sprawdziły i być może zagoszczą jeszcze w mojej kosmetyczce
  • buble, produkty zbyt drogie lub niedostępne
  • Eva Natura, Herbal Garden, krem pod oczy i na powieki - pojemność: 25 ml. Jego recenzję znajdziecie tutaj
  • Rival de Loop, tonik bezalkoholowy - pojemność: 200 ml. Już nie raz odsyłałam Was do tego posta.
  • Natura Care, regenerujący krem do rąk z oliwą z oliwek - pojemność: 100 ml. Ciekawych jego działania zapraszam tutaj

  • Balea, odżywka do włosów "kokos i kwiat tiare" - pojemność: 300 ml. Już daaawno temu poprosiłam o nią chrzestną zachęcona pozytywnymi opiniami. U mnie niestety się nie sprawdziła. Nie dość, że nie zauważyłam żadnych pozytywnych efektów to jeszcze obciążała mi włosy. Podobał mi się zapach, który jednak z czasem zrobił się nieco chemiczny. 
  • Bingo Spa, kolagenowa esencja do kąpieli - pojemność: 500 ml. Produkt ma delikatny, niczym niewyróżniający się zapach, który nie jest wyczuwalny w wodzie. Daje słabą pianę przez co nie jest zbyt wydajny. Nie nawilża skóry. 
  • Intimelle, delikatny żel do higieny intymnej - pojemność: 400 ml. Mój ulubieniec z tej kategorii produktów, o którym wspominałam w tej notce. 


  • Dentix 7, pasta do zębów "white" - pojemność: 125 ml. Mam mieszane odczucia odnośnie do tej pasty. Z jednej strony miałam wrażenie jakby rzeczywiście rozjaśniała uśmiech. Z drugiej zaś słabiutko się pieniła, była niewydajna i miała zbyt delikatny (jak dla mnie) smak. 
  • Maść nagietkowa - pojemność: 20 g. Produkt, który zawsze musi być w mojej kosmetyczce. Świetnie nawilża i natłuszcza skórę. Regeneruje wszelkiego rodzaju podrażnienia. Przyśpiesza gojenie się ran. 
  • Ziaja, wazelina kosmetyczna - pojemność: 30 ml. Przyjemny, uniwersalny produkt, który stosowałam głównie na usta. Dobrze nawilża, natłuszcza i regeneruje skórę. Świetnie spisuje się również przy łagodzeniu podrażnień spowodowanych chorobą. 
  • Auchan, płatki kosmetyczne - 120 sztuk. Tak, znowu... :) Ich recenzja tutaj.
  • Joanna, guma do stylizacji włosów - pojemność: 100 g. Prawie zupełnie niezużyty kosmetyk. Dostałam go dawno temu, ale nie stosuję tego typu produktów. Skończyła się data przydatności, więc wyrzucam bez zbędnych skrupułów. 
Jak przedstawiają się Wasze styczniowe zużycia?

Iwona