piątek, 30 stycznia 2015

Dove, ekspresowa maseczka regenerująca.

Witajcie :)

Spory czas temu pojawił się post z recenzją intensywnie regenerującego szamponu Dove. Dziś pora na opinię o innym produkcie z tej serii, a mianowicie ekspresowej maseczce. Czy ten kosmetyk okazał się przyjaźniejszy dla moich włosów?

Zdaniem producenta:

Skład:
Aqua, Cetearyl Alcohol, Dimethicone, Stearamidopropyl Dimethylamine, Lactic Acid, Behentrimonium Chloride, Glycerin, Parfum, Dipropylene Glycol, Petrolatum, Paraffinum Liquidium, PEG-180M, Amodimethicone, Trehalose, Gluconolactone, Adipic Acid, Sodium Sulfate, Sodium Chloride, PEG-150 Distearate, DMDM Hydantoin, Disodium EDTA, PEG-7 Propylheptyl Ether, Sodium Hydroxide, Cetrimonium Chloride, Phenoxyethanol, Benzyl Salicylate, Butylphenyl Methylpropional, Citronellol, Hexyl Cinnamal, Hydroxycitronellal, Linalool, CI 15985, CI 19140.

Pojemność: 180 ml

Cena: ok. 17 zł

Moja opinia: 
Produkt zamknięty jest w miękkim plastikowym opakowaniu o estetycznej szacie graficznej. 
Ma delikatny i przyjemny zapach, który dość długo utrzymuje się na włosach.
Maseczka ma delikatną, kremową konsystencję. Jest jednak na tyle treściwa, że nie spływa z włosów. Jest przez to bardzo wydajna.
Kolejny plus za formę aplikacji. Z racji faktu, że jest "ekspresowa" wystarczy ją trzymać na włosach przez minutę. Na pewno zyska aprobatę osób, które niekoniecznie mają czas paradować z odżywką te polecane minimum 30 minut.
Przejdźmy do sedna recenzji, czyli działania produktu.
Jak wiadomo, wszelkiego rodzaju maseczki mają to do siebie, że - z racji większego stężenia składników aktywnych - mają dawać natychmiastowy efekt. Czy w tym wypadku otrzymujemy szybki efekt regeneracji? Zdecydowanie nie.
Niemniej jednak produkt w inny sposób oddziałuje na włosy... Przede wszystkim pozostawia je wygładzone i miękkie. Aż chce mi się ich dotykać :) Przestałam mieć również problemy z ich rozczesywaniem. Nie puszą się ani nie elektryzują.
Pozytywem jest również to, iż maseczka nie obciąża moich włosów, dzięki czemu nie muszę zwiększać częstotliwości ich mycia. 
Raczej nie wrócę do tego produktu, gdyż nie spełnia swojej podstawowej, regenerującej funkcji. Poza tym na rynku dostępnych jest wiele masek których działanie chętnie poznam. Jeśli jednak komuś zależy wyłącznie na wygładzeniu włosów i nadaniu im delikatności to kosmetyk ten powinien sprostać ich oczekiwaniom.

Dajcie znać czy miałyście styczność z tą bądź inną maseczką firmy Dove. Może jednak macie swoich faworytów z tej kategorii produktów wśród innych firm? :)

Iwona

wtorek, 27 stycznia 2015

Śniadanie z ptaszkiem...

... a raczej na ptaszku :D A dokładniej ujmując na sówce, czyli moim nowym nabytku - silikonowej podkładce <3 Kurcze, ileż ja się naszukałam w Biedronkach tej podkładki...
Z pomocą musiał przyjść chłopak, który ją dla mnie dorwał. W końcu co jak co, ale uwielbiam motyw sowy :)

Oczywiście musiałam od razu pointegrować się z moim cudem, więc sówka towarzyszyła mi przy śniadaniu. Nie ma też nic wspanialszego niż sycąca manna gotowana z wiórkami kokosowymi i krem fasolowo-kakaowy. Do tego koniecznie moje ukochana mieszanka ziaren. Może i jestem nudna z tą wersją, ale nic nie poradzę że jest tak smaczna :)

Kokosowa kasza manna z bananem, 
kremem fasolow-kakaowym i ziarnami Euforia

Tak nawiasem mówiąc, najbardziej trafione prezenty to te, które człowiek sam sobie wybierze ;D Nie mogę się więc doczekać jakiegoś święta i wymarzonej paletki cieni... :)

Iwona

sobota, 24 stycznia 2015

Balsam Ziajki - kokosowa terapia czy zmora dla ust?

Hej :)

Obserwatorzy mojego bloga zdążyli już zauważyć, że uwielbiam wszystko co kokosowe. Wie o tym również moja przyjaciółka, która w ramach mikołajkowego prezentu podarowała mi kokosowy balsam do ust firmy Ziaja. Pamiętam, że kiedyś miałam ten produkt i nie byłam z niego zbytnio zadowolona. Niemniej jednak dałam mu oczywiście drugą szansę. Czy tym razem zyskał sobie moją przychylność? O tym w poniższej recenzji.

Zdaniem producenta:
 

Skład + pojemność:

Cena: ok. 6 zł

Moja opinia:
Balsam zamknięty jest w miękkiej tubce.
Produkt ma bardzo ładny zapach, lecz w smaku jest chemiczny i nieprzyjemny.
Ma dość dziwną konsystencję. Niby jest lekki, ale przy tym także tłusty...
Produkt jest biały i warstwę takiego też koloru pozostawia na ustach. Widoczne jest to zwłaszcza przy nałożeniu większej ilości.
Dość długo się wchłania. Pozostawia na ustach delikatnie tłustą powłokę.
Z powodu powyższych aspektów niezbyt dobrze spisuje się jako baza pod pomadki.
Ponadto balsam szybko się ściera przez co często trzeba powtarzać aplikację.
Teraz kwestia najważniejsza, czyli działanie produktu. Działanie, a raczej jego brak...
Kosmetyk delikatnie nawilża usta, a przy tym że szybko się ściera to efekt jest bardzo krótkotrwały.
Nie mogę stwierdzić, że zapobiega wysuszaniu i pierzchnięciu skóry. Wręcz przeciwnie... Przy jego częstym używaniu mam wręcz wrażenie, że pogorszył stan moich ust, które zaczęły mieć dużo suchych skórek.
Uważam, że Ziajce przytrafił się mały bubelek w postaci tego produktu. Łatwa dostępność, niska cena i ładny zapach nie są wystarczającymi powodami, aby do niego powrócić.

Dajcie znać czy macie doświadczenia z tym produktem i jak się u Was sprawdził.

Iwona

czwartek, 22 stycznia 2015

Batony zajadamy...

 ... zdrowe oczywiście! :) Wszystko za sprawą firmy Zmiany Zmiany, która wysłała mi na przetestowanie produkty ze swojej oferty. W ich asortymencie znajdują się trzy batony, które są w 100% roślinne, odpowiednie dla osób na diecie witariańskiej, wegańskiej i bezglutenowej. W ich składzie nie znajdziemy polepszaczy ani żadnych dodatkowych cukrów czy utwardzonego tłuszczu.
Jak wiadomo, wszelkiego rodzaju sklepowe batony zawierają morze tego typu produktów. Cieszę się zatem, iż mogłam urozmaicić swój jadłospis o taką zdrową wersję słodkości.

Lewy Sierpowy - Naturalna dawka mocy


Skład: daktyle, figi, orzechy nerkowca, migdały, słonecznik, jagody goji

Kosmos - Kosmiczny smak.


Skład: daktyle, figi, orzechy nerkowca, słonecznik, kakao

Aloha - Baton lepszy niż bilet na Hawaje


Skład: daktyle, figi, orzechy nerkowca, migdały, słonecznik, płatki kokosowe, olej kokosowy

Moja opinia:
To co na wstępie może nas zaintrygować to ciekawe nazwy.
Batony mają prostokątną, zbitą formę. Po pierwszym kęsie od razu skojarzyły mi się z cukierkami znajdującymi się w mieszance "Toffee Melange", które wujek przywoził mi z Niemiec. Przypominają nieco nasze klasyczne Krówki, jednak nie są tak ciągnące. 
W środku znajduje się wiele niezmielonych składników, które przyjemnie chrupią.
Z racji dużej ilości daktyli i fig batony są bardzo słodkie. Dla mnie nawet za bardzo. Niemniej jednak każda wersja ma swoją charakterystyczną nutę o czym za chwilę wspomnę.
Lewy Sierpowy był pierwszym batonem, który zjadłam. Muszę przyznać, iż jego słodycz nieco mnie zamuliła. Wprawdzie przewija się z nim również nuta kwaskowatości to ta wersja najmniej przypadła mi do gustu.
Drugim przetestowanym batonem był "Kosmos". Bardzo ciekawiło mnie co kryje się pod tą nieziemską nazwą. W smaku dość podobny do Lewego Sierpowego. Jednak jagody goji zostały zamienione na kakao, dzięki czemu okazał się delikatniejszy i subtelniejszy.
No i wisienka na torcie, czyli Aloha... Jego smaku nie wyrażą chyba żadne sensowne słowa. Nic dziwnego, że maniaczce kokosu ta wersja najbardziej przypadła mi do gustu. Po jego zjedzeniu poczułam się niczym Teletubiś wołający "jeszcze, jeszcze, jeszcze!" :D I ten wspaniały zapach. Od razu po otwarciu opakowania "uderza" nas fantastyczny aromat. Tak z przymrużeniem oka napomknę, że gdybym wiedziała że ta wersja będzie tak pyszna to nie zdecydowałabym się na testowanie tych batonów, bo teraz pozostaje mi tylko żałować, że dostałam jedną sztukę i tak szybko ją skonsumowałam :D 
Otrzymane batony posłużyły mi jako dodatkowa przekąska w trakcie pracy. Muszę przyznać, iż ze względu na sporą ilość węglowodanów dały niezłego kopa energetycznego. Natomiast miks zdrowych tłuszczów zaspokoił apetyt na dłuższy czas :)
Fanom słodkości, zwłaszcza tych zdrowych, z czystym sercem mogę polecić te batony. Na pewno każdy znajdzie wersję trafiającą w jego kubki smakowe. Ja doszukałam się swojego faworyta w wersji kokosowej i na pewno będę chciała ów smak odtworzyć w niejednym śniadaniu :)

Iwona

niedziela, 18 stycznia 2015

"Na waciki wystarczy..." :)

Hej :)

Zawsze myślałam że waciki jak waciki - wszystkie takie same. Jakże jednak się myliłam... Po złych doświadczeniach z tymi produkowanymi dla Tesco i Biedronki, a nawet marki Cleanic doszłam do wniosku, że aby trafić na dobre płatki kosmetyczne też trzeba mieć szczęście. Jak mogliście się przekonać w niejednym "projekcie denko" mi ono już dopisało. Zapraszam zatem na recenzję wacików dostępnych w sklepach Auchan. Recenzja będzie jednak krótka, bo słowo "ideał" może wyrazić więcej niż tysiąc słów :)

Zdaniem producenta + skład:

Zawartość: 120 sztuk

Cena: ok. 2 zł

Moja opinia:
Jak wspomniałam recenzja będzie bardzo krótka i rzeczowa...
Płatki są bardzo miękkie w dotyku. Nie drapią, przez co nie podrażniają skóry.
Nie rozwarstwiają się zarówno podczas wyjmowania z opakowania jak i samego użycia.
Może niektórym wydają się cienkie, ale dla mnie nie stanowi to najmniejszego problemu. Najważniejsze, że w 100% spełniają swoje podstawowe zadania. 
Dodatkowo są dostępne w każdym sklepie sieci Auchan za śmiesznie niską cenę.
Zużyłam już niezliczoną ilość opakowań tych wacików i na pewno niejedno ich denko jeszcze przede mną :)

Dajcie znać jakich macie faworytów w tej kategorii produktów :)

A tutaj jeszcze mała zapowiedź zbliżającej się recenzji... :)

Iwona

czwartek, 15 stycznia 2015

Drogi czy cenny? "Drogocenny"... olejek arganowy Bielendy.

Cześć :)

Dokładnie 24 grudnia 2013 r. otrzymałam drogocenny olejek arganowy 3w1 z Bielendy. Już miałam zacząć jego stosowanie aż tu dostałam do przetestowania inny kosmetyk, a potem kolejny i kolejny. Tak więc olejek leżakował sobie spokojnie w kartonie z zapasami calutki rok aż wreszcie nadszedł czas jego stosowania. Na szczęście nie był otwierany, więc termin jego przydatności nie minął. Czy warto było czekać tak długo? O tym w tej notce :)

Zdaniem producenta:

Skład:
Glycine Soja (Soybean) Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, Argania Spinosa Kernel Oil, Olea Europaea (Olive) Fruit Oil, Elaeis Guineensis (Palm) Oil, Tocopherol, Squalene, Ascorbyl Palmitate, Beta-Sitosterol, Parfum (Fragrance), Cinnamal, Eugenol, Hexyl Cinnamal, Hydroxyisehexyl, 3-Cyclohexene Carboxyaldehyde, Limonene, Linalool, CI 26100 (D&C Red No. 17). 

Pojemność: 150 ml

Cena: ok. 20 zł

Moja opinia:
Produkt zamknięty jest w plastikowej butelce z atomizerem o estetycznej szacie graficznej. Pompka nie zacina się, ale nie wydobywa olejku w postaci sprayu a cienkiej stróżki. Niezbyt mi to odpowiada.
Ma dość charakterystyczny, mocny i intensywny zapach. Z czasem robi się duszący i przytłaczający.
W składzie znajdziemy oczywiście olejki. Wprawdzie ten mający stanowić bazę jest dopiero na 3 miejscu to przynajmniej nie dopatrzymy się parabenów.
Produkt ma potrójne zastosowanie, lecz stosuję go głównie na ciało. Nałożony na twarz nie zapchał, ale też nie zauważyłam żadnych efektów. Aplikowany na końcówki włosów powodował szybsze ich przetłuszczanie.
Przejdźmy więc do omówienia zastosowania i działania na ciało.
Pomimo tego że kosmetyk jest olejkiem to jego formuła nie należy do tłustych. Sama aplikacja jest nieco uciążliwa, gdyż produkt ciężko się rozsmarowuje. Należy nakładać go w niewielkiej ilości małymi partiami. Przez to wcieranie trwa długo a produktu schodzi sporo. Po miesiącu stosowania go co drugi dzień zużyłam większą połowę opakowania.
Po zastosowaniu skóra jest lekko nawilżona, gładka i miła w dotyku. Efekt nie utrzymuje się jednak zbyt długo.
Olejek jest łatwo dostępny. Kupimy go zarówno w drogeriach jak i marketach. Ciekawych jego działania zachęcam do upolowania do w promocji. Ze względu na małą wydajność przy stosowaniu na całe ciało i niespecjalne efekty cena regularna wydaje mi się nieco wysoka.

Napiszcie jakie macie doświadczenia z tym produktem bądź innymi olejkami :)

Iwona

wtorek, 13 stycznia 2015

Placek ziemniaczany po... mojemu :)

Hej :)

Placki ziemniaczane... Jedni uwielbiają je z dodatkiem śmietany i cukru, inni w formie placka po węgiersku. Niemniej jednak zazwyczaj są to dość tłuste i kaloryczne wersje.
A gdyby tak nieco poeksperymentować i podać je w zdrowszej formie z warzywami? Tak też dzisiaj zrobiłam. Pewnie niektórzy stwierdzą, że moje placki obok klasycznych nawet nie leżały, to jednak w smaku niczego im nie ujmują :)

Napomknę jeszcze, że przygotowywałam już takie placki z surowych ziemniaków, niemniej jednak podaję przepis na dzisiejszą wersję gdyż bardziej mi zasmakowała :)

Swojego placka nadziałam farszem warzywnym, na którego przepis podawałam tutaj.

Składniki (na 2 duże/3 mniejsze placki):
500 g ziemniaków
jajko
pół cebuli
ulubione przyprawy
olej rzepakowy


Przygotowanie:
Ziemniaki dokładnie myjemy i gotujemy w mundurkach maksymalnie 10 minut. Następnie studzimy i obieramy. 
Wystudzone ziemniaki oraz cebulę trzemy na tarce o drobnych oczkach. Dodajemy jajko oraz przyprawy. Całość mieszamy. 
Placki smażymy z obu stron na niewielkiej ilości oleju do zarumienienia. 
Przekładamy na talerz i faszerujemy dużą ilością warzyw.
Smacznego!

Lubicie placki ziemniaczane? W jakiej formie najchętniej je zajadacie? :)

Iwona

niedziela, 11 stycznia 2015

Tydzień w obiektywie.

Cześć :)

Dopiero co witaliśmy Nowy Rok a tu już kolejny tydzień stycznia powoli dobiega końca. Warto więc podsumować minione 7 dni przy pomocy kilku zdjęć :)


  • od zawsze miałam słabość do ozdób ze słomy :)
  • jeden z przepysznych obiadków: ryż jaśminowy z kurkumą, pierś z kurczaka z tahini oraz ugotowana brukselka. Swoją drogą czy nazwę "tahini" powinno się odmieniać jako "tahiną"? :D 
  • pomagamy!
  • nasz prowizoryczny karmnik :D najważniejsze żeby ptaszki nie głodowały :)
Tym razem oprócz zdjęć podrzucę Wam filmik z jedną z mniej znanych kolęd w której się ostatnio zakochałam <3 



Iwona

czwartek, 8 stycznia 2015

Drożdżowe babeczki + recenzja.

 
Witajcie :)

Lubicie dania "na-winie", czyli wrzucamy wszystko co nawinie się i wpadnie w rączki? :D W lodówce leżały drożdże, mleko również prosiło się o zużycie, więc postanowiłam zrobić eksperymentalne babeczki. Efekt okazał się zadowalający dlatego też dzielę się przepisem :) Poza tym skoro miały być "na-winie" to każda z nich zawiera w sobie inne dodatki - tak dla urozmaicenia i małego spożywczego "projektu denko" :) Myślę, iż takie babeczki będa świetną opacją na leniwe weekendowe śniadanie, przekąskę do pracy bądź słodki podwieczorek :)

Składniki (na 3 babeczki):
łyżka mąki pełnoziarnistej pszennej
10 g drożdży
75 ml mleka
szczypta cukru
szczypta soli
+ dowolne dodatki

Przepis:
Z drożdży, mąki, cukru i ciepłego mleka robimy zaczyn i odstawiamy pod ściereczką na 10 minut. 
Płatki mielimy na mąkę, dodajemy sól, wlewamy zaczyn i mieszamy. Odstawiamy w ciepłe miejsce na minimum 30 minut. 
Wyrośnięte ciasto ponownie mieszamy, dodajemy ulubione dodatki i przekładamy do foremek. Dajemy im poleżakować jeszcze z 10 minutek a następnie pieczemy 20-25 minut w 175 stopniach (z termoobiegiem). 
Smacznego! 

Moje wersje babeczek prezentują się następująco:
z wiórkami kokosowymi i orzeszkami ziemnymi;
z makiem i orzechami brazylijskimi;
z mielonymi orzechami włoskimi i ziarenkami Euforia

Przy okazji chciałabym przytoczyć garść informacji na temat orzechów brazylijskich, które otrzymałach w ramach współpracy ze sklepem Piątnica. Od dłuższego czasu miałam na nie ochotę jednak ich cena była dla mnie zbyt wysoka. Cieszę się zatem, że otrzymałam tę możliwość, gdyż stanowią bardzo zdrowy dodatek o czym informuje nas producent:

Orzechy brazylijskie są bogactwem witamin E i B1. Dostarczają organizmowi niezbędnych minerałów w postaci: magnezu, fosforu, miedzi, potasu, żelaza czy też wapnia. Ich spożywanie ma wpływ na pracę układu sercowo-naczyniowego, ciśnienie krwi, poziom cholesterolu oraz wzmacnia układ odpornościowy. Orzechy brazylijskie cechują się dużą zawartością selenu, który wykazuje własności przeciwutleniające i antynowotworowe.

Jak sami widzicie, warto wprowadzić te orzechy do swojego jadłospisu. Nie dość, że mają bardzo dobre wartości zdrowotne to są bardzo smaczne. Poza tym mają różnorodne wykorzystanie. Świetnie smakują na słodko jako dodatek do ciast, deserów czy owocowych sałatek. Można również wykorzystac je do wytrawnych farszów lub podawać z deską serów.


Iwona

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Linda, kremowe mydło w płynie "korzenna pomarańcza".

Hej :)

Nie pałam wielką miłością do opiniowania produktów z edycji limitowanych. Jak sama nazwa wskazuje, nie są dostępne w stałym asortymencie, więc za jakiś czas recenzja i tak nie będzie przydatna. Niemniej jednak tym razem muszę zrobić wyjątek i ustrzec Was przed ewentualnym zakupem.

Jakiś czas temu pokazałam Wam śniadanie inspirowane zapachem biedronkowego mydła w płynie "korzenna pomarańcza". O tym też produkcie chciałabym Wam słów kilka przybliżyć, aby Was od niego oddalić...

Oczywiście kupiłam go zachęcona szałem spowodowanym przez dziewczyny z wątku na Wizażu. Czasami jednak cykl "wszyscy mają... mam i ja" zupełnie się nie sprawdza.

Zdaniem producenta:
Zimą skóra wymaga szczególnej uwagi. Kremowe mydło w płynie Linda o zapachu korzennej pomarańczy z limitowanej, zimowej edycji to doskonały sposób na jej łagodne oczyszczenie. Zawarty w jego składzie ekstrakt z pomarańczy oraz kompleks witamin A, E, F działają ochronnie i wzmacniająco na skórę, zapewniając odpowiedni stopień jej nawilżenia. Mydło posiada zniewalający zapach pomarańczy, dokładnie myje i odświeża dłonie, pozostawiając je aksamitnie gładkie i miłe w dotyku. Już dziś podaruj swojej skórze właściwą, zimową pielęgnację. 

Skład: 
Aqua, Sodium Laureth Sulfate, PEG-7 Glyceryl Cocoate, Sodium Chloride, Cocamide DEA, Cocamidopropyl Betaine, Glycerin, Styrene/Acrylates Copolymer, PEG-75 Lanolin, Citric Acid, Tetrasodium EDTA, Propylene Glycol, Citrus Aurantium Dulcis Fruit Extract, Tocopherol, Linoleic Acid, Retinyl Palmitate, Polysorbate 20, Mathylchloroisothiazolinone, Mathylisothiazolinone, Limonene, CI 19140, CI 16255.

Pojemność: 500 ml

Cena: ok. 3 zł

Moja opinia: 
Mydło dostępne jest w butelce z pompką, która na szczęście nie zacina się. 
Niby to kremowa konsystencja, ale dla mnie nieco zbyt rzadka. 
Zapach... subtelny i otulający z delikatnie wyczuwalną orzeźwiającą nutą pomarańczy. Aromat jest dla mnie jedyną zaletą tego produktu.
Mydło bardzo słabo się pieni. Muszę aplikować przynajmniej 3 pompki, aby umyć dłonie a i tak nie mam uczucia ich całkowitego domycia. 
Kosmetyk niesamowicie wysusza skórę dłoni, przez co po zastosowaniu zostają szorstkie i nieprzyjemne w dotyku. 
Czy można przez to stwierdzić że mydło działa ochronnie, wzmacnia skórę i pozostawia dłonie gładkie? Nie sądzę... Chyba że dla producenta efekt papieru ściernego na dłoniach jest niczym aksamit... 
Nigdy nie miałam większych problemów z dłońmi a delikatne przesuszenie eliminował krem do rąk i bawełniane rękawiczki. Tutaj nawet ten duet jest zbyt słaby co świadczy tylko i wyłącznie na niekorzyść owego mydła. 
Być może znajdą się osoby, które nie mają tak nieprzyjemnych odczuć na jego temat. Jednak moim zdaniem szkoda tych 3 złotych na ten ładnie pachnący bubelek.

Napiszcie czy mieliście styczność z mydłami ze stałego asortymentu i jak się sprawdziły. Możliwe, że tylko edycja limitowana okazuje się nietrafioną opcją.

Iwona

niedziela, 4 stycznia 2015

Tydzień w obiektywie.

Cześć :)

Chciałoby się zaśpiewać "to ostatnia niedziela", ale nie, wręcz przeciwnie - to pierwsza niedziela. Pierwsza w 2015 roku :) Co ciekawego wydarzyło się u mnie w tym przełomowym tygodniu? Przedstawi Wam to kilka fotograficznych migawek :)


  • najważniejsze wydarzenie tygodnia - powitanie 2015 roku;
  • po skromnej domówce zostało więcej sprzątania niż było przygotowań i tak jakoś wyszło... :D to na szczęście! :)


  • wzięło mnie na podliczenie zapasów żeli. 21 sztuk, czyli prawie 6 litrów to chyba nie tak źle? :)
  • skromniutkie używane zdobycze. 1 zł za sztukę to żal nie wziąć;
  • Monika opróżniła słoiczek, a ja go pysznie napełniłam. Kokosowa kasza jaglana z ricottą, bananem i orzechami brazylijskimi :)
Mam nadzieję, że dobiegający końca tydzień obfitował u Was w miłe i pozytywne wydarzenia :)

Iwona

piątek, 2 stycznia 2015

Doceniam i wyróżniam, czyli ulubieńcy 2014 roku.

Hej :)

Na blogach i kanałach YT pojawia się wiele podsumowań 2014 roku, a wśród nich kosmetyki zasługujące na miano najlepszych. Pomyślałam, że ja również przedstawię Wam produkty, które zasłużyły u mnie na te wyróżnienie. Nie ma ich zbyt wiele. Są tutaj te do których często powracałam, chętnie powrócę lub które od razu przyszły mi do głowy myśląc o hitach. Pewnie większość z tych rzeczy nie będzie zaskoczeniem dla osób, które na bieżąco śledzą bloga. Warto jednak zebrać je w jednym miejscu :)

Produkty pielęgnacyjne

Oprócz kremu Nivea każdy z tych kosmetyków doczekał się osobnej notatki. Zachęcam Was zatem do zajrzenia w zakładkę "recenzje" :) A krem Nivea? Chyba nie ma osoby która nie znałaby tego uniwersalnego produktu. Dobry na wszystko, więc przynajmniej jedno opakowanie mam zawsze w zapasach.


Chusteczki Alterry, maść Benzacne oraz mydełko Luksji są bohaterami osobnych postów. Obserwatorzy bloga wiedzą również ile schodzi u mnie opakowań płatków kosmetycznych z Auchan. Przewijają się niemal przez każde denko. Natomiast maść nagietkowa jest klasykiem podobnym do produktu Nivea. Łagodzi stany zapalne czy wszelkiego rodzaju podrażnienia spowodowane chorobą.

Produkty do makijażu

Matujący fluid ochronny produkowany dla Biedronki, tusz Sensique oraz rossmannowski pędzelek do cieni doczekały się swoich recenzji. Znana paletka Sleek Au Naturel była przeze mnie "molestowana" niemal przy każdym makijażu a odcień "Cappuccino" dobija denka :( Jeśli chodzi o paznokcie to nie mam ulubieńca pod względem trwałości, lecz najbardziej urzekły mnie odcienie lakierów Ladycode oraz Virtual. W ulubieńcach nie może zabraknąć miejsca dla kulkowego pędzelka Essence, który służy mi do blendowania, nakładania cieni pod łuk brwiowy lub w wewnętrzne kąciki oczu. W 2014 roku chętnie sięgałam również po zwykłą zalotkę dostępną w Pepco.


Woda toaletowa C-thru "Pearl Garden" to zapach towarzyszący mi od wielu lat. Obecnie stosuję bodajże 3 opakowanie. Jest tani, trwały i utrzymany w delikatnych, kwiatowych nutach zapachowych. Zapach Bruno Banani "Magic Woman" odkryłam dzięki Mamci Chrzestnej, która przywiozła mi je kiedyś z Niemiec. Po zużyciu buteleczki otrzymałam drugą. No i "Obsession Night" Calvina Kleina... Za każdym razem gdy byłam z Mamcią w Rossmannie musiałyśmy się popsikać testerem. No aż w końcu go zabrakło... :D Dzięki chłopakowi stałam się jego posiadaczką. Zapach jest bardzo kobiecy, ale stosunkowo mocny i ciężki dlatego nadaje się głównie na wieczór. Wielgachna butelka chyba nigdy mi się nie skończy... na szczęście :)

Napiszcie czy znacie te produkty. Dajcie również znać jacy są Wasi ulubieńcy. Być może znajdę wśród nich jakieś nowe perełki :)

Iwona